W Surviving the Aftermath wcielamy się w zarządcę osady, która musi powstać w postapokaliptycznym świecie. Jednak zanim do tego przejdziemy, należy wybrać poziom trudności. Sam wybór podzielony jest tutaj na 8 części. Na początku wybieramy, jak trudna jest rozgrywka, następnie częstotliwość katastrof, które mogą nas nawiedzić, później ogólny wygląd środowiska, czyli to, jak dużo pól uprawnych będzie w okolicy. Kolejnym krokiem jest wybór ilości zasobów oraz ocaleńców, jakich dostaniemy na początku, a następnie ideologia, która będzie nam towarzyszyła w czasie rozgrywki. Zbliżając się ku końcowi, dokonujemy wyboru bohaterów początkowych i naszego sztandaru. Na końcu możemy zobaczyć podsumowanie naszych wyborów i wrócić do któregoś z poprzednich kroków, jeśli coś nam się nie podoba.
Po wyborze tego, z czym będziemy zaczynać kampanię, zostajemy od razu przeniesieni do zniszczonego świata. Od samego początku trzeba zająć się budową osady, w której nasi podwładni będą mogli żyć. Trzeba zwracać szczególną uwagę na ułożenie terenu. Może się zdarzyć, że wkoło będzie masa zanieczyszczeń niebezpiecznych dla zdrowia i życia osadników. Istotny jest także fakt, jak dużo jest dostępnych żyznych pól. Należy pilnować tego, jakie zapotrzebowania mają nasi osadnicy, bo jeśli nie będziemy ich spełniać, mogą być niezadowoleni. Oczywiście mogą także umrzeć z głodu, pragnienia, mrozu czy w wyniku choroby. Mogą także zostać zaatakowani przez nieprzyjazne stworzenia lub najeźdźców.
Oczywiście aby cokolwiek zbudować, musimy najpierw zebrać surowce. Te jednak mogą szybko się skończyć. Trzeba wtedy powiększyć obszar osady. Niestety, nie jesteśmy jedynymi osadnikami w tym świecie, wobec tego trzeba uważać, aby nie wejść na teren należący do kogoś innego, kto może mieć złe zamiary. W trakcie rozgrywki na szczęście możemy wpaść także na przyjazne osoby, które będą chciały dołączyć do naszej osady. W ten sposób możemy ją szybciej rozwinąć. Należy jednak pamiętać, że im więcej ludzi, tym więcej żołądków do napełnienia. Ważne jest jedzenie, woda oraz lekarstwa. Przy niewystarczających zapasach to tylko kwestia czasu, zanim osadnicy zaczną umierać.
Gra niestety nie zachwyca grafiką. Na pewno nie jest to najpiękniejsza gra w rzucie izometrycznym. Przebija ją chociażby polski Gamedec. Mimo tego gra chodzi ciężko. Bardzo mocno zużywa sprzęt, co jasno sugeruje, że jest kiepsko zoptymalizowana. Soundtrack natomiast nie jest zły. Nie jest to coś, co bardzo buduje klimat, ale też go nie psuje, w związku z tym nie ma się do czego przyczepić. Ot, zwykła muzyczka grająca sobie w tle. HUD nie jest zbyt przejrzysty. Ciężko na początku zrozumieć co i jak, ponieważ samouczka niemalże tutaj nie ma. Niby pojawiają się jakieś podpowiedzi, ale prawie nic się nie da z nich wywnioskować.
Podsumowując, Surviving the Aftermath nie jest grą, która zachwyci. Jest ona jak najbardziej poprawna, ale nie kupuje i nie przyciąga niczym nadzwyczajnym. Grafika nie jest najpiękniejsza. Soundtrack gra sobie gdzieś tam w tle. Poziom trudności jest dosyć wysoki, a żeby nie doprowadzić osady do zagłady już na początku, trzeba naprawdę się postarać. Próg wejścia jest bardzo wysoki. HUD jest mało czytelny. Sterowanie jest dość skomplikowane. Innymi słowy, gra nie zachwyca zupełnie niczym. Na szczęście też nie odstrasza. Tak czy inaczej, warto ją ograć, ponieważ jest to pierwsza gra studia, a po premierze twórcy mogą wprowadzić wiele zmian.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe