Kumandra była kiedyś jednym silnym krajem, gdzie ludzie w otoczeniu smoków żyli w zgodzie ze sobą. Tamte dni dawno minęły. Na świecie pojawiły się druny – bezkształtne i bezrozumne bestie zmieniające ludzi w kamień, a kraj w ruinę. Smoki zniknęły, ludzie przestali sobie ufać i Kumandra podzieliła się. Wojowniczka Raya, córka przywódcy Serca kraju, poszukuje legendarnego ostatniego smoka, by naprawić błędy przeszłości – swoje i innych.
Najnowsza animacja Disneya powala kreacją świata. Kumandra i jej pięć różniących się od siebie części to kraj egzotyczny, barwny, a także przede wszystkim żywy. Pełen zwyczajów i tradycji wynikających z jego unikalnej historii, położenia geograficznego oraz tego malutkiego szczególiku, że mieszkały w nim kiedyś smoki. Żyją w nim ludzie nie tylko ważni i wielcy, lecz także prości, próbujący jakoś radzić sobie z niebezpieczeństwem, które może nadejść niespodziewanie. Pełno również w tym świecie tęsknoty za dawnymi, lepszymi czasami, kiedy kraina tętniła życiem, a smoki i ludzie nie byli jedynie posągami, które mija się po drodze.
Fantastyczny świat filmu wypełniają pełnokrwiste postaci. Począwszy od głównej bohaterki – Raya jest wyszkoloną wojowniczką z konfliktem wewnętrznym i jednym celem. Nie ufa nikomu, a całe zło świata upatruje w sobie. Towarzyszą jej ludzie (i nie tylko) z całego kraju, każdy z własną smutną historią, a wszystkie związane z czyhających wszędzie niebezpieczeństwem – wierny wierzchowiec Rai, ogromny pancernik, młody kucharzyk z własną, pływającą restauracją, złodziejskie niemowlę i trzy opiekujące się nim małpy oraz samotny i twardy jak skała mistrz topora. Jest też smok, który bardziej niż wielkiego obrońcę ludzkości przypomina po prostu miłego i trochę dziwnego kolegę ze szkoły. Nie można zapomnieć również o rywalce Rai – jest to postać wiedziona własną motywacją i własnymi zasadami i trudno jej nie rozumieć, a to rzadkość wśród antagonistów. To również kolejna fantastyczna wojowniczka.
Ciekawe postaci wrzucone w pieczołowicie stworzony świat to przepis na dobrą historię. Interakcje między bohaterami dostarczają humoru, a ich motywacje i cele ścierają się, popychając akcję do przodu. I tu pojawia się największy mój zarzut do filmu – fabuła pędzi na złamanie karku, odwiedza kolejne rejony Kumandry, dołącza kolejne postaci do drużyny, a wszystko dzieje się za szybko i za łatwo, by mogło być prawdopodobne. Czasem, żeby rozwiązać wielki problem wystarczy linijka dialogu, innym razem postać lub miejsce zdaje się odpowiadać idealnie na potrzebę chwili. Wynika to z tego, że twórcy chcieli upchnąć za dużo z ogromu świata i postaci w jednym filmie, więc musieli używać skrótów. Trochę z tymi skrótami przesadzili. Jednak zdecydowanie można przymknąć na to oko, biorąc pod uwagę, jak dużo film oferuje w zamian.
Raya i ostatni smok to nie tylko epicka przygoda, ale też opowieść o ludzkiej naturze. Nie bez powodu największym zagrożeniem są bezkształtne druny, z którymi nie można paktować, ani przeciągnąć na którąkolwiek ze stron. Trawią wszystkich bez wyjątku, złych, dobrych, bogatych i biednych. Są jak zaraza. To od ludzi zależy, czy doprowadzą do jeszcze większego chaosu swoim brakiem zaufania do innych, czy się zbiorą i wspólnie rozwiążą problem. Jest w tym uniwersalne przesłanie, aktualne w przypadku trwającej właśnie pandemii, zbliżającej się katastrofy klimatycznej i wielu innych.
Raya i ostatni smok to w pierwszej kolejności film przygodowy, a dopiero w drugiej animacja dla dzieci. Zarówno młodsi, jak i starsi znajdą w nim coś dla siebie. Polecam wybrać się na film do kina. Animatorzy stanęli na wysokości zadania, dając życie postaciom i otaczającemu ich światu. Każdy kolejny fragment Kumandry wygląda fantastycznie, a klimat dopełnia świetna muzyka Jamesa Newtona Howarda. Pozwala w pełni zanurzyć się w opowieści o smokach, ludziach i tym, co ich łączy.