Wszystko wszędzie naraz – recenzja filmu! W wieloświecie szaleństwa i bodźców

Najlepszy film o multiwersum ever! – tego typu hasła są nam prezentowane w przypadku Wszystko wszędzie naraz praktycznie z każdej strony. Biorąc pod uwagę pozytywnie baitowy charakter tego zdania nie sposób było, abym się tym filmem nie zainteresował. Nie była to jedyna przyczyna, jednak kiedy w Infinity War Doktor Strange mówił o grubych milionach przypadków przegrywania z Thanosem nie można było nie być zaintrygowanym. Oto bowiem w kinie ktoś na tak ogromną skalę próbować będzie światów równoległych, co otwiera przed twórcami kopalnię nowych pomysłów. Problem w tym, że wśród włodarzy MCU do tej kopalni nikt nie wchodzi, stojąc przed jej drzwiami i zastanawiając się, kto tam może być, rzuca nam efekty tych rozważań na ekran. Dlatego też, mimo że na myśl przychodzi nam w przypadku hasła multiwersum w kinie jedno, dobrych jego wcieleń trzeba na ten moment szukać gdzie indziej. And there’s A24…

W szalonym filmie duetu Daniels nie potrzeba szumnych zapowiedzi. Po krótkim wprowadzeniu w historię rodzinki naszych bohaterów ruszamy z całą koncepcją. Rodzina jak rodzina, ma swoje problemy, żyje nieźle, ale to całe niezłe życie trzyma się u nich na umowie z bankiem i wywiązanymi przez nią relacjami. Stając oko w oko z możliwością utraty tego, co ma, przed naszą główną bohaterką otwiera się szansa. Jest nią pewna opaska na głowę, pokazująca mapę światów równoległych. A to, jak łatwe stają się dzięki niej podróże między tymi światami, zaraz zrobi nam cały długi seans.

Fanfary i oklaski pójdą do wszystkich, którzy są odpowiedzialni za to, jak wykorzystano w tym filmie muliwersum. Piastuje ono dla tej opowieści tak dużo funkcji, że nawet nie wiem, od czego zacząć. Pozamaterialna podróba Google Maps, która bardziej przyziemnie opisuje tu nowe światy, w takim samym stopniu, jak funkcję fabularno-narracyjną pełni również rolę symboliczną, w innych życiach odbijając to jedno prawdziwe (o ile prawdziwe) i dwa główne wpływy na jego kształt. Jest nimi, co dość oczywiste rodzina, ale także fakt, jak bardzo przebodźcowane jest nasze odbieranie współczesnego świata. Mętlik, jaki tworzą w głowie Evelyn równoległe rzeczywistości w równym stopniu, co z istnienia ich samych wynika z tego, jak łatwe jest poruszanie się między nimi i jak mało istotne pojedyncze zdarzenia mogą je zmieniać. Każde wychodzące ze zmiany swego działania inne życie jest poprawioną wersją tego szarego, w które zostaliśmy wprowadzeni. Nie bez przyczyny również wspomniana zmiana jest możliwa po wywołaniu jakiegoś rodzaju bólu.

Zobacz również: Czarny Krab – recenzja filmu Netflixa. Najgorszy wypad na łyżwy 

Największym bólem jest jednak dla głównej bohaterki tego filmu relacja z córką, której szkic poznamy we wspomnianym rodzinnym początku, po czym pójdzie swoim torem. Z uwagi na nią Joy jest w równoległych rzeczywistościach czarnym charakterem i to dlatego będąca jednym z motywów filmu misja ratowania świata, jest w rzeczywistości próbą naprawy relacji rodzinnych. Podczas seansu bardzo często możemy się czuć skonfudowani i zastanawiać się, skąd się biorą kolejne inkarnacje filmowego świata (w szczególności te parówkowe ręce i wielkość roli, jaką w większości sytuacji odgrywa grana przez Jamie Lee Curtis urzędniczka, będąca jakby drugim największym czarnych charakterem rzeczywistości Evelyn), jednak gdy sprowadzimy to wszystko do ziemi, zaczynamy ten seans odnajdywać. Pomaga również najbardziej odjechane wcielenie naszej bohaterki, to powiedziałbym, nie chcąc zdradzać zbyt wiele, najbardziej statyczne.

Najważniejsze co cenię i uwielbiam w tym filmie, jest jednak to, co ukrywa według mnie trzecia rola światów równoległych. Jest to rola, jaką pełnią, na wspomnianym wcześniej poziomie narracyjno-fabularnym. Mam wrażenie, że wszystko to, co starałem się przekazać w dwóch poprzednich akapitach, jest istotą wyłącznie dla mnie, jego fabułą w moich myślach i na seansie, odbytym u mnie w głowie podczas przesiadywania na sali kinowej. Wszystko wszędzie naraz prostą metaforą wozu, w którym jeżdżący po równoległych światach ludzie się komunikują zdaje się zdradzać, że to, kto prowadzi ten fabularny busik, zależy wyłącznie od Ciebie, a znaczenie filmowi możesz nadać sobie sam. Twórcy o wyobraźni działającej nieco szerzej niż przeciętny Kowalski będą mogli natomiast nam w tym pomóc.

Zobacz również: Squid Game – twórcy planują 2. sezon serialu i nowy o wiele brutalniejszy film!

Chciałbym jeszcze zejść na ziemię i przy okazji opowiedzieć o tym, jak ten mariaż znaczeń i światów na ekranie wygląda, dlatego też przejdę do tej kwestii. W końcu świetną sprawą jest również to, jak znakomicie ten film wygląda, a także, jak w zwariowanych scenach akcji jest zainscenizowany. Wyobraźnia nie ma tutaj żadnych ograniczeń, gros pomysłów wyrasta zarówno z odważnej koncepcji, jak i pomysłów pojawiających się w każdym z nowych swiatów. Oprócz samych fajerwerków wizualnych, które świetnie wyglądają na wielkim ekranie, możemy też podziwiać fantastyczny montaż, pomagający nam zdobyć choćby niewielkie obycie w tym świecie. Świetnie radzą sobie też aktorzy, którzy dostali równie dużą swobodę interpretacyjną scenariusza, przez co dodają do postaci tak dużo siebie, jak to tylko możliwe.

Porównania do nowego Doktora Strange’a który wyjdzie za miesiąc pojawić się będą musiały, kampania promocyjna cały czas w nie brnie, chcąc pokazać, że jeśli multiwersum, to przed wejściem w świat kolejnych nic nie warych cameo marvelka, warto sprawdzić, co ma do zaoferowania duet Daniels. Wtedy będziemy mogli pomyśleć, żeby dać im w ręce podobną swobodę i sequel Shang-Chi (zgadzają się nawet niektóre nazwiska w obsadzie), a będziemy mogli w końcu uzyskać multiwersum na wysokim poziomie, w odpowiednim budżecie. Bo Wszystko wszędzie naraz to film, który chętnie zamieniłbym ze wspomnianym, zaplanowanym na początek maja marvelkiem budżetem i możliwościami. Jedna rzecz mogłaby jednak zostać. Lepiej, żeby ten film otwierała plansza z logiem A24 niż Disneya. To praktycznie zawsze bowiem będzie zwiastować lepszą jakość.

Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.

Kontakt pod [email protected]

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?