Death Stranding
Death Stranding

Death Stranding Director’s Cut – recenzja gry. Przesyłki nigdy nie dostarczało się tak pięknie i tak sprawnie

Hideo Kijima dwa lata temu dostarczył nam grę, która wiele osób śmieszyła absurdalnym i „nudnym” gameplayem. Niejednokrotnie jednak słyszałem historie, że gdy w końcu któryś z tych malkontentów pograł w Death Stranding przynajmniej kilka godzin, wtedy zaczynał rozumieć, co autor miał na myśli. Produkcja ta była czymś niezwykły, bo choć często zmuszała nas do zabawy w kuriera, to jednak nie pozwalała oderwać się od konsoli. Co w takim razie zmienia Director’s Cut i czy warto jeszcze raz wrócić do zniszczonej Ameryki? Albo zwyczajnie czy jest to dobra okazja, aby pierwszy raz wskoczyć w egzoszkielet i dostarczyć kilka paczek? Zapraszam do recenzji.

O Death Stranding słyszał chyba każdy, kto choć trochę śledzi branżę gier. A nawet osoby z innego kręgu zainteresowań pewnie trochę musnęły informacji o grze, po ta dwa lata temu słała się popularnym motywem memów. Sam Porter w stroju rozpoznawalnych film kurierskich, czy Sam dowożący nam papier toaletowy na początku pandemii, to były prawdziwe virale. Wszystko to oczywiście związane było z nietypową rozgrywką w produkcji Kojimy. Oto bowiem znienawidzone przez wszystkich graczy opcjonalne misje poboczne polegające na dostarczeniu NPC-etom jakiś materiałów (potocznie zwane fedeksami), tu stały się rdzeniem całej rozgrywki. Główny bohater miał bowiem za zadanie przewozić między miastami niezbędne do funkcjonowania przedmioty. Cały problem w tym, że obecny świat jest miejscem mocno nieprzyjaznym i mało kto chce się wychylać poza bezpieczne bazy. Wszystko przez tak zwane Wdarcie Śmierci, które nawiedziło Amerykę i sprowadziło niewytłumaczalne zjawiska niezwykle niebezpieczne dla ludzi.

Zobacz również: Ghost of Tsushima Director’s Cut – recenzja gry. Jeszcze piękniej, jeszcze więcej, nadal fenomenalnie

Na wstępie warto zaznaczyć, że Death Stranding Director’s Cut nie idzie w ślady Ghost of Tsushima Director’s Cut. Nie znajdziemy tu rozbudowanego dodatku czy też nawet większych wątków fabularnych rozszerzających ukazaną wcześniej historię, jak było w grze o Jinie Sakaiu – wyspa Iki skutecznie zachęcała do zakupienia update’u. Nie dziwią mnie już słowa Kojimy sprzed kilku miesięcy, gdy wspominał o swoim niezadowolenie w związku z podtytułem „Wersja reżyserka”. Bardziej jest to właśnie aktualizacja na nową generację, która przy okazji dostarcza nam kilku nowych mechanik i malutki dodatkowy wątek. Oczywiście Ghost of Tsushima dodawała znacznie więcej, ale też za dodatek trzeba było sporo zapłacić (update kosztował 125 złotych), a Death Stranding na PS5 pobierzemy za niewielką dopłatą (30 złotych). I myślę, że Sony postąpiło tu bardzo fair.

Death Stranding na PS4 te dwa lata temu wyglądało naprawdę świetnie, więc w sumie twórcy nie musieli aż tak dużo poprawiać. Większa moc obliczeniowa pozwoliła jednak na grę w rozdzielczości 4K albo w 60 klatkach na sekundę, co już jest zachęcające. Przemierzanie górskich krajobrazów w znacznie większej płynności robi swoje i potęguje wrażenia. Druga kwestia to dźwięk 3D, który wznosi wrażenia dźwiękowe na wyższy level – a kto już sterował Samem, ten wie, że skradanie tu jest często kwestią życia i śmierci. No i oczywiście nie mogło zabraknąć implementacji funkcji kontrolera DualSense, co zawsze jest mocną stroną nowych gier Sony – nie inaczej jest i w tym przypadku. Nie prześcignięto tu jednak poziomu Ghost of Tsushimy, bo tam DualSense robił po prostu piorunujące wrażenie.

Zobacz również: Lost Judgment – recenzja gry. Nietuzinkowy detektyw z Kamurocho powraca

death stranding

Fot. Death Stranding Director’s Cut

To co tak właściwie znajdziemy nowego w Death Stranding Director’s Cut? Po pierwsze nową zawartość fabularną, ale tu jest dość skromnie. Jest to praktyczne jednak misja, która nic nowego nie wnosi. Może to być jednak gratka dla fanów twórczości Hideo Kojimy, bo jest to zadane żywcem wyjęte z kultowego Metal Gear Solid. Dalej to już tylko nowe mechaniki. Skupiono się tu przede wszystkim na pomocach umożliwiających sprawniejsze przewożenie/przenoszenie przez nas pakunków. Ciekawym gadżetem jest na przykład katapulta, która umożliwia przerzut paczek przez trudny obszar (na przykład strome doliny). Nie musicie jednak bać się o uszkodzenie bagaży, bo pakunki wyposażone są w spadochrony, które otwieramy tuż nad ziemią, aby nic nie zniszczyć. Co więcej, teraz możemy też stawiać specjalne rampy nad przepaściami, które umożliwią transport również przy użyciu motocyklu, a w transporcie pomoże nam nawet autonomiczny robot. I jeszcze aby ciut ułatwić rozrywkę, twórcy dodali możliwość wyłączania słupów, przez które szybko wykrywali nas terroryści. Ogólnie więc jest parę nowości pozwalających na sprawniejsze poruszanie się, co w rezultacie może przekonać do gameplayu trochę więcej osób.

Zobacz również: Death Stranding – recenzja wersji na PC

death stranding

Fot. Death Stranding Director’s Cut

Death Stranding Director’s Cut to zaledwie ulepszona wersja gry, która już podczas premiery dwa lata temu była świetna. Produkcja wygląda teraz jeszcze lepiej, a nowe mechaniki być może przyczynią się do tego, że gracze dadzą tytułowi od Hideo Kojimy drugą szansę. Sama gra jest bowiem niezapomnianym doświadczeniem i w tym temacie nic się zmieniło.

Ilustracja wprowadzenia: materiał prasowe

Redaktor prowadzący działu Gry

Gra więcej, niż powinien. Od czasu do czasu obejrzy jakiś film, ale częściej sięgnie po serial w domowym zaciszu. Niepoprawny fanatyk wszystkiego, co pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni.
|
[email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?