Radarowe zmysły Daredevila są jego znakiem firmowym. Tajemniczy izotop, który był ich przyczyną, przez lata stanowił coś cudownie unikatowego, jak radioaktywny pająk Parkera. Do czasu. Tajemniczy łotr zaczyna tworzyć kolejnych „Daredevilów”. Osoby oślepione, lecz obdarzone wyostrzonymi zmysłami. Brzmi banalnie, ale Waid daje nam złożoną intrygę, w której igra z prywatną tożsamością Matta i przy okazji niemal doprowadza go do zgonu. Dalej jest równie ciekawie, bo do głosu dochodzą Synowie Węża, których nie wystarczy zdzielić pałką, by przestali kąsać. To jednak nic przy problemach w życiu prywatnym, gdzie główną osią fabularną jest najlepszy kumpel bohatera.
Każdy chciałby mieć przyjaciela jak Foggy Nelson. Niezdarny i poczciwy, ale prawdziwie braterski, który przy tym nie boi się zrugać za durnowate zachowanie. Bez niego Daredevil byłby jak Batman bez Alfreda. Przy tym wszystkim Foggy nie ma jednak ambicji do bycia okazjonalnym sidekickiem, ale nie chroni to go przed obrywaniem rykoszetem, zwłaszcza po ekscesach z ujawnieniem personaliów Daredevila. Tym razem na jego życie nie czyha banda ninja czy superłotr, a nowotwór, wobec którego nawet herosi są bezsilni. To zresztą nie jedyny wątek sprowadzający na ziemię po serii superbohaterskich hopsasa. Wspomniani Synowie Węża to biali rasiści o sporych wpływach i możliwościach. Ich obecność to nie polityczny manifest, ale oznaka pewnych problemów, których uwidocznienie lepiej pasuje do komiksu z bliskim ulicy DD niż kosmicznymi Avengers. Między innymi dlatego, że Rogaty jest wyczulony na punkcie swej tożsamości.
Podoba mi się jak Waid gra tajną tożsamością Daredevila. Miller zaczął, a Bendis znacznie pogłębił tę sytuację, czego efektem jest ciekawa gra pozorów u Waida. Wszyscy bowiem wiedzą, że niewidomy prawnik Matt Murdock jest Daredevilem, ale niech ten teatrzyk trwa. Za to świetnie to wpływa na relację z panią prokurator. Nie dostajemy kolejnego dramatycznego związku Murdocka, a coś pełnego niedopowiedzeń, gdzie macho-bohater nie rozdaje już kart. Cały ten ambaras przysparza herosowi coraz więcej kłopotów, a ich rozwiązanie jest odważnym krokiem, nawet w porównaniu do wydarzeń z przeszłości Śmiałka.
Daredevil by Mark Waid tom 3 to konsekwencje wydarzeń z poprzednich tomów, ale i rozbudowanie wizji autora. Waid poczyna sobie śmielej, sięga po najlepsze wątki z przeszłości, lecz tylko po to, by wstawić je w swoje pomysły. Historie z Daredevilem nigdy nie były naiwnie superbohaterskie i choć tu gościnnie występują Silver Surfer i Hulk, nie psuje to natury wydarzeń. Mark Waid to może nie kryminalny Miller czy psychologizujący Bendis, ale jego cykl to coś znacznie więcej niż kolejna odsłona przygód znanego herosa. Finał albumu to mistrzowski cliffhanger i jestem ciekaw jak autor z niego wybrnie.
Tytuł oryginalny: Daredevil by Mark Waid vol.3
Scenariusz: Mark Waid
Rysunki: Jason Copland, Javier Rodríguez, Chris Samnee, Matteo Scalera
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 384
Ocena: 85/100