Michał Kondrat to autor licznych dokumentów i fabularyzowanych dokumentów o tematach i postaciach ważnych dla Katolików. Swoim najnowszym dziełem postanowił sprawdzić się w kinie fabularnym. Na wstępie zaznaczę też, że Prorok to moje pierwsze filmowe spotkanie z reżyserem. Niestety nie zaliczę go do udanych. Nie zachęciło mnie też do nadrobienia filmografii polskiego filmowca. Po seansie mogę stwierdzić, że reżyser chce tworzyć mało złożone kino religijno-patriotyczno-narodowe, lubi gitarowe riffy, ale i chętnie przeładowuje fabułę wątkami.
Teoretycznie film Prorok to przekrojowa opowieść biograficzna koncentrująca się na ostatnich dwudziestu pięciu latach życia Stefana Wyszyńskiego. Jej osią są kolejne sceny negocjacji i walki o rząd dusz Wyszyńskiego z władzą PRL (podobno na podstawie prawdziwych stenogramów z podsłuchów), natomiast fabuła zaczyna się od zakończenia internowania Prymasa w Komańczy, skacze przez kolejne daty, wydarzenia, a kończy wraz z informacją o dacie śmierci. Dla pełnego obrazu dodam, że wpadamy jeszcze na chwilę do czasów II Wojny Światowej, a konkretnie sceny bitewnej, w której to duchowny wybiega z okopów, by heroicznie uratować rolnika, który postanowił zasiać pole w czasie nalotu bombowców. Przypadkowe powiązanie z biblijną przypowieścią? Nie sądzę. Wracając do tematu, w praktyce Prymas znika z ekranu po inscenizacji obchodów Tysiąclecia i nawet w finale zostaje zepchnięty do poziomu postaci pobocznej. Dlaczego? Do głosu dochodzą wtedy wszystkie wątki dotychczas orbitujące wokół postaci Wyszyńskiego – zadziornej nastolatki z patologicznej rodziny, męża próbującego odzyskać żonę, gabinetowych rozgrywek rządzących – ale i reżyser czuje potrzebę wplatania ich oraz inscenizowania kolejnych ważnych wydarzeń historycznych (strajk i walki z milicją na Pomorzu) czy nawet wybrania Karola Wojtyły na papieża.
Zmarły ponad czterdzieści lat temu duchowny to dla współczesnych jedna z tych osób z galerii o tytule Ważny Polak. Kondrat w swoim filmie nie próbuje odejść z tej drogi ani na centymetr. Gdzieś tam użyje kilku sztuczek by pokazać Prymasa z bardziej ludzkiej strony, pijącego alkohol czy mówiącego, że nie słodzi herbaty. Nie zmienia to jednak faktu, że filmowy Wyszyński jest całkowicie przesłodzony, a jego wizerunek jest rodem z obrazka dawanego dzieciom przez księży po kolędzie. Postać krystaliczna, spokojna, ciepła, współczująca, wybaczająca wszystkim, a do tego zręczny polityk grający na nosie komunistom, drogowskaz moralny i patriotyczny. Piękna laurka, nawet zasłużona, ze sztuką nie ma zbyt wiele wspólnego. A wcielający się w kardynała Sławomir Grzymkowski w pełni oddaje się tej reżyserskiej wizji przechodząc przez cały film ze stałą, posągową miną.
Dlatego też najciekawsze, chociaż traktowane po łebkach, momenty w tym rozlazłym trochę thrillerze politycznym, trochę dramacie biograficznym, to te związane z postaciami pobocznymi, w których kiełkowały interesujące dylematy moralne bohaterów. Przyjemnie patrzy się również jak Adam Ferency bawi się karykaturalną kreacją Władysława Gomułki. Aktor błyszczy w swoich scenach, ożywia ciężkie i nudne dialogi, a jedna ze scen, przy lepszej jakości filmu, pewnie miałaby szansę stać się viralem, niczym prawdopodobna jej inspiracja, czyli bunkrowa połajanka Hitlera z niemieckiego filmu Upadek.
Prorok to po prostu kino wyzute z większych artystycznych ambicji. Fabularne kino rekolekcyjno-przypominające, że Stefan Wyszyński Wielkim Polakiem był. Z ładnymi obrazkami, monotonnym tempem, przesytem wątków, budżetem idącym na inscenizowanie kolejnych ważnych wydarzeń z PRL. Bez dobrej reżyserskiej ręki, bo w filmie głównie przemawiają, wygłaszają kazania, rozmawiają albo gdzieś siedzą i jadą. A jak pojawia się scena akcji to taka pożal się Boże lub pełny odlot, czyli odrzut od milicyjnej pałki niczym od uderzenia młotem Thora (uwiecznione np. w 1:50 w zwiastunie). Co tu więcej pisać, wielkich pielgrzymek na seansach filmu Michała Kondrata raczej nie będzie. A i mimo posiadania wspomnianej sceny w slow-motion to bezpośrednio konkurować z nową superprodukcją Marvela będzie jej ciężko.
Ilustracja: materiały prasowe
Zaskakująco dobry film, pokazujący kawał historii Polski, o ktorej jakoś juz nie pamiętamy, więc tym bardziej warto sobie przypomnieć jak to za komuny bywało, aktorzy dobrze dobrani, akcja ciekawa, wartka, oglada się naprawdę dobrze, POLECAM
Nie zgadzam się z oceną Pana Konrada Stawińskiego, ponieważ moim zdaniem filmu „Prorok” nie można mierzyć taka samą miarą jak innych filmów fabularnych. Pan recenzent urodził się w takich czasach, w których komunizm przeszedł już do historii. Przede wszystkim film realistycznie przenosi obraz zastraszonego, upadlanego społeczeństwa, oplątanego podsłuchami i brutalną przemocą. Bez nadziei na to, że „jedynie słuszna władza” ma jakiś związek z moralnością , logiką. Film trwa ok. 2 godzin – trudno w nich streścić życie człowieka – ale postawę Prymasa podano w pigułce, na bazie najważniejszych faktów. Jeżeli Autor recenzji określa film jako „kino wyzute z większych artystycznych ambicji”, to widać nie zdaje sobie sprawy, że taka była rzeczywistość PRL – bez nadziei i bez ambicji. Kto tego nie przeżył, nie umie ocenić filmu, bo ocenia go z wygodnej pozycji obecnej rzeczywistości.
Film dobrze oddaje atmosferę czasów, w których przyszło żyć Kardynałowi. Nie można oceniać filmu poprzez fabułę. Fabuła ułatwia zrozumienie, jaki był beznadziejny komunizm i socrealizm. Dziś trudno uwierzyć, że tak było. Podsłuchy, bieda i beznadzieja oraz wszechmocna władza komuchów. Mogli człowieka zabić, zabrać z ulicy i uwięzić w imię trwania komunistycznego PRL-u.
Atmosfera tamtych beznadziejnych lat oddana doskonale, ale ten kto urodził się w postkomunie nie zrozumie. Nie uwierzy, że było wszystko tak bezsensownie totalitarne.
Ogólnie zgadzam się z recenzją. Dodam tylko, że postacie drugoplanowe są skrajnie przerysowane, a okres rządów Gomułki przedstawiony w barwach biało-czarnych. Ale są też odbiegające od tego schematu wstawki. Pierwsza, to uwaga Kliszki, że katecheza w szkole to najlepsza droga do ateizacji młodzieży. Druga, to postać biskupa Baraniaka nałogowo palącego papierosy i pijącego koniak (prymas nie pił). Niby to efekt brutalnego śledztwa w czasach stalinowskich, ale odbiega to od cukierkowatego wizerunku polskiego Kościoła.
dziś oglądnęłam wreszcie film Prorok,bardzo dobry film,rewelacyjna gra aktora grającego rolę kardynała Stefana Wyszyńskiego,zresztą gra wszystkich aktorów jest świetna..dziwię się tylko ,że tak krótko był ten film emitowany w kinach a jeśli już był to w godzinach np 15 sta lub 10 rano ,..nie wiem dla kogo takie godziny na pewno nie dla osób pracujących i szukałam w necie i wreszcie dziś na cda można go zobaczyć..polecam bardzo i na pewno oglądnę go nieraz