Zaułek koszmarów w reżyserii Gulliermo del Toro, twórcy takich dzieł jak Kształt wody czy Hellboy, opowiada historię młodego kuglarza, który prędko brnie po szczeblach drabiny sukcesu. Po drodze jednak napotyka się on na uzdolnioną psychiatrę, posiadającą swoje nikczemne plany co do naszego głównego bohatera. Główna obsada składa się z takich gwiazd jak: Bradley Cooper, Cate Blanchett, Willem Dafoe, Rooney Mara, Ron Perlman, Richard Jenkins czy Toni Collette.
Na starcie muszę od razu wyznać, że już od dłuższego czasu żaden film nie wpadł mi w pamięć tak bardzo, jak najnowsza kreacja del Toro. Mimo tego, że na seansie byłem ponad tydzień temu, nadal rozmyślam nad tą produkcją. Co więc musiał uczynić ten tytuł, aby otrzymał tak pozytywną opinię? Zacznijmy może od wizualnej strony tego filmu. Guillermo del Toro ukazał nam tutaj dwie strony amerykańskiego świata, które tak naprawdę różnią się tylko wyglądem. Na początku poznajemy ubogi i szalony biznes cyrkowy, który rozświetlany jest przez wielokolorowe lampki umieszczone przy atrakcjach, ale nie brakuje tutaj także pochłaniającego widza mroku. Z zachwytem i niedowierzaniem oglądałem każdą scenę na wspominanym jarmarku. Sam design lokacji zasługuje na wiele nagród, a do tego dochodzi świetnie dobrane oświetlenie, które w znakomity sposób oddaje atmosferę danej sceny. Szkoda tylko, że reżyser nie dał nam jeszcze trochę więcej czasu z tym otoczeniem.
Po cyrku przychodzi czas na drugą stronę barykady, czyli ten luksusowy i majętny świat, który na zewnątrz może się wydawać o klasę wyższy, ale w środku jest pełen tak samo naiwnych i bezmyślnych głupców. Po tym przeniesieniu akcji miałem wrażenie, jakbym oglądał kompletnie inny film. Porzucona została przyjazna, cyrkowa atmosfera, a wprowadzona została zimna, rządzona pieniędzmi kraina Stanów Zjednoczonych z lat 40. XX wieku. Działa to jednak na korzyść filmu, gdyż wspomniane amerykańskie czasy zostały oddane we wspaniały sposób. Czuć ten neo-noirowy klimat, który na pewno zachwyci nie jednego kinofila.
Nie wyszłoby to jednak tak wspaniale, gdyby nie główna, gwiazdorska obsada, a w szczególności duet Cooper-Blachett. Dwójka ta kompletnie skradła moje serce. Jeżeli owa produkcja zostanie uznana przez Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej, to będę im zagorzale kibicował. Nie chcę oczywiście nic ujmować reszcie obsady, która bez jakichkolwiek wątpliwości, sprawdziła się świetnie. Nie było tu ani jednego performance’u, który wyrzucił mnie z tego świata i historii. Trzeba także pochwalić Robina D. Cooka, który zajął się castingiem tych wspaniale zagranych ról.
Dwie i pół godziny to, nawet jak nie dzisiejsze standardy, niemała ilość czasu spędzonego przed ekranem. Uwielbiam ten film całym sercem, ale niestety muszę przyznać, że momentami trochę się ciągnął i nie było do końca wiadomo, do czego to wszystko dąży. Brakowało mi tutaj trochę celu, w którego kierunku zmierzał nasz główny bohater, czegoś, co jeszcze bardziej wkręciłoby mnie w przedstawioną historię. Koniec końców i tak byłem usatysfakcjonowany niespodziewanym — w mojej opinii — zakończeniem. Drugi akt potrzebował czegoś, co pobudziłoby widza do dalszego oglądania. Pierwszy oraz trzeci akt wykonuje swoją robotę naprawdę znakomicie, a wprowadzone tempo wydaje się być doskonale wymierzone.
Wiem, że ostatnio otrzymujemy dużo wielkich premier typu Spider-Man: Bez drogi do domu czy Krzyk, ale z głębi serca zachęcam was do spróbowania najnowszego dzieła Guillermo del Tor. Myślę, że po wyjściu z kina będziecie równie zadowoleni co ja i może wam też owy film utkwi w pamięci. Jest to wspaniała i pouczająca historia, w której nie brakuje plot twistów, czy wciągających sytuacji. Do tego dochodzą przepiękne zdjęcia i set design, które wciągają nasze umysły w ten szalony, ale realistyczny świat neo-noirowy. Sam duet Bradley Cooper-Cate Balchett powinien być dla was zachęcający, gdyż naprawdę z zachwytem się ich oglądało. Moim skromnym zdaniem jest to jedna z najciekawszych kreacji Guillermo del Toro. Mam szczerą nadzieję, że w przyszłości otrzymamy dużo więcej tego typu produkcji.
Ilustracja wprowadzenia: 20th Century Fox
Zgadzam się w 100%. Wizualnie i aktorsko znakomity, fabularnie także bez zarzutu (wszystkie strzelby Czechowa w punkt), Guillermo i Bradley w naprawdę świetnie formie.