Soul Hackers 2 to kontynuacja serii, której poprzednia część debiutowała aż 25 lat temu. Pomimo że gra jest sequelem, wydaje mi się, że dużo bardziej adekwatnym jest, oceniać ją jako reboot. Podobnie, jak w przypadku serii Persona, Soul Hackers 2 stanowi spin-off Megami Tensei. Nasuwa się więc pytanie, dlaczego Atlus zdecydował się przywracać dawno już zapomnianą serię, zamiast skumulować wszystkie siły nad Personą 6? Po zapoznaniu się z większością, co gra ma do zaoferowania, doszedłem do wniosku, że chodziło w tym wszystkim o bezpieczeństwo.
W kwestii fabuły, poznajemy tu dość generyczną historię o kolejnym ratowaniu świata, który jak wiedzą zagorzali fani studia, Atlus niezmiernie uwielbia. Tym co odróżnia Soul Hackers 2, od poprzednich dzieł tegoż producenta, są postacie, które tym razem dołączają do nas już na samym początku rozgrywki. Tak jak w serii Persona, napisano je z niezwykłą pasją i pieczołowitością, przez co poznawanie ich historii stanowi dużo ciekawszy filar gry, niźli sama walka – uwierzcie, zakochacie się w detektywie Saizo!
Składające się na naszą drużynę postaci, nie są istotami jednowymiarowymi. Każda z nich posiada swój światopogląd, który uzewnętrzniany, często może stanąć ością w gardle innym bohaterom, prowadząc do głębokich, mocno filozoficznych dywagacji. Poprzez umieszczenie nacisku na postaciach, przytłaczająca i, jak już wspominałem, generyczna opowieść, nabiera bardziej intymnego i wyjątkowego charakteru.
Jako dowódca drużyny, jesteś liderem ekipy zdolnej do przyzywania „diabłów”, w oryginale bohaterów zwie się „Devil Summoners”. Walki, które przyjdzie ci stoczyć odbywają się w dwóch światach. Jednym z nich są japońskie lochy, gdzie odbywa się oś głównej fabuły, drugim jest nazwane w grze „Axis”, opcjonalny świat, zbudowany z terabajtów danych rodem z filmu Matrix, który dla fanów Persony 5 przyrównałbym do podziemnego Memento.
To, jak wykonane zostały lochy, jest według mnie największą bolączką Soul Hackers 2. Wszystko zdaje się być identyczne, miałkie i pozbawione jakiejkolwiek różnorodności i stylu, do których przyzwyczaił nas świat Persony 5. Mając w pamięci jak pomysłowe były stworzone przez Atlus pałace, obecna tutaj nuda, to nie tyle oznaka zachowawczości, co najzwyklejszego lenistwa.
Design lokacji mógłby zostać uratowany samym przeklejeniem turowego systemu walki z Persony 5, jednakże i tu twórcy zdecydowali się na inny kierunek, który nie bawił mnie już tak mocno. Pomimo że walka jest bardzo podobna, to całość kręci się tutaj wokół systemu – demon stack. Odnajdując słabości przeciwników możemy na koniec tury wykonać „sabat”, czyli zgrupowany atak, podczas którego przyzywane przez bohaterów diabły masakrują adwersarzy na kawałki. Początkowo sprawia to i frajdę, jednakże brak tutaj rozbudowanych mechanizmów, czy swoistych zagadek logicznych ukrytych na polu bitwy, tak jak robiły to potyczki z bossami w serii Persona.
Gdybym miał komuś polecić grę Soul Hackers 2, poleciłbym ją osobom, które szukają łagodnego wejścia w ten growy gatunek. Jest to pozycja bardzo bezpieczna i zachowawcza, przez co nie zrazi wrażliwych na japońskie odmienności. Zaoferowana przez twórców kampania starcza na ok 55 godzin rozgrywki, co mimo bolączek upływa bardzo szybko, za sprawą cudownych bohaterów, o których przez długi czas będziecie pamiętać. Soul Hackers 2 nie jest alternatywą dla Persony 5, jednakże nie sposób odmówić tej grze iskry, która mam nadzieje, że w kolejnej części rozbłyśnie mocnym blaskiem.
Ilustracja wprowadzenia: materiały promocyjne