Batman – Epidemia – recenzja komiksu

Wydana już przez Egmont w komplecie saga Batman Knightfall po prostu musiała być skazana na sukces komercyjny. Polscy czytelnicy komiksów superbohaterskich coraz częściej domagają się „najntisowej” klasyki i nie ma dla nich wielkiego znaczenia, czy jakość opowieści idzie w ślad za mocą nostalgii. Nic więc dziwnego, że wydawca postanowił iść za ciosem i kontynuować wydawanie dużych crossoverów z lat 90., z Mrocznym Rycerzem w roli głównej. Na drodze do wydarzenia znanego jako Ziemia niczyja stoją jeszcze dwa opasłe albumy. Przyjrzyjmy się pierwszemu z nich. Oto Batman – Epidemia.

Knightfall zakończył się zeszytami z 1995 roku, natomiast Batman – Epidemia otwierają numery wydane dokładnie rok później. W komiksach to zarówno dużo, jak i mało – przy miesięcznym cyklu wydawniczym można w tym czasie opowiedzieć przecież jeden czy dwa rozbudowane story arci. Luka fabularna pomiędzy piątym tomem Knightfalla a Epidemią nie jest wielka, ale dla maksymalnego komfortu czytelnika zgrabnym wstępem uzupełnia ją Radosław Pisula. Wyposażeni w brakujące szczegóły możemy przystąpić do lektury.

https://alejakomiksu.com/gfx/plansze/063_Batman_epidemia.jpg

Strona komiksu Batman – Epidemia

Zarówno Batman, jak i samo Gotham dochodzą jeszcze do siebie bo wydarzeniach, których prowodyrem był Bane. Z batrodziną współpracuje nieco zreformowany Azrael, chociaż nadal ma swoje odpały i stanowi tak naprawdę tykającą bombę. Jednak Zakon Świętego Dumasa, który stał zresztą za powołaniem go do życia, nie daje o sobie zapomnieć. Tym razem postanawiają wypuścić na świat groźny szczep wirusa Ebola, potrafiący rozwinąć się i zabić zarażonych w bardzo krótkim czasie. Tak oto do Gotham zawita prawdziwa epidemia, o której dziś czyta się co najmniej nieswojo, biorąc pod uwagę niedawną globalną pandemię Covid-19.

Batman – Epidemia to crossover łączący kilka serii. Oprócz trzech głównych poświęconych Gackowi, mamy tu też zeszyty o Azraelu, Catwoman i Robinie, splatające się w miarę zgrabną całość. Scenarzyści – przede wszystkim Dennis O’Neil, Alan Grant i Chuck Dixon, czyli architekci sukcesu Knightfall – zgrabnie snują opowieść o potężnym wirusie trawiącym miasto i jego mieszkańców. Od pierwszych symptomów, po przedostanie się informacji do mediów, przez wybuch paniki i sporą liczbę ofiar. Uzupełniają to gierkami i machinacjami zarówno tych dobrych, jak i tych złych, w wyścigu o antidotum. Czyta się to jak niezły thriller z wątkami medycznymi, a opowieść jest wartka i spójna.

https://alejakomiksu.com/gfx/plansze/163_Batman_epidemia.jpg

Strona komiksu Batman – Epidemia

Generalnie trudno przyczepić się do głównego scenariusza, nie licząc może zastrzeżeń do tego, że nie zawsze czuć skalę i rozmach wydarzeń związanych z groźną epidemią. Nieco lepiej robi się, kiedy dotyka ona bliskiej osoby z batrodziny, ale i tak życzyłbym sobie więcej. Spore uwagi mam natomiast do warstwy graficznej. Niestety nie polubimy się z rysunkami z tej sagi, bo ani Barry Kitson ani wspierający go Vince Giarrano czy Tommy Lee Edwards nie potrafią stworzyć realistycznej atmosfery pogrążonego w zarazie Gotham. Wyraźnie czuć różnice poziomów, kiedy ołówka dopadają niezrównany Kelley Jones czy Graham Nolan. Na plus można zaliczyć również końcowe strony tworzone przez nieodżałowanego Norma Breyfogle’a, Breta Blevinsa czy Dave’a Taylora, którego szczególnie warto w tym gronie wyróżnić.

Nie wszystkie zeszyty w tomie Batman – Epidemia poświęcone są zarazie. Batman współpracuje tu również z Deadmanem ganiając się z duchami, jednak zeszyty te scenariuszowo nieco przynudzają i widać, że się zestarzały, w przeciwieństwie do kreski Jonesa – gotyckiej, przerażającej, pasującej bardziej do horroru niż do superbohaterszczyzny. Dobrze bawiłem się też przy zeszycie Batman Chronicles #4 do scenariusza Gartha Ennisa i z rysunkami, których autorem jest John McCrea (Hitman). Część zawartych tu historii jednak trąci dziś nieco myszką i mimo wszystko trudno dostrzec tu tak dużą dawkę zabawy, jaką serwował nam Knightfall.

https://alejakomiksu.com/gfx/plansze/188_Batman_epidemia.jpg

Strona komiksu Batman – Epidemia

Musimy jednak spojrzeć na ten album z perspektywy czasów, w jakich się ukazał. Połowa lat dziewięćdziesiątych to był moment, kiedy rzeczywiście temat wirusa Ebola nie schodził z pierwszych stron gazet, a społeczeństwo straszył on równie mocno, co niedawno przerabiany przez nas jego kolega z Chin. Egzekucja pomysłu dziś wydaje się być mocno pobieżna, powierzchowna, miejscami kompletnie nielogiczna, a nowo nabyta wiedza o obchodzeniu się z wirusem tylko ten dysonans pogłębia podczas lektury. Ale co z tego, skoro jest klimat, jest napięcie, jest trochę gościnnych występów, a całość czyta się lekko i przyjemnie (nie licząc kilku momentów przestojów).

Batman – Epidemia to nie jest komiks, który przejdzie do klasyki, który stanie się kanonem. Z upływem kolejnych dekad raczej nie będą do niego nawiązywać kolejni twórcy. Ale tom ten ma jednak sporo atutów, które nie pozwolą go pominąć żadnemu fanowi Gacka. Ja lekturę zakończyłem z większą dozą satysfakcji niż rozczarowania i będę wyglądał kolejnych tomów – zarówno Batman – Dziedzictwo, jak i Ziemia niczyja.


https://alejakomiksu.com/gfx/okladki/Batman_Epidemia.jpg

Okładka komiksu Batman – Epidemia

Tytuł oryginalny: Batman: Contagion
Scenariusz: Dennis O’Neil, Alan Grant, Chuck Dixon, Doug Moench, Garth Ennis
Rysunki: Barry Kitson, Vince Giarrano, Tommy Lee Edwards, Mike Wieringo, Jim Balent, Kelley Jones, Graham Nolan, John McCrea, Frank Fosco, Bret Blevins, Norm Breyfogle, Dave Taylor
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 552
Ocena: 75/100

Zastępca redaktora naczelnego

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?