Chu – recenzja komiksu

Od publikacji przez Mucha Comics pierwszego tomu serii Chew minęło… osiem i pół roku. Serio. Natomiast od zakończenia publikowania w Polsce tej rozciągającej się na sześćdziesiąt zeszytów i dwanaście zbiorczych albumów sagi – o pięć lat mniej. Naprawdę. Jeśli jesteście ciekawi, czy warto po nią sięgnąć (spoiler: warto), na naszej stronie znajdziecie zarówno artykuł jej poświęcony, jak i recenzje ostatnich tomów. Teraz wydawnictwo uraczyło nas natomiast podwójnym objętościowo wydaniem kompletnej serii Chu, która nawiązuje do szalonego, komediowego dzieła Johna Laymana i Roba Guillory’ego.

Główna seria, chociaż zdarzały jej się spadki tempa, trzymała stosunkowo równy poziom. Jeśli miałbym ją opisać w kilku słowach, byłyby to: absurd, groteska, akcja, humor, ale i kreatywność. Tony Chu, doświadczony cybopata, który potrafi mentalnie odbierać wrażenia dotyczącego tego, co akurat konsumuje, pracuje w policji. Bohater poprzedniej sagi ma bardzo liczną rodzinę, z którą spotyka się na coniedzielne obiadki. A co jeśli jedna z jego sióstr, również obdarzona mocą związaną z jedzeniem, zejdzie na drogę przestępstwa?

https://alejakomiksu.com/gfx/plansze/chu_p2.jpg

Strona komiksu Chu

Album Chu jest czymś w rodzaju spin-offoprequela i kręci się tak naprawdę wokół Saffron Chu, która jest… cyboparką. Ona wchodzi z kolei w posiadanie sekretów tych, z którymi spożywa posiłek, oczywiście pod warunkiem, że jedzą to samo i w tym samym czasie. Siostra Tony’ego szybko zostaje złodziejką i członkinią gangu, oczywiście przy okazji zadzierając z niewłaściwymi ludźmi. Jak możecie się domyślić, pracujący dla władz braciszek szybko wpadnie na jej trop i konfrontacja pomiędzy rodzeństwem będzie nieunikniona. O tym traktuje pierwsza połowa albumu, o którym teraz czytacie. I jest to ta lepsza połowa, przy której bawiłem się wyśmienicie.

Druga – niestety w mojej ocenie wyraźnie słabsza – to dalsze losy Saffron. Nie będę spoilerował finału pierwszej części, ale efekt jest taki, że nasza (anty)bohaterka nabyła naprawdę sporo niezwykle przydatnych w półświatku umiejętności i kontynuuje proceder wzbogacania się, planując przekręt życia. Zakłada on między innymi podróże w czasie i nawiązanie kontaktu z pewnym słynnym francuskim malarzem. Generalnie w tej części zaczyna się robić „coraz zdziwniej i zdziwiniej”, ale z drugiej strony – kiedy seria Chew taka nie była?

https://alejakomiksu.com/gfx/plansze/chu_p4.jpg

Strona komiksu Chu

Za scenariusz Chu wciąż odpowiada ta sama osoba – John Layman. Ojciec całego uniwersum, czy raczej Chewniwersum, wciąż ma tą lekkość pisania, dryg to kreowania ciekawych postaci i niebagatelne poczucie humoru, ale w najnowszej serii zabrakło przede wszystkim mocnej intrygi – czegoś, co wciągałoby zwrotami akcji równie mocno, co swojego czasu przygody Tony’ego. Jest tu trochę kryminalnych wyginasów, są nawiązania do pandemii, o której głośno było w Chew (tu ludzie jeszcze masowo jedzą kurczaki), ale jakby zabrakło trochę pazura. Nawet kurzego. Niemniej jednak opowieści, a szczególnie ta pierwsza, trzymają się całkiem nieźle, są spójne i łatwe w odbiorze, nawet jak ktoś nie zna poprzedniej inkarnacji serii. A tą i tak po prostu polecam nadrobić.

To, co najbardziej doskwierało mi podczas lektury, to brak Roba Guillory’ego, rysownika, który obok Laymana był i jest ojcem tego świata. Ten ograniczył się tylko do przygotowania wariantów okładek, a jego miejsce zajął Dan Boultwood, który starał się tworzyć w duchu swojego utalentowanego poprzednika, dodając jednocześnie całości własnego stylu. Jego prace wydają mi się bardziej sterylne, miej twórcze, chociaż niektóre użyte techniki były stylowe. Nie wspominając już o dynamice, no i przemocy, która – chociaż mocno komiksowa – zawsze była znakiem rozpoznawczym serii. Jednak to Guillory mocno zapisał się w mojej pamięci jako oryginalny, kreatywny, a przede wszystkim zabawmy twórca i jego brak mi trochę doskwierał.

https://alejakomiksu.com/gfx/plansze/chu_p9.jpg

Strona komiksu Chu

Podsumowując, Chu to niezła zabawa i znakomity prezent przede wszystkim dla fanów serii Chew, którą Mucha Comics wydała w całości. Nie jest to może komiks na miarę swojego poprzednika, ale tak to już często bywa ze spin-offami, sequelami, prequelami, retconami, requelami (tak, widziałem niedawno ostatnie części Krzyku) i innymi tworami mającymi przynosić twórcom zyski i sławę… to znaczy poszerzać kultowe uniwersum o zupełnie nowe opowieści. Chu warto znać, chociaż lepiej wypada jako „truskawka na torcie” dla serii Laymana i Guillory’ego, niż jako osobny album.


https://assets.gildia.pl/system/thumbs/000/535/308/535308/1678265458/800.jpg

Okładka komiksu Chu

Tytuł oryginalny: Chu vol. 1&2
Scenariusz: John Layman
Rysunki: Dan Boultwood
Tłumaczenie: Robert Lipski
Wydawca: Mucha Comics 2023
Liczba stron: 256
Ocena: 70/100

Zastępca redaktora naczelnego

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?