Żona szpiega – recenzja filmu Kiyoshiego Kurosawy | 15. Azjatycki Festiwal Pięć Smaków

Żona szpiega, najnowszy film Kiyoshiego Kurosawy, jest historycznym thrillerem szpiegowskim. Chociaż zrealizowany w kolorze i 8K to poprzez swoją formę zamienia się w wehikuł czasu i przenosi nas prosto w objęcia starego kina. Dlaczego? Oglądając go poczułem się niczym podczas kolejnego seansu dreszczowca z lat 40. spod znaku Hitchcocka. Recenzja prosto z 15. Azjatyckiego Festiwalu Filmowego Pięć Smaków.

Przywołany powrót do przeszłości nie jest wyłącznie wynikiem przeniesienia przez Kurosawę akcji do lat czterdziestych czy pieczołowitego odtworzenia scenografii, kostiumów, fryzur, nastrojów i życia ulicznego. Japoński reżyser postarał się również, by film wyglądał niczym zrobiony w tamtych czasach, co obserwujemy w specyficznym kadrowaniu, reżyserii, muzyce, aktorstwie, wyborze bohaterów i miejsc akcji. Nie bez powodu krytycy filmowi przywołują w swoich recenzjach nazwisko Hitchcocka, mistrza suspensu i szpiegowskich melodramatów. I chociaż twórca Tokijskiej sonaty zarzeka się w wywiadach, że nie starał się naśladować stylu angielskiego reżysera, to oglądając Żonę szpiega nie da się nie odczuć w filmie wyraźnych wypływów zachodniego kina czwartej dekady XX wieku.

Zobacz również: 15. Azjatycki Festiwal Filmowy Pięć Smaków – co warto obejrzeć?

yu aoi 2020 film

fot. kadr z filmu Żona szpiega

Przede wszystkim dostrzec można to poprzez tempo prowadzenia narracji, sposób odkrywania kolejnych elementów fabuły, budowanie scen. Każdy, kto obejrzał chociaż jeden film sprzed już około osiemdziesięciu lat wie, że nawet mimo pojawienia się w otwarciu tzw. hitchcockowskiego trzęsienia ziemi, to intryga zazwyczaj delektuje się swoją niespiesznością. I Kurosawa czyni podobnie w swojej Żonie szpiega. Startuje od wtrącającej w przyszły klimat filmu mocnej sceny aresztowania, ale przez następne kilkadziesiąt minut skupia się przede wszystkim na przypomnieniu tła społeczno-politycznego, atmosfery życia w nacjonalistycznym kraju szukającym szpiegów, wrogów ojczyzny i wtrącającym się w każdy, nawet najdrobniejszy aspekt prywatności i przedstawieniu wszystkich kluczowych bohaterów. Wszelkie tropy dotyczące głównej historii rzucane są delikatnie, w przypadku tego filmu, w przelotnych spojrzeniach, minimalnych wtrętach do dłuższych scen.

Zgadza się więc, że znajdziemy w filmie Żona szpiega wiele elementów pastiszu, ale w zainteresowaniu Kurosawy nie leży samo odtwarzanie schematów starego kina. Ponad retro styl wyrastają przede wszystkim eksponowane przez scenarzystów moralne i etyczne dylematy głównych bohaterów, których katalizatorem jest przywołanie mrocznej karty z historii własnego kraju, w tym przypadku zbrodni wojennych Armii Kwantuńskiej na terenie marionetkowego państwa Mandżukuo. Mamy tu interesująco przedstawiony konflikt typowy dla azjatyckich bohaterów, w którym indywidualny bunt krzyżuje się z posłuszeństwem wobec społeczeństwa, a każda z postaci musi w obliczu przerażającej prawdy zadecydować o tym czy być wiernym państwu, ideałom czy bliskim.

Zobacz również: Najlepsze seriale japońskie Netflix | TOP 10

żona szpiega kurosawa 2020 zdjęcie

fot. kadr z filmu Żona szpiega

W środku tego konfliktu znajduje się Satoko, tytułowa Żona szpiega, której perspektywa jest dominująca w filmie. Postać początkowo beztroska, politycznie nieświadoma i bezwarunkowo podporządkowana patriarchalnemu systemowi, wraz z uświadomieniem jej przez zakochanego w niej przyjaciela-policjanta prawdy o swoim mężu postanawia przejąć inicjatywę i stać się rozgrywającą w szpiegowskiej rozgrywce, której stawką jest jej przyszłość. Wiarygodności tej typowo filmowej postaci nadaje wcielająca się w Satoko Yu Aoi. Aktorka nie tylko bez fałszu obrazuje transformację swojej postaci, ale i daje popis aktorstwa w przejmujących, finałowych scenach filmu, w których jej postać w nieoczywisty sposób balansuje między zdradą i wiernością, szaleństwem i spokojem, rozpaczą i szczęściem.

Żona szpiega Kiyoshiego Kurosawy okazał się być filmem przedstawiającym intrygujące postaci dokonujące trudnych wyborów i posiadającym ciekawe zwroty akcji oraz retro styl, który sporą część widzów może zniechęcić swoją archaicznością. Mimo wszystko, warto dać szansę pierwszej kostiumowej produkcji w filmografii reżysera Pulsu i Kuracji, za którą został nagrodzony na Festiwalu Filmowym w Wenecji.

Zobacz również: Dziewczyny z Dubaju – recenzja filmu. Can’t buy me love


Film dostępny do obejrzenia do 29 listopada na stronie internetowej 15. Azjatyckiego Festiwalu Filmowego Pięć Smaków.


ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Zastępca redaktora naczelnego

Kontakt: [email protected]
Twitter: @KonStar18

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?