Matt Murdock stracił licencję adwokata, ale jedynie na terenie Nowego Jorku. Przeprowadza się więc do San Francisco, gdzie co prawda brakuje mu drapaczy chmur Wielkiego Jabłka, ale ludność jest jakby przychylniejsza mecenasowi w trykocie. Mark Waid nie maltretuje herosa jak poprzednicy, ale nie daje mu też odpocząć. Na lokalnym rynku trykociarskim zaczyna bowiem działać niejaki Shroud, osobnik o mocach zbliżonych do Matta. I to początek jego kłopotów. Przypomina o sobie również Owl, ale w zupełnie nowym wydaniu, a i Kingpin daje się mocno we znaki.
Depresyjna natura Matta Murdocka objawiała się już w przeszłości i stanowi integralną część jego przygód. Dopiero Waid w pewnym sensie czyni bohatera świadomym tego, że jego problemy to nie tylko Kingpin czy Bullseye, a uogólniając, on sam. Impulsywne zachowania, skłonność do autokrytyki i burzliwe relacje z kobietami to ledwie kilka z wewnętrznych demonów trapiących duszę rogatego herosa. Mark Waid nie udaje przy tym terapeuty-uzdrowiciela. Wskazuje nową drogę dla bohatera, nie oceniając go i nie krytykując, ale też nie pielęgnując jego autodestrukcyjnych zachowań. I wiecie co jest w tym dobre? Że gdzieś tam znalazło się miejsce na optymistyczny humor, budowanie zdrowej miłości i kontynuowanie niełatwej przyjaźni.
Daredevil by Mark Waid tom 4 zawiera w sobie też dwa numery specjalne przygód Diabła z Hell’s Kitchen, w tym jeden rocznicowy. Znajdziemy tam ukłony w stronę różnych etapów jego kariery i co najważniejsze – bez niepotrzebnej pompatyczności, jaka towarzyszyła np. jubileuszom Batmana. Jest za to szacunek dla drogi bohatera i jego dziedzictwa, a o to chodzi w takich wydaniach, nie wspominając o smaczkach dla najwierniejszych fanów.
Charakter runu Waida widać dobrze w szacie graficznej. Artyści ujęli trochę z ulicznego mroku, a i przeprowadzka do Frisco w tym tomie im to ułatwiła, choć „rozjaśnienie” widoczne było wcześniej. Tutaj najbardziej podoba mi się krawaciarska wersja Śmiałka i szkoda, że był to tylko krótki epizodzik. Chris Samnee niezmiennie daje też popis w ukazywaniu radarowych zdolności Murdocka, które są w jego wykonaniu równie efektowne, co magia Strange’a czy kolejne pancerze Iron Mana. No i te okładki. Samnee ma do nich talent równie wielki, co Alex Maleev, choć to zupełnie inna wrażliwość.
Mark Waid to odważny człowiek. Nie żeby musiał czuć się mniejszy w czymkolwiek przy Bendisie czy Millerze, ale przełamanie deszczowego mroku duszy Murdocka to już coś. Śmiałek idzie zdecydowanie jaśniejszą ścieżką i choć rzuca diabelski cień, to progres jest wyraźny. W dojrzalszy sposób ukazane są jego psychiczne problemy, równie niebezpieczne co wieloletni przeciwnicy. Waid nie ujmuje przy tym z akcji, a nawet momentami jego Daredevil ma więcej roboty niż u poprzedników. Pytanie tylko – jak długo utrzyma się ten status? O tym przekonamy się w nadchodzącym runie Charlesa Soule’a, który został zapowiedziany przez Egmont.
Tytuł oryginalny: Daredevil by Mark Waid vol.4, Daredevil by Mark Waid vol.5
Scenariusz: Mark Waid
Rysunki: Javier Rodríguez, Chris Samnee
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 528
Ocena: 85/100