Die tom 2: Podzielona grupa – recenzja komiksu

Ucieczka w wyimaginowane światy to czasem ścieżka równie niebezpieczna co ciężkie uzależnienia. W języku angielskim istnieje słowo „daydreamer” oznaczające najbardziej dosłownie człowieka śniącego na jawie. Marzyciela, dla którego świat wyimaginowany jest równie ważny, co realny. W Die tom 2: Podzielona grupa Kieron Gillen rozwija genezę świata przedstawionego, nie zaniedbując bohaterów i ich osobistych wątków.

Finał poprzedniego tomu mógł zakończyć historię i nadal byłaby to świetna opowieść. Kieron Gillen miał szczęśliwie znacznie większe plany i zamiast upragnionego powrotu do domu, bohaterowie w kłótni rozdzielili się, wpadając w wir wojennego konfliktu. Na dodatek każdy kolejny krok oddala ich od pierwotnego celu, a personalne rozgrywki zaczynają być coraz ostrzejsze.

W świecie Die toczy się wojną między Angrią i Wiecznymi Prusami. Ta pierwsza kraina ma swe korzenie w twórczości rodzeństwa Bronte, a to niejedyny ślad tej genialnej i twórczej rodziny. Tu pięknie rozwija się pewna idea niekończącej się opowieści. Szóstka bohaterów trafiła do przedstawionego świata poprzez grę, podczas gdy realia krainy sięgają twórczości XIX-wiecznych literatów. Na miejscu autora stąpałbym ostrożnie, ale za cameo Charlotte Bronte należy mu się wielki ukłon.

Dawno nie spotkałem się z kimś, kto tak jak Gillen potrafi odnaleźć miejsce dla każdej postaci i rozwijać ją w najlepszy dla niej i historii sposób. Nie chodzi mi o samą ich konstrukcję, a o racjonalne, mądre kontynuowanie wątków. Chuck i jego traktowanie wszystkiego na pół serio, do tego w możliwie najbardziej dekadencki sposób. Matt ze swoją rozpaczą, przedziwnie trzymającą etos wojownika i Ash, która zdaje się grać jedynie w swoją grę, zbierając konsekwencję działań z dawnych lat. I co najlepsze – ich nadludzkie zdolności to bonus do nich samych. Nie definiują ich, a raczej są konsekwencją ich charakterów. Wszak czyż sami nie wybrali sobie klasy postaci w feralnej grze?

Stephanie Hans nadal zachwyca swoimi pracami. W Die tom 2: Podzielona grupa pierwsze wrażenie minęło, ale nie oznacza to, że dostajemy wtórne, choć ładne, obrazki. Mniej tu scen batalistycznych, a sporo retrospekcji i osobistych przygód. Przeplatanie wydarzeń ze wspomnieniami z życia w „cywilnym” świecie podkreśla jeszcze bardziej magię kadrów Hans i kolorów Claytona Cowlesa. Pod względem barw to bodaj najładniejszy komiks, jaki ostatnio czytałem.

Die pokazuje, jaką przewagę ma Image nad konkurencją. Marvel i DC po prostu nie mogą pozwolić sobie na tak oryginalny tytuł, kisząc się w swoich mega-uniwersach. Nieudane próby wskrzeszenia Vertigo pod wieloma nazwami idą opornie, gdy tymczasem mniejszy wydawca daje światu prawdziwe perełki i to bez próby budowy jednolitego świata. Fantastyka jest przez Gillena używana jako środek do głębszych tematów, dramatycznych i emocjonalnych, dalece wykraczających poza to, co kojarzyć się może z lochami i smokami. Jestem człowiekiem dość niecierpliwym, zwłaszcza, gdy oczekuję na coś, co lubię. Trzeciego tomu będę więc wypatrywał w zapowiedziach Non Stop Comics i gorąco liczę, że będzie to w tym roku.


Okładka komiksu Die tom 2: Podzielona grupa

Tytuł oryginalny: Die Vol.2: Split the Party
Scenariusz: Kieron Gillen
Rysunki: Stephanie Hans
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Non Stop Comics 2021
Liczba stron: 168
Ocena: 85/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?