Grand Theft Auto: The Trilogy The Definitive Edition
Grand Theft Auto: The Trilogy The Definitive Edition

Grand Theft Auto: The Trilogy The Definitive Edition – recenzja gry. A miało być tak pięknie…

Większość graczy z całego świata chociaż raz w swoim życiu natknęła się na serię Grand Theft Auto. Czy to przy okazji którejś z premier GTA V czy też może przy jakiejś starszej odsłonie. Jeśli jednak ta marka dla kogoś jest zupełnie nowa, to teraz nadarza się idealna okazja, aby poznać korzenie serii przy okazji premiery Grand Theft Auto: The Trilogy The Definitive Edition zawierającej największe klasyki serii, jak GTA III, GTA Vice City oraz GTA San Andreas. Ale zaraz… czy to na pewno najlepsza opcja, aby poznać te gry?

Przy okazji premiery Grand Theft Auto: The Trilogy The Definitive Edition warto spojrzeć, kiedy premierę miały oryginalne części gier. GTA III zadebiutowało w październiku 2001 roku, GTA Vice City w 2002 roku, a GTA San Andreas 25 października 2004 roku. Trochę czasu już minęło, dlatego też zgodnie z obecną modą czas na odświeżone edycje. Wiemy, że wersje zremasterowane mogą być naprawdę dobre, tak jak to było przy Mass Effect: Legendary Edition, ale może też być średnio, jak przy remasterach The Last of Us, w których różnice były ledwo dostrzegalne. Niestety, mogą się także zdarzyć sytuacje, w których odświeżona edycja totalnie nie spełnia wymagań graczy i rujnuje ich wspomnienia, a przy okazji klimat oryginału. Jak jest w tym przypadku?

Już na pierwszy rzut oka widać, że zostały zmienione nie tylko modele postaci głównych, ale także przechodniów. A skoro jesteśmy przy modelach, zatrzymajmy się tu na chwilę. Widać, że postacie wyglądają… inaczej. Nie znaczy to wcale, że wyglądają lepiej. W odniesieniu do serii, która od samego początku starała się raczej uderzać w realizm, nowe modele po prostu nie pasują. Są zbyt przerysowane – wyglądają trochę, jakby ulubiona kreskówka została przeniesiona na animację 3D. Co ciekawe, same modele nie wyglądają źle. Jedynie nie pasują stylistycznie do klimatu serii. Tym razem jednak ruchy ust postaci są zsynchronizowane z wypowiadanymi przez nich kwestiami, co jest zdecydowanie na plus. Niestety, poza tym animacje postaci nie zmieniły się ani na lepsze, ani na gorsze, ale w końcu to nie remake, a remaster.

Grand Theft Auto: The Trilogy The Definitive Edition

fot. zrzut ekranu z gry Grand Theft Auto Vice City The Definitive Edition

Zobacz również: Forza Horizon 5 – recenzja gry. Niezły meksyk!

Pomimo mało pasujących tu modeli postaci, gry wyglądają naprawdę dobrze. Szczególnie świetnie prezentuje się oświetlenie. Refleksy słońca, cienie ludzi przechodzących niedaleko źródeł światła czy płynnie zmieniające się pory dnia – to tylko fragment z wielu naprawdę dobrze wykonanych elementów. Na uwagę zasługują także nowe modele nie tylko postaci, ale i budynków, pojazdów, czy broni. Poprawiono także tekstury, przez co gry wyglądają lepiej niż kiedykolwiek i zachęcają do zwiedzania otwartego świata, wykonywania misji i nadal – mimo wielu lat – kupują klimatem. Jednak przez niezmienione animacje niemalże cały czas odczuwa się, że coś jest nie tak. Gry, które wyglądają naprawdę dobrze, niestety odrzucają drewnianymi animacjami. Ponadto nie dodano rzeczy, których brakowało już przed wielu laty, gdy gry wychodziły. Wspomnieć można chociażby o umiejętność pływania głównej postaci w GTA III i GTA Vice City.

Lekko zmieniono za to system strzelania. Nadal jest dość drewniany, jednak teraz trochę bardziej przypomina ten z Grand Theft Auto V. Ponadto w pojazdach można obracać kamerą, co kiedyś nie było takie proste. Poza takimi małymi zmianami, które ułatwiają rozgrywkę, zmieniono także funkcje niektórych klawiszy oraz sterowanie pojazdami (głównie tymi unoszącymi się w powietrzu). Do tego, niestety, niektóre z kodów już nie działają, a są one mimo wszystko nieodzowną częścią serii GTA. Większość z nich, co prawda, nadal znajduje się w tytułach, jednak może się zdarzyć, że po wpisaniu odpowiedniej kombinacji najzwyczajniej w świecie ona nie zadziała.

Grand Theft Auto: The Trilogy The Definitive Edition

fot. zrzut ekranu z gry Grand Theft Auto San Andreas The Definitive Edition

Zobacz również: Smerfy: Misja Złoliść – recenzja gry. Luigi, czy to ty?

Na pewno na dużą pochwałę zasługuje fakt, że gry w końcu mają oficjalną polską wersję językową. Do tej pory, aby pograć w którąkolwiek ze starszych części po polsku, trzeba było pobrać spolszczenie przygotowane przez fanów. Tym razem twórcy pomyśleli o polskich fanach i gra posiada pełną polską wersję kinową. Oznacza to, że w naszym ojczystym języku jest zarówno menu gry, HUD, jak i napisy tłumaczące kwestie wypowiadane przez bohaterów.

Na szczęście usłyszymy w grach niemalże całe oryginalne soundtracki, które oryginalnie były w nich dostępne. Niestety, nie wszystkie. Niektóre z licencji na utwory wygasły i zwyczajnie nie znalazły się w odświeżonych wersjach. Szczególnie brakuje tutaj klasycznego utworu Michaela Jacksona – Billie Jean, który grał już na początku GTA Vice City po ukończeniu prologu. Teraz jest tylko cisza. Niby nie jest to wielka rzecz, ani wielka zmiana, a jednak trochę tego brakuje.

Grand Theft Auto: The Trilogy The Definitive Edition

fot. zrzut ekranu z gry Grand Theft Auto III The Definitive Edition

Zobacz również: Call of Duty: Vanguard – recenzja gry. Surowy kotlet odgrzewany w mikrofali

Ogólnie Grand Theft Auto: The Trilogy The Definitive Edition nie jest takie złe. Graficznie wygląda bardzo ładnie, a soundtrack i klimat nadal zachęca do poznawania świata i historii. To, co bardzo przeszkadza, to kiepska optymalizacja, ponieważ gry potrafią gubić naprawdę wiele klatek na sekundę. Ogólny feeling rozgrywki nie jest najlepszy. Ta seria chyba jednak bardziej zasługuje na remake niż na remaster, ponieważ tak ładna grafika bardzo gryzie się z przestarzałymi animacjami oraz mechanikami. Mimo iż widać, że trylogia została odświeżona, to przez to całość utraciła gdzieś swój czar. Niestety, oryginalne gry nie są już dostępne, ponieważ Rockstar postanowił usunąć klasyki ze sklepów. Innymi słowy, jeśli jest się w posiadaniu oryginalnych wersji trylogii, nie warto wydawać tych 270 zł na remastery. Pozostaje mieć nadzieję, że jednak nie jest to jeszcze wersja definitywna, a twórcy naprawią choć cześć błędów, które popełnili.

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Przede wszystkim gracz i miłośnik kina. Zakochany w MARVELu, a najbardziej w Spider-Manie. Prowadzi swój kanał YouTube, streamuje na Twitchu, montuje filmy i zbiera figurki. Takie duże dziecko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?