F.I.S.T.: Forged In Shadow Torch
F.I.S.T.: Forged In Shadow Torch

F.I.S.T.: Forged In Shadow Torch – recenzja gry. Największe zaskoczenie roku?

Rok 2021 przyniósł graczom kilka perełek, które będą wspominane przez najbliższe lata. Otrzymaliśmy m.in. ekscytujące Resident Evil 8, przepiękne Ratchet i Clank: Rift Apart oraz zaskakujące dobre Deathloop. Są to jednak bardzo znane tytuły, od których oczekiwało się niemało. Nie można zapomnieć o mniej znanych produkcjach, które czasami potrafią zaskoczyć bardziej niż te wielkie premiery. Taką grą jest dzisiaj omawiany F.I.S.T.: Forged In Shadow Torch!

Chińskie studio TiGames, przygotowało dla nas platformówkę 2,5D, w której otrzymujemy szansę wcielenia się w humanoidalnego królika, który, aby uratować zwierzęcych mieszkańców Torch City, musi zmierzyć się z armią zabójczych robotów. Nasz protagonista nie zmierza jednak do walki bez żadnego uzbrojenia. Emerytowany żołnierz-królik zostaje uzbrojony w wielką mechaniczną piąchę, którą w późniejszej fazie gry można zamienić na inne bronie.

Zacznijmy może od fabuły, która co prawda nie jest najważniejszym i najbardziej imponującym elementem omawianego tytułu, ale nadal muszę coś o niej wspomnieć. Historia ta rozpoczyna się naprawdę powoli. Po trochu poznajemy naszego głównego bohatera — Raytona oraz jego przyjaciół. Jednak od momentu, gdy jeden z naszych przyjaciół zostaje porwany przez wrogie siły, wszystko zaczyna się rozkręcać… nadal powoli, ale jednak coś się zaczynało dziać. Muszę przyznać, że trochę się nudziłem na początku gry. Dieselpunkowy świat pełen futrzaków jakoś mnie nie wkręcił, mimo tego że był przepiękny. Aczkolwiek warto było przebrnąć przez te dwie pierwsze godziny rozgrywki, gdyż czym dalej się zachodziło w fabule, tym robiło się ciekawiej. Wspomniany świat z godziny na godzinę stawał się coraz to bardziej intrygujący. To samo mogę powiedzieć o głównych bohaterach, a przede wszystkim o głównym antagoniście tej historii — Cicero, który szybko stał się najbardziej interesującą postacią. Mówiąc ogółem, fabuła jest naprawdę dobra. Nie jest co prawda tak niesamowita i zaskakująca, jak w The Last of Us II czy Resident Evil 8, ale wyszła ona naprawdę przyzwoicie.

F.I.S.T.: Forged In Shadow Torch

F.I.S.T.: Forged In Shadow Torch, TiGames

Zobacz również: Call of Duty: Vanguard – wrażenia po weekendowych beta testach

Przejdźmy jednak do punktu, który wybija tę produkcję na kompletnie innym poziom. Mówię oczywiście o gameplayu. TiGames stworzyło coś naprawdę niesamowitego i strasznie wciągającego. Posługiwanie się wielką mechaniczną pięścią, nigdy nie było tak przyjemne i tak płynne. Do tego dochodzi drzewko umiejętności, które nie jest przepełnione niewidocznymi zmianami w procentach siły czy szybkości, ale masą efektownych kombosów, które spektakularnie niszczą przeciwników. W międzyczasie odblokowujemy także umiejętności, które zdobyć można tylko dzięki przejściu dalej w historii. Do owych umiejętności należy między innymi podwójny skok, unik, który pozwala nam na przenikanie przez wrogów, czy też parowanie ciosów. Na początku gry nasz główny bohater zdaje się być w pewien sposób ociężały. Aczkolwiek pod koniec rozgrywki, Rayton, jest lekki jak piórko. Przez całą grę, coś odblokowujemy. Czy to nową umiejętność, czy może nową broń. Nie ma tutaj szans na nudę, no może oprócz samego początku.

F.I.S.T.: Forged In Shadow Torch

F.I.S.T.: Forged In Shadow Torch, TiGames

Jako że jest to platformówka, nie mogło tutaj zabraknąć platformowania. Tak samo jak walka z robotami, ten aspekt gry jest równie wspaniały. Aczkolwiek tak samo jak walka na początku, platformowanie na początku jest trochę za łatwe i nie wymaga wysilenia wszystkich zmysłów. Wszystko jednak się szybko zmienia. Po otrzymaniu takich umiejętności, jak unik na wszystkie strony czy podwójny skok, kolejne poziomy stają się naprawdę wymagające i czasami trzeba się porządnie skupić, aby przejść dalej. TiGames wykonało tutaj świetną robotę i mam nadzieję, że jeżeli powstanie (bardzo prawdopodobny) sequel, to pójdą o kolejny krok dalej i pokażą, jak powinno się robić platformowanie. Jedyne poziomy, do których mogę się przyczepić, to te podwodne… które w grach praktycznie zawsze są najbardziej frustrującymi poziomami.

F.I.S.T.: Forged In Shadow Torch

F.I.S.T.: Forged In Shadow Torch, TiGames

Zobacz również: Life is Strange: True Colors – recenzja gry. Kolorowo mi

Z całą pewnością mogę przyznać, że F.I.S.T.: Forged In Shadow Torch jest moim największym zaskoczeniem tego roku. Pierwszy raz o tym tytule usłyszałem tydzień temu i nie wiedziałem za bardzo czego się spodziewać. Jestem jednak niezmiernie szczęśliwy, że owa produkcja trafiła w moje ręce. Świetna grafika w połączeniu ze wciągającym gameplayem i interesującą historią to przepis na niesamowitą grę i tutaj szef kuchni nie zawiódł. Tak, są jakieś małe problemy, ale nie wpływają one znacząco na moją ocenę. Zdecydowanie polecam tę produkcję, która jest warta każdego grosza.

Redaktor współprowadzący działu Newsy

Wieloletni pasjonat filmów, zapalony gracz konsolowy, wielki fan komiksów i miłośnik seriali.

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?