Small World to pod pewnymi względami film podobny do innych produkcji Patryka Vegi, pod innymi zupełnie różny od jego dotychczasowych dzieł. Co przede wszystkim odróżnia go od poprzednich to fabuła, która istnieje i mniej lub bardziej (raczej mniej) spaja cały film. Dostajemy historię policjanta, Roberta Goca (w tej roli Piotr Adamczyk) prowadzącego wieloletnie śledztwo w sprawie porwanej dziewczynki. Zagłębiając się w temat niewolnictwa, wykorzystania seksualnego i pedofilii, Goc powoli pogrąża się w coraz mroczniejszych myślach i podaje w wątpliwość własną tożsamość. Głównego bohatera obserwujemy tylko w przełomowych momentach śledztwa, zawsze gdy udaje mu się natrafić na odpowiedni trop, nie jest to więc zbyt spójna fabuła. Trzyma się jednak tego głównego wątku i dzięki temu mamy wrażenie, że oglądamy jedną historię, a nie zbiór niepowiązanych ze sobą szokujących scen, które do niczego nie prowadzą.
Drugą ważną różnicą jest sama tematyka, a raczej próba podejścia do niej. Wciąż głównym zabiegiem narracyjnym reżysera jest przedstawienie największych skrajności, najbardziej szokujących i obrzydliwych sytuacji. Znów wziął na warsztat ciężki, sensacyjny temat. Przez to jednak, że jest to temat handlu ludźmi i pedofilii, nie mogło się skończyć na obrzydliwych gagach, przerysowanych postaciach i śmiania się z przekleństw. W samym temacie Vega otarł się o prawdę, choć szukał w zupełnie nie tym miejscu. Niektóre sceny, choć przerażające, nie wydawały się wcale przerysowane. Jednak podejmowanie tak trudnego tematu, opowiadanie o traumie i najgorszych z emocji – matek, którym porwano dzieci, tych dzieci wykorzystywanych seksualnie, których dzieciństwo kończy się zanim były w stanie cokolwiek zrozumieć, ludzi negujących własną tożsamość pod wpływem gwałtu – trzeba mieć minimalny poziom empatii. Patryk Vega go nie posiada. Nie rozumie on emocji swoich bohaterów, nie rozumie, co się dzieje w ich życiach i co tak naprawdę ich zmienia. Small World to wciąż film, który podąża za sensacją, wydaje mu się, że przekazuje jakąś prawdę o świecie, dopatruje jej się zupełnie nie tam, gdzie ona jest.
Jest to również produkcja fatalnie wyreżyserowana. Dzięki mocno zarysowanemu głównemu wątkowi, wiadomo co się dzieje, ale poszczególne sceny zdają się wynikać z siebie tylko przez przypadek. Czas akcji chyba nie był pojęciem nikomu znanym na planie. Mamy sceny, w których policja i przestępcy niemal wpadają na siebie, a jednak musimy uwierzyć, że trop został zgubiony. Fabuła, choć istnieje, ma tyle dziur i nielogiczności, że film mógłby skończyć się przynajmniej kilka razy, gdyby tylko bohater zachowywał się jak racjonalnie myślący policjant. Zdaje się też, że Vega kompletnie nie wiedział, co zrobić z dziećmi na planie, nie umiał sprawić, by ich występ w filmie wydawał się prawdziwy. Nie pomogła międzynarodowa ekipa. Poza Adamczykiem żaden z aktorów nie wypada dobrze.
Small World to kolejna produkcja spod znaku „obnażam mroczne kulisy [tu wstaw dowolną rzecz]”. Sam reżyser wypowiadając się o tym filmie, przyznaje, że praca przy nim bardzo go zmieniła i opowiadanie o tej tematyce odcisnęło na nim swoje piętno. Równocześnie znów podkreśla misyjny charakter filmu – marzy mu się, że dzięki niemu ludzkość przejrzy na oczy i być może uratuje to jakieś życia. Być może w całym swoim życiu Patryk Vega nie słyszał o pedofilii lub handlu ludźmi. Bo jego film wydaje się mówić jedno – „patrzcie, ludzie, istnieje coś takiego, to jest zorganizowana przestępczość”. Jak to działa, jak się przed tym chronić, gdzie zgłaszać się z prośbą o pomoc, do jakich instytucji, jak rozpoznawać przemocowe zachowania, jak pomóc ludziom w traumie i gdzie szukać dla siebie i innych pomocy psychologicznej – to są pytania, na które ten film nie odpowiada. Stara się jednak udzielić odpowiedzi na pytanie „dlaczego tak się dzieje” – odpowiedzią jest działanie szatana, a bronić się przed tym można, idąc do spowiedzi. Czuję, że Patrykowi Vedze bardzo mocno odjechał peron.
Nie wiem, czy montażyście zwiastuna filmu Small World bardziej mam ochotę postawić piwo, czy dać po pysku za to, że skłonił mnie do odwiedzenia kina. Wiem natomiast, że zamiast oglądać cały film Patryka Vegi, można obejrzeć zwiastun i wyobrazić sobie porządny dramat psychologiczny, w którym fabuła i emocje bohaterów mają sens, a temat pedofilii nie zostaje potraktowany jak kolejna sensacja. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek wychodząc z kina, nie wyszedł rozczarowany. Fani Vegi zawiodą się tematyką, brakiem typowych „śmiesznych” gagów, bluzgów lecących na prawo i lewo i tym, że film jest w większości nie po polsku. Ludzie, którzy po obejrzeniu zwiastuna, pomyśleli, że być może reżyser zmienił swój sposób opowiadania na lepszy, dostaną… cóż, po prostu kolejny film Vegi.
Ilustracja wprowadzenia: kard z filmu Small World