Batman Knightfall tom 4 – Koniec Mrocznych Rycerzy – recenzja komiksu

Bardzo podoba mi się tempo, w jakim Egmont zdecydował się wydawać kolejne tomy monumentalnej sagi Batman Knightfall. Mamy do czynienia z ważnym wydarzeniem, znamiennym dla swojej epoki, ale i z doskonałym narzędziem do wzbudzania sentymentu i nostalgii wszystkich miłośników komiksów superbohaterskich wychowanych na wydawnictwie TM-Semic. Abstrahując od faktycznej jakości samej opowieści, zupełnie nie dziwi mnie, że mamy do czynienia ze sprzedażowym hitem. Sprawdzam więc, czy Batman Knightfall tom 4 – Koniec Mrocznych Rycerzy to kolejna dawka komiksowego dobra czy może wyraźny spadek formy.

Mamy końcówkę 1993 roku. Miłośnicy komiksu już przyzwyczaili się do nowego status quo – Bruce Wayne został pokonany, złamany (dosłownie i w przenośni), a jego miejsce zajął nowy Batman. W tej roli Jean-Paul Valley sprawdza się średnio. Być może jest skuteczny w walce z przestępczością Gotham i okolic, ale jego gwałtowna natura, skłonność do przemocy i stopniowo pochłaniające go szaleństwo spowodowane programowaniem zakonu Świętego Dumasa powoli przejmują nad nim kontrolę. Zaczynają ginąć ludzie, a to nie jest coś, na co dotychczasowy obrońca miasta mógłby pozwolić.

Strona komiksu Batman Knightfall tom 4 – Koniec Mrocznych Rycerzy

Bruce Wayne tymczasem kontynuuje poszukiwania Jacka Drake’a oraz swojej miłości, skrywającej pewną tajemnicę doktor Shondry Kinsolving. Trop wiedzie na Santa Priscę, wyspę będącą miejscem narodzin Bane’a, a zarazem siedliskiem terrorystów i handlarzy narkotyków. Czy przykuty do wózka bohater ma szansę przeżyć śmiertelne zagrożenie i uratować tak ważnych dla niego ludzi? Przekonamy się w opowieści zajmującej 1/3 niniejszego tomu, w którym – wbrew pozorom – tytułowej postaci jest jak na lekarstwo.

Kolejny segment Batman Knightfall tom 4 – Koniec Mrocznych Rycerzy to dramatyczna walka o powrót do formy i sprawności fizycznej. Pomimo potwornej kontuzji kręgosłupa Bruce zachował hart ducha i wolę walki, ale aby odzyskać utracone dziedzictwo potrzeba czegoś więcej. Po pomoc nasz bohater zgłasza się do osoby całkiem niespodziewanej. Rozpoczyna się morderczy trening fizyczny pod okiem bezwzględnej zabójczyni. Lady Shiva funduje okaleczonemu byłemu Batmanowi prawdziwe piekło, przy okazji serwując czytelnikom powtarzalną wycieczkę po pojedynkach z kolejnymi (siedmioma!) mistrzami ninja. Ten segment, przypominający klasyczny filmowy montaż z treningów, które zazwyczaj oglądamy w przyspieszonym tempie i zajmuje maksymalnie dwie minuty, tutaj wydaje się niemiłosiernie rozciągnięty. Już publikowany w kilkutygodniowych odstępach potrafił zmęczyć., a czytanie ciurkiem ma swoje dodatkowe wady: nie dość, że dostajemy uderzeniową dawkę, to jeszcze całość wydaje się być jeszcze mniej realistyczna.

Strona komiksu Batman Knightfall tom 4 – Koniec Mrocznych Rycerzy

I to chyba jest największa wada Batman Knightfall tom 4 – Koniec Mrocznych Rycerzy – sagę trzeba było jakoś skończyć, więc scenarzyści popełnili sporo grzeszków, które z dzisiejszej perspektywy wydają się nawet ciut większe niż w czasach, kiedy komiks debiutował. „Najntisowa” stylistyka wymagała drapieżnych kostiumów, wybuchowych momentów (niekoniecznie z sensem – stąd finałowa walka na moście i helikopter na dokładkę), czy wreszcie symbolicznych, patetycznych gestów. Finałowy pojedynek „starego” i „nowego” Batmana mógł skończyć się w zasadzie tylko w jeden sposób, ale wydaje mi się, że już w latach 90. czułem pewne pójście na skróty i ustępstwa. Niby miało być to metaforyczne starcie dobra ze złem, światła z ciemnością, no ale… przy całym rozmachu Knightfall finał wydaje się być przekłuciem małego balonika.

Z pewnością dodatkową wartością są zeszyty serii pobocznych, takich jak Justice League Task Force, Robin czy Catwoman, które uzupełniają sagę rozgrywającą się na łamach trzech głównych serii o Gacku. Co więcej, w niektórych przypadkach coś, co mogłoby uchodzić za typową zapchajdziurę, osiąga równy, a czasem nawet wyższy poziom niż „główne” wydarzenia, co pokazuje, że zespół scenarzystów miał dużo dobrych pomysłów, chociaż i zrealizował też kilka tych złych. Nic dziwnego, skoro nad zawartością tomu pracowało pięciu scenarzystów: Dennis O’Neil, Alant Grant, Chuck Dixon, Doug Moench i Jo Duffy. A są to nazwiska niebagatelne.

Strona komiksu Batman Knightfall tom 4 – Koniec Mrocznych Rycerzy

Ponownie pewne rozwarstwienie widać w części graficznej, gdzie mamy do czynienia aż z dziesięcioma mistrzami ołówka. Większość trzyma na szczęście co najmniej dobry poziom – chociażby Sal Velutto, Eduardo Barreto czy oczywiście Graham Nolan. Zdarzają się jednak zeszyty wyglądające słabiej, moim zdaniem tym razem poniżej swoich możliwości pokazali się Bret Blevins, Jim Balent czy Mike Manley. Generalnie jednak Batman Knightfall tom 4 – Koniec Mrocznych Rycerzy trzyma się równo i jest charakterystycznym reprezentantem swoich czasów.

Co ciekawe, chociaż mamy do czynienia z konkluzją, która spokojnie mogłaby okazać się definitywna, to jeszcze nie koniec – czeka nas bowiem jeszcze jeden tom kontynuujący wątki, na który mimo wszystko czekam, bo chociaż po latach archaizmy i toporne rozwiązania fabularne jeszcze bardziej rzucają się w oczy, nie sposób nie zauważyć znaczenia tego dzieła dla komiksów superbohaterskich, a w szczególności opowieści o Mrocznym Rycerzu. To biblia, do której inni twórcy odnoszą się po dziś dzień, snując swoje opowieści o Batmanie. I nawet jeśli – jak praktycznie każda tak długa saga – ma swoje gorsze momenty, to nie wyobrażam sobie fana komiksu, który mógłby ją pominąć.


Okładka komiksu Batman Knightfall tom 4 – Koniec Mrocznych Rycerzy

Tytuł oryginalny: Batman: Knightquest; The Search, Batman: Knightsend
Scenariusz: Dennis O’Neil, Alan Grant, Chuck Dixon, Doug Moench, Jo Duffy
Rysunki: Sal Velutto, Bret Blevins, Ron Wagner, Eduardo Barreto, Tom Grummet, Mike Manley, Graham Nolan, Jim Balent, Barry Kitson, Mike Vosburg
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 616
Ocena: 75/100

Zastępca redaktora naczelnego

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?