Dość charakterystyczną cechą Amazing Spider-Man tom 5 – Za kulisami jest to, że Peter Parker i jego pajęcze alter-ego nie są tu wcale na pierwszym planie. Spencer koncentruje się na bohaterach drugoplanowych i to zdecydowanie częściej tych negatywnych. Scenarzysta ewidentnie upodobał sobie złoli, co było już widać po świetnym albumie wspomnianym w pierwszym akapicie. Tylko czy ta taktyka wystarczy, by zainteresować czytelników główną opowieścią o Pajęczaku?
Spencer sporo miejsca poświęca uważanemu za martwego Mysterio, który mentalnie przygotowuje się do kolejnego ataku na Spider-Mana. W tle majaczy wciąż nowe zło w postaci tajemniczego Kindreda, osobnika przypominającego krzyżówkę Szkieletora (tego od He-Mana) z Hobgoblinem i z pierwszą lepszą mumią. Jego tożsamość póki co nadal pozostaje tajemnicą (nie sprawdzajcie w sieci!), ale jest szansa, że w przyszłości jeszcze trochę namiesza. Jesteśmy też świadkami formowania się nowego złowieszczego syndykatu zbrodni o nazwie… Syndykat. W jego skład wchodzą kobiety-kryminalistki: Beetle, nowa Electro, Lady Octopus, Scorpia, Trapstr (bez „e”, ale duma czy nie dać „a”) i Biały Królik. Generalnie ciekawa ekipa z niezłymi tarciami między bohaterkami.
Do gara zwanego Amazing Spider-Man tom 5 – Za kulisami twórcy wrzucają jeszcze emocjonującą aktorską przygodę Mary Jane, knowania Wilsona Fiska, gamoniowatego Bumeranga, który niespodziewanie okaże się fabularnym spoiwem, a także zostawiają pewne ślady odnośnie tego, co będzie działo się dalej. Możemy spodziewać się m.in. Spider-Mana 2099 czy Carnage’a. Muszę przyznać, że czekam na te występy, chociaż lektura niniejszego tomu nie sprawiła mi aż tak wielkiej frajdy jak najlepsze przygody Pajęczaka z lat 80. czy 90. Dlaczego?
Scenariusz nieśpiesznie sunie do przodu, dzieje się niewiele, do tego Spencer ma tendencję do rozgadywania bohaterów, przez co dialogi, nawet jeśli są w miarę zgrabnie napisane, dominują nieraz całe plansze. Czułem też spory niedosyt obecności głównego bohatera. Do tego, podobnie jak w poprzednim albumie, odczuć się dało istny graficzny miszmasz, z rysunkami Ryanna Ottleya, Humberto Ramosa, Pata Gleasona i Keva Walkera. Ciekawie wypadają też minihistorie zamieszczone na końcu tomu jako dodatki: Duecik ze scenariuszem Zeba Wellsa i świetnymi rysunkami Todda Naucka i stanowiący parodię komiks Robo-pomocniczy autorstwa Keatona Patti i Dana Hippa. Szczególnie ten drugi zasługuje na uwagę za sprawą niebanalnego pomysłu i nieco zwichrowanego poczucia humoru, który jednak mocno traci na przekładzie na język polski.
Amazing Spider-Man tom 5 – Za kulisami nie jest najgorszą odsłoną serii, ale i nie wybija się ponad przeciętność. Komiks cierpi na przeładowanie: postaciami, dialogami i zapowiedziami nadchodzących wydarzeń, których jakoś nie możemy się doczekać. Spencer mieli motywy, również te mocno osadzone w uniwersum przez poprzednich twórców, ale nie dodaje wiele od siebie, jakby bał się zrobić coś odważniejszego niż dreptanie w miejscu. Zdecydowanie wolałem, jak o losach tej postaci opowiadał Slott, Bendis czy Straczynski. I szczerze? O wiele bardziej kręcą mnie zapowiedzi kolejnych tomów z serii Epic czy Ultimate.
Tytuł oryginalny: Amazing Spider-Man by Nick Spencer vol. 5: Behind the Scenes
Scenariusz: Nick Spencer, Zeb Wells, Keaton Patti
Rysunki: Ryan Ottley, Humberto Ramos, Pat Gleason, Kev Walker, Todd Nauck, Dan Hipp
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 156
Ocena: 60/100