Supernova to film utrzymany w jedności czasu i miejsca. Nie jest to jednak jakieś wytworne mieszkanie, a tylko ulica. Jezdnia wraz z kilkoma drzewami po bokach, na której dochodzi do katastrofy. Młody polityk popełnia błąd, a przypadek sprawia, że życie jego i całej wsi zostanie wywrócone do góry nogami. Oprócz tego jest policjant, wezwany na miejsce akcji, którego z tym wydarzeniem będzie powiązany emocjonalnie nieco silniej. Zaczyna się gra.
To nie jest długi film, jednak jest to zdecydowanie jego zaleta. Wiąże się ona z przyjęciem wspomnianej konwencji. Nikt nie rusza się tu z miejsca akcji, tylko buduje napięcie i dostarcza nam kolejne informacje wyłącznie tam, dzięki czemu temperatura filmu ani trochę i ani na chwilę nie spada. Od samego początku produkcji udaje się zaintrygować, a pierwsze skrzypce cały seans grają zazębiające się relacje i karuzela coraz to mocniej buzujących emocji. Trudno jest mi cokolwiek tutaj opowiedzieć, nie opierając tego o spoilery.
Widać podczas seansu jak bardzo malutki i oszczędnie zrobiony to film. W pewnym momencie bohaterowie proszą o przylot helikoptera. Czekamy na niego długo i zostaje jedynie usłyszany, a nie pokazany. Jedna z twórczyń filmu podczas konferencji prasowej stwierdziła, że pomysły reżysera i ekipy przyprawiały ją czasem o ból głowy ze względu na dopięcie budżetu. Wspomniała również o tym, że plany produkcji mogły pokrzyżować nawet nieco za długie opady. Dzięki temu powstał fantastyczny przykład na to, że to nie pieniądze są najważniejsze. Nie mam pod ręką statystyk, jednak jest to prawdopodobnie najtańszy film tegorocznego Festiwalu. A jeden ze zdecydowanie najlepszych.
Nie uświadczymy tu również gwiazd z pierwszych stron gazet i ze ścianek największych premier. Główne role grają Marcin Hycnar (na tym festiwalu akurat obecny, zagrał jeszcze w Piłsudskim i cofanym i przywracamy Solid Gold) i Marek Braun. Nie oszukujmy się, nawet mniejsze filmy konkursu głównego miały na liście płac nieco bardziej znane nazwiska. Mniej opatrzona obsada jednak wywiązuje się znakomicie ze swojej roli.
Imponującym jest również fakt, jak dobrze Supernova działa jako komentarz społeczny. Podczas gdy z buńczucznych zapowiedzi Patryka Vegi wychodzi pseudofilm, który nie chce i nie może urazić nikogo, Bartosz Kruhlik w swoim filmie przemyca strzał w system bardzo celnie. Nie ma tu choćby sekundy wypominania, nazw partii czy wyolbrzymionych aktorów polityków, a działa. Daje do myślenia dużo bardziej, niż wszystkie filmy Patryka wzięte razem.
Kiedy na początku realizacji filmu stoi talent i pomysł, droga do sukcesu wydaje się krótsza. Supernova ma oba te składniki, do których dokłada przemyślaną i bezbłędną realizację. Wychodzi z tego 78 minut najintensywniejszego przeżycia, jakie do tej pory zafundował mi ten gdyński festiwal. A w końcu po takie się tu przyjeżdża.
Zwiastun wygląda świetnie. Idę! 🙂
Wow. Zapowiada się na prawdę dobry polski film!
Planuje w sobotę iść na Supernova. Było głośno o tym filmie w Gdyni, ma świetne recenzje, liczę na wspaniała kinową ucztę, wreszcie Polski film na, który warto iść.
Czytając takie komentarze o filmie nie sposób, nie zaostrzyć sobie apetytu na seans 🙂
Warto iść i zobaczyć to czego nie umie w swoich filmach zrobić Patryk Vega – autentycznie sportretować społeczność i zbudować postacie tak charakterystyczne, że widz może miejscami zapomnieć, że ogląda film..
Świetny, mocny, polski film. Trzyma w napięciu, dobrze się ogląda. Nagroda w Gdyni jak najbardziej uzasadniona 🙂