Pracownik miesiąca – recenzja świetnej francuskiej komedii

Czasem trzeba odpocząć od kinowych blockbusterów czy taśmowo produkowanych filmów zdającego się popadać w coraz to większą desperację Netfliksa. Do zdecydowanie najlepszych pozycji na tego typu detoks są europejskie produkcje – a w tym przypadku konkretnie francuskie. Przyjrzyjmy się zatem, jak wypadł Pracownik miesiąca – dystrybuowana przez Galapagos Films komedia, która w nadchodzący weekend wchodzi do kin.

Punkt wyjścia filmu, którego reżyserem, współscenarzystą i odtwórcą najważniejszej postaci jest Jérôme Commandeur, jest dość absurdalny, co zresztą sprawnie wprowadza nas w klimat tej przewrotnej francuskiej komedii. Bez ogródek zostajemy przeniesieni wraz z głównym bohaterem do prawdziwej dżungli, gdzie nasz niezręczny jegomość wraz z taksówkarzem zostają ujęci przez lokalne plemię. Tam czeka go wyzwanie życia: szczere opowiedzenie swojej historii, inaczej marny jego los.

pracownik

kadr z filmu Pracownik miesiąca

I nie, to nie jest wstęp do jakiegoś filmu przygodowego. Vincent Peltier to urzędnik finansowy, który postrzega swój zawód jako powołanie. Przez lata zdążył wyrobić sobie porządną pozycję na ciepłej francuskiej posadce, opływając w życiowe wygody – także wynikające ze skrzętnie przyjmowanych okazjonalnych łapówek. I wszystko to funkcjonuje pięknie – aż do sądnego dnia, gdy dochodzi do redukcji etatów. Mimo to nasz urzędnik-zawodowiec nie ugina się pod próbą pozbycia się go za pomocą sutej odprawy, rozpoczynając wojnę z ambitną panią inspektor. Wysyła go raz za razem w posterunki w różnych miejscach na Ziemi, by go zniechęcić i doprowadzić swoje zadanie do pełni sukcesu.

pracownik

kadr z filmu Pracownik miesiąca

Pracownik miesiąca to swojego rodzaju film dwuwarstwowy. Z początku widać w nim głównie absurdalny humor  z równie abstrakcyjnymi sytuacjami i spojrzenie na pewne mechanizmy francuskiego urzędnictwa na wesoło. I gdy wydaje się, że Commandeur będzie tak jechać aż do samego końca, gdzieś w okolicach drugiego aktu dochodzi do pewnego przemieszania tej konwencji z nieco poważniejszym wydźwiękiem. Tym samym w większości unikając przesadnego moralizowania, porusza się sporo życiowych spraw, takich jak przeciwstawianie chodzenia drogą na skróty bardziej samoświadomemu i bezinteresownemu trybowi życia – wciąż jednak pozostając w komediowym tonie.

pracownik

kadr z filmu Pracownik miesiąca

Dużą zaletą dzieła Commandeura jest także świeżość pewnych konceptów i niepopadanie w typowe dla gatunku schematy. Oprócz świetnie rozpisanego Vincenta, znajdziemy masę barwnych postaci – często mających pewne groteskowe cechy, ale jednocześnie bardzo ludzkie. Znalazło się nawet miejsce dla Christiana Claviera. Weteran francuskiego kina stworzył swojego rodzaju guru urzędników, swojego rodzaju wzór Peltiera, do pewnego momentu postać bez skazy. Na szczególną pochwałę zasługuje także chociażby Pascale Arbillot, wspaniale odnajdując się w scenach z bohaterem, stanowiąc swojego rodzaju przewrotną quasi-antagonistkę.

Ostatecznie Pracownik miesiąca traktuję jako jedną z najprzyjemniejszych tegorocznych filmowych niespodzianek. Ukazywanie absurdów francuskiego opiekuńczego państwa przywodzi lekko na myśl dawne dzieła naszego Bareji, a w inteligentnym dowcipie znajdzie się z lekka jadowity posmak, ale i pewna refleksja. I choć pod koniec twórcy idą już trochę za bardzo w happyendowe klisze, na dłuższą metę nie powinno to zaburzać obrazu całości.

Zastępca redaktora naczelnego

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?