Oferta PlayStation Plus na marzec wzięła mnie z zaskoczenia. Po tonie gier indii, które Sony dawało graczom, dostaliśmy dwa duże tytuły- Bloodborne oraz Ratchet & Clank. I o ile bardziej szykowałem się na śmierć raz za razem w pierwszym tytule, to Ratchet wraz z Clankiem skradli moje serce od pierwszych chwil grania, aż po napisy końcowe tytułu.
Nie wiązałem żadnych nadziei z tą grą. Wiedziałem, że to platformówka, lecz w obecnych czasach wydawał mi się to raczej relikt przeszłości i uważałem, że lepiej by pasowała do konsol Nintendo. Nie grałem w żadną poprzednią część serii. Nie wiedziałem także o istnieniu filmu na podstawie gry. Rozpoczynając przygodę, byłem czysty jak łza, nie miałem żadnych uprzedzeń ani oczekiwań, byłem gotowy przyjąć to, co tytuł ma do zaoferowania. I to ile Ratchet i Clank mają do zaoferowania, zaskoczyło mnie, wbiło w fotel i nie pozwoliło oderwać się od konsoli. Okazało się, że to, czego mi właśnie brakowało, dobrej platformówki w czasach, gdy każda gra musi mieć otwarty świat, mechaniki RPG oraz takie same aktywności. Dzięki tej grze znowu mogłem czerpać radość z grania.
Produkcja Insomniac Games trzyma się złotej zasady dobrej platformówki ”stale coś nowego”. Gameplay z poziomu na poziom ewoluuje, zdarza się, że pomysły na rozgrywkę są całkowicie zmieniane lub pewne elementy zastępowane innymi. Zabieg ten od lat sprawia, że gracze się nie nudzą i stale są zaskakiwani. Dodatkowo deweloperzy perfekcyjnie wręcz wyważyli ilość eksploracji, poziomów zręcznościowych, walki oraz czynności pobocznych, dodając do tego jeszcze prosty, lecz satysfakcjonujący system rozwoju postaci. To sprawia, że cały czas chcemy grać, by dowiedzieć się, co będzie dalej. Mogłoby się wydawać, że platformówki to tylko bezmyślne parcie przed siebie, siekając wrogów, jednak takie rozwiązanie spowoduje, że szybko wyczerpie nam się pasek zdrowia i nawet liczne kule życia porozmieszczane w lokacjach nas nie uratują. Stwierdzenie, że grając Ratchetem, musimy obierać odpowiednią strategię do przeciwnika, byłoby na pewno na wyrost, jednak na różny rodzaj przeciwników, sprawdzą się inne rodzaje broni, co wymusza na graczu ich odpowiednie dobranie do sytuacji.
Zobacz również: Ash of Gods: Redemption – Recenzja turowego RPG od Aurum Dust
Gra posiada na wpół otwartą strukturę lokacji. Co to znaczy? Znaczy to, że lądując na danej planecie, mamy najczęściej kilka rzeczy do zrobienia i od nas zależy gdzie, pójdziemy pierwsze, czy w prawo, czy w lewo. Jest to jednak platformówka i możemy jedynie wybrać, którym korytarzem pójdziemy. Czy uważam to za minus? Jak najbardziej nie, dzięki temu rozgrywka jest dynamiczna, ciągła i nie nudzi. Mówiąc już o dynamice rozgrywki, nie sposób nie wspomnieć o warstwie wizualnej produktu, a jest ona po prostu ŚWIETNA!. Grając w Ratcheta i Clanka, poczuć się można, jak by się było w jednym z animowanych światów Pixara. To ile elementów widzimy, na pierwszy rzut oka może przyprawić o ból głowy. Lokacje w tle wyglądają widowiskowo, a często także monumentalnie. Przedmioty i budynki bliżej gracza, są wykonane z najwyższą precyzją. Wisienką na torcie oprawy wizualnej jest to ile rzeczy dzieje się na ekranie i jak świetnie są one animowane. Najlepiej jest podczas walki, kiedy wokoło lata masa pocisków, po planszy biegają przeciwnicy, a z pokonanych wysypują się śrubki- stanowiące walutę w grze. Przy takiej ilości rzeczy na ekranie, mogłoby się wydawać, że gramy na oślep, jednak tak nie jest. Nie wiem jak, udało się deweloperom tego dokonać, ale zawsze wiedziałem, co mam robić, gdzie jestem i którzy przeciwnicy do mnie strzelają, za to należą im się duże gratulacje.
Pisząc tę recenzję, muszę dodać coś o jeszcze jednym plusie gry, o arsenale broni, jakim dysponuje Ratchet. Ilość i różnorodność pukawek, jakimi możemy pokonać wrogów imponuje, a to, jaki efekt uzyskamy z połączenia różnych rozwiązań, zależy tylko od naszej wyobraźni. Moim ulubionym połączeniem jest zamienienie wrogów w owce Owaconatorem, następnie zmuszenie ich do komicznego tańca wystrzeloną kulą dyskotekową, a następnie zamienienie je w pikselowe modele, które potem rozpryskują się na setki małych elementów. Opis, może nie zachwyca, ale gwarantuję, że wygląda to komicznie i nad wyraz interesująco. Do całokształtu produkcji dochodzi także, bardzo dobrze wykonana lokalizacja tytułu. Każda postać brzmi autentycznie i nawet przez myśl mi nie przeszło przełączanie się na angielski dubbing. Po raz kolejny tytuł na wyłączność PlayStation brzmi świetnie również po polsku.
Zobacz również: Far Cry 5 – recenzja gry
Mamy rok 2018, a ja zachwycam się platformówką, zamiast najnowszym tytułem, rozgrywającym się w ogromnym, otwartym świecie wypełnionym akcją. Już samo to świadczy o jakości tej produkcji, którą polecam każdemu, kto chce na chwilę oderwać się od obecnych trendów dominujących w branży, na rzecz czerpania czystej rozrywki z grania. Jeśli stęskniliście się za czasami dzieciństwa, kiedy to platformówki były jednym z przewodnich gatunków na sklepowych pułkach, to właśnie nadarza się okazja, aby sobie je przypomnieć. Ratchet & Clank to sama frajda z grania
OCENA: 85/100
PLUSY:
• Świetna gra platformowa wybijająca się ponad obecne trendy
• Przykuwająca wzrok, kolorowa oprawa wizualna
• Humor
• Dobrze wykonana polska lokalizacja
• Zróżnicowany arsenał broni
MINUSY:
• Brak kanapowego coopa
• Niewykorzystany potencjał grania Clankiem
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe