Amazing Spider-Man Epic Collection – Powrót Złowieszczej Szóstki to chronologicznie 21 tom „Epiców”, zbierający zeszyty z lat 1990 i 1991. Zanim zajrzymy to kolejnych odcinków głównej serii, album otworzy powieść graficzna Spider-Man: Spirits of the Earth z 1990 roku, napisana i narysowana przez Charlesa Vessa, znanego z ilustrowania takich klasyków jak Sandman czy Gnat – Rose. W tej liczącej 80 stron historii Peter Parker zawita to spowitej mgłą, tajemniczej Szkocji, krainy pełnej magii i tajemnic. A także duchów i członków Hellfire Club. Vess odmalowuje krajobrazy Szkocji z pieczołowitością – widać, że zostawił tam swoje serce, o czym dowiadujemy się z posłowia relacjonującego pobyt autora w tym kraju. Nawet jeśli opowieść nie porywa, to warstwa graficzna, może nie licząc twarzy, nadrabia z nawiązką.
Opowieść Vessa to miły dodatek, ale to dla dania głównego rzuciłem się na Powrót Złowieszczej Szóstki. A mamy tutaj 17 zeszytów serii The Amazing Spider-Man, wszystkie brawurowo rozpisane przez Davida Micheliniego i jeszcze lepiej narysowane przez Erika Larsena (z wyjątkiem zeszytu #345, którego twórcą jest mój ulubieniec Mark Bagley, ale o tym później). Pierwsze sześć odcinków to epicka walka Pajęczaka z tytułową grupą złoczyńców, w skład której wchodzi Doktor Octopus, Mysterio, Sandman, Electro, Sęp i Hobgoblin. To ekipa, która sama w sobie zawsze zapewnia rozrywkę na najwyższym poziomie i nie inaczej jest w tym albumie.
A to przecież nie koniec atrakcji. Kogo tu nie ma? Shocker, Rhino, drużyna Femmes Fatales, Tarantula, Kameleon, Czarna Kotka, Skorpion, debiut nowej postaci znanej jako Cardiac, a także powrót Venoma! Wszystko to sprawia, że w Amazing Spider-Man Epic Collection – Powrót Złowieszczej Szóstki praktycznie nie ma słabych zeszytów (może tylko kilka nieco odstaje od reszty). Zmusiło mnie to do zastanowienia się nad tajemnicą sukcesu runi scenarzysty. Michelinie rozumie postać i wszystko, co ją definiuje, a każda kolejna potyczka z kolejnym superzłoczyńcą jest równie emocjonująca, co poprzednie. Ale nie sposób nie zauważyć, że tym razem przyczyna tkwi w innym artyście.
Erik Larsen. Już w recenzji poprzedniego tomu zauważyłem, że był to najjaśniejszy punkt. Nie pamiętam, jak czytelnicy odbierali jego prace za czasów TM-Semic, ale mnie zawsze bardzo się podobało. Jak nikt inny potrafi ująć Pająka w ruchu, w nieco nienaturalnych i powykrzywianych, ale zawsze dynamicznych i czadowych pozach. Co więcej, doskonale portretuje klasycznych antagonistów. Nieskończenie długie macki Octopusa, wyszczerzona ostrymi kłami gęba Hobgoblina, muskuły Rhino czy potworność Venoma – to rysunki Larsena (a także Bagleya i McFarlane’a) zawsze stanowiły dla mnie wyznacznik pajęczej jakości. Słowem – rysunki w Amazing Spider-Man Epic Collection – Powrót Złowieszczej Szóstki są absolutnie obłędne.
Z kronikarskiego obowiązku wspomnę o jednej rzeczy, która pewnie przyprawi kolekcjonerów o zawał serca. Z powodów licencyjnych ze strony Marvela, Egmont musiał zmienić kolorystykę logotypu na grzbiecie, wyniku czego otrzymujemy biały napis na czerwonym tle, a nie czerwony napis na białym, jak w poprzednich czterech albumach z serii. Dobra wiadomość: teraz wygląda to lepiej. Zła: na półce będzie to się rzucało w oczy i pewnie jeśli kiedyś doczekamy się dodruków, wielu z Was, maniaków zbierania komiksów, zdecyduje się podmienić te tomy. Wielki plus dla wydawcy za wyjście do czytelników z podniesioną przyłbicą i oficjalne poinformowanie o sytuacji.
Larsen kończy swój run z przytupem, a od zapowiedzianego kolejnego tomu zatytułowanego Każdy z każdym, pałeczkę etatowego rysownika przejmuje Mark Bagley. Pojawi się też nowy scenarzysta – Al Milgrom. Na koniec wspomnę jeszcze o jednym ważnym wydarzeniu. To właśnie w tym albumie debiutuje Cletus Kasady, który za jakiś czas, konkretnie w 360 zeszycie serii, objawi się jako Carnage. A Spidey, Venom i Carnage sportretowani rysunkami Bagleya to dla mnie najcudowniejsze wspomnienie z lektury przygód Pajęczaka.
Tytuł oryginalny: The Amazing Spider-Man Epic Collection: Return of the Sinister Six
Scenariusz: David Michelinie, Charles Vess,
Rysunki: Erik Larsen, Mark Bagley, Charles Vess
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 504
Ocena: 90/100