Wydaje się, że Pan Wilk ma wszystko. Dochodowe zajęcie (nieważne, że nie niezbyt legalne), pieniędzy jak lodu i przede wszystkim grupę oddanych przyjaciół. Media – głównie programy informacyjne donoszące o kolejnym skoku – nazywają ich „Pan Wilk i Spółka”. W skład „spółki” wchodzą: pan Wąż – ekspert od włamań, a przy tym ponurak i pesymista ze słabością do świnek morskich, pan Rekin – mistrz kamuflażu i entuzjasta rozwiązań siłowych, pan Pirania – nieco szalony, zawsze gotowy do zrobienia zadymy (dosłownie), oraz pani Tarantula – najlepsza hakerka w mieście. Nieuchwytni, niedoścignieni, na ich widok obywatele uciekają w przerażeniu, a cały szwadron policji nie jest w stanie ich prześcignąć. Okazuje się jednak, że tym, co może naruszyć dotąd bezbłędną złodziejską grupę, nie jest wcale misternie zaplanowana akcja organów ścigania. Tym czymś jest zwątpienie.
Film Pan Wilk i Spółka stosuje ciekawy zabieg względem swoich postaci. Inaczej niż w Zwierzogrodzie, tutaj świat zaludniają głównie ludzie, a tylko kilkoro bohaterów jest zwierzęcych – głównie nasi bohaterowie tytułowi. Od razu jasna jest metafora – pan Wilk, pan Wąż, pan Rekin, pan Pirania i pani Tarantula to stereotypy, reprezentują tych, których świat postrzega jako „tych złych”, nie dając im pokazać się z lepszej strony. Pod zwierzęcych bohaterów możemy sobie podstawić stereotypowe wyobrażenia ludzi, których postrzega się jakoś przez pryzmat wyglądu, pochodzenia, narodowości, płci. Film stawia pytanie – czy źli są źli, dlatego że są źli, czy to społeczeństwo każe im przybierać określone role. Odpowiedź wydaje się jednoznaczna, ale zanim zostanie w pełni sformułowana, obserwujemy pana Wilka i spółkę, jak zaczynają wątpić w swoje niecne intencje, powoli odkrywają w sobie dawno zapomniane dobro i uczą się na nowo czerpać z niego radość.
Wszystko to w konwencji i w klimacie rodem z filmów Guya Richie, Ocean’s Eleven i innych gangsterskich komedii o napadach. Pan Wilk i spółka mają rozpracowany scenariusz skoku na każdą okazję, ekipa świetnie się dogaduje, każda z postaci niemalże bezbłędnie spełnia swoją rolę w grupie, plany nawet jak się sypią, to znajdują się wymyślne rozwiązania, a bohaterowie są na tyle sympatyczni, że się im kibicuje. Pan Wilk w świetnie skrojonym białym garniturze roztacza swój urok osobisty na wszystkich wokół, przy okazji podbierając portfele i biżuterię zauroczonych nim rozmówców. Całości dopełnia absurdalny, kreskówkowy humor, który pozwala uwierzyć w każdy nieprawdopodobny plan.
W animacji pozwolono sobie na wiele i całość – od wyglądu postaci i świata, po dynamizm i szybkość poszczególnych ujęć – wygląda świetnie. Dużo z humoru tego filmu to zabawy prawami fizyki (które nie istnieją), kształtami i możliwościami cielesnymi zwierzęcych bohaterów, a do tego forma animowana bardzo dobrze się sprawdza. Dzieje się dużo, szybko i kolorowo. Są napady na bank, pościgi samochodowe i ucieczki z więzienia. Są bale, tańce, śpiewy, kłótnie i pojednania. Jest Rekin jako mistrz kamuflażu i sztuczne wąsy, na które każdy się nabiera. Wszystko jest bardzo ładnie animowane.
Choć zgubić się raczej nie sposób, a przesłanie jest proste i przystępne dla dzieci, miejscami fabuła jest tak absurdalna, że nawet biorąc pod uwagę konwencję i humor, nie sposób tego kupić. Twórcy chcą opowiedzieć coś stereotypach, a raczej przestrzec przed ślepym podążaniem za nimi, ale sami popadają często w okropny banał, jak choćby przy sposobie przedstawiania zachowań „dobrych” i „złych” (ile można oglądać przeprowadzania staruszek przez ulicę i ściągania kotków z drzewa). Celem tutaj było raczej zrobienie rozrywkowego filmu o napadzie, niż edukowanie najmłodszych. Ale myślę, że młodzi widzowie nie będą zbytnio narzekać, bo zabawy na seansie będą mieli sporo, a w razie czego rodzic czy nauczyciel im dopowie, co trzeba.
Pan Wilk i Spółka to czysta rozrywka z prostym przesłaniem, kupą naprawdę fajnego, inteligentnego humoru i sympatycznymi postaciami. Animacja służy zabiegom fabularnym i wygląda świetnie. Momentami bywa zbyt prosto, a czasem zbyt głupio, ale dobrze się to ogląda, nie ma nic nieprzystępnego dla oczu dzieci i spokojnie można się wybrać całą rodziną do kina. Dzieci będą miały frajdę, bo dużo się dzieje i są ładne zwierzątka, a dorośli, bo to typowy heist movie, w którym odnajdą nawiązania do klasyki gatunku.