Naprzód – recenzja filmu. Coaching Pixara

W całym tym natłoku korpofilmów Disneya i zakopaniu przez niego funu, jaki czerpaliśmy lata temu z oglądania naszych ulubionych marek, Pixar jawi się jako ostatnia ostoja tradycyjnych wartości. Kiedy z każdego rogu jak nie Król lew to skierowane do wielbicieli innych marek nieznośne fanserwisy, studio z Emeryville stara się wprowadzić powiew świeżości. Dlatego też to właśnie oni wydają w tym roku dwie produkcje, które są od początku do końca oryginalne. Gdy poprzednio zdarzało się im wypuszczać do kin dwa filmy jednego roku, była między nimi zdecydowana dysproporcja. Zarówno Auta 3 nie jeździły w lidze Coco, jak i Dobry Dinozaur wysiadał w starciu z jednym z najlepszych filmów ubiegłej dekady, fantastycznym W głowie się nie mieści. I choć Co w duszy gra to dalej mój najbardziej oczekiwany film tego roku, jestem w stanie założyć, że dysproporcja w 2020 będzie mniejsza. Ten na papierze słabszy z filmów, Naprzód jest już bowiem znakomity. A ta recenzja udowodni Wam dlaczego.

Naprzód to historia dwóch braci. Ian i Barley (albo w polskiej, fantastycznie przełożonej wersji Janko i Bogdan) żyją sobie normalnie w mniej normalnym świecie. Nie, żeby miała tu miejsce apokalipsa zombie albo inne kataklizmy, jednak na ulicy będziemy mogli spotkać mantykory, mandat wypisze nam policjant o czterech nogach, a i magia będzie miała tu swój udział. Magia odkryta przez naszych chłopaków z okazji urodzin tego drugiego, gdy zmarły ojciec postanawia wprowadzić ich do zabawy. Zostawia przedmiot do czarowania, kryształ z mocą i instrukcję, jak na jeden dzień przywołać go do życia. Kryształ jednak psuje się w połowie drogi, dlatego też zamiast całości Tatusia mamy tylko nogi. Na szczęście Bogdan, ze swojej magicznej planszowej gry wie, że gdzieś w tym kolorowym świecie jest drugi. Tak mówi mu jego planszówka. A przecież ona jest na faktach.

Zobacz również: Sonic. Szybki jak błyskawica – Recenzja. Jeż też człowiek!

Wyruszymy więc z bohaterami w szaloną i dynamiczną przygodę, w której klasycznie czas wyznacza zachód słońca, a każda minuta bliżej ciemności zbliża naszych bohaterów do niepowodzenia. Na wyobraźnię na pewno może zadziałać fakt, że wyprawa, duże marzenia i przygody są dla naszych chłopaków na wyciągnięcie ręki. Kierunek w prawo na autostradzie i już mamy magiczne wzgórze. Twórcy nie maskują mocno odrębności wykreowanego świata, nie zatracając jednak przy tym jego magii. Dawno wykreowana przez Pixara rzeczywistość tak mocno nie intrygowała.

Drugi i najważniejszy plus Onward to fakt, że bajka ta sprawdzi się fantastycznie tam, gdzie powinna, czyli w oczach dzieci. Wydaje mi się, że bodaj od czasu pierwszych Iniemamocnych studio nie stworzyło animacji, której potencjał na stanie się ogromnym dziecięcym hitem byłby tak duży. Wszystko jest tu kolorowe, magiczne i wyjątkowe, a do tego podlane garściami naprawdę dobrego, błyskotliwego, choć prostego humoru. Świat jest przepiękny, urzeka wykonaniem i kolejnymi pomysłami inscenizacyjnymi a sama historia to czysta przygoda, która może sprawić, że wasz maluch będzie chciał uciec z domu i sobie poczarować. Tak jak to moje pokolenie, po powrocie z pierwszego Harry’ego Pottera.

Zobacz również: Kraina lodu 2 – recenzja sequela najbardziej dochodowej animacji w historii

Nie myślcie jednak, że jak starszy już z Ciebie gość, to wypad z dzieciakiem skończy się 110 minutami nudy. Nic takiego nie ma tu miejsca, bo Naprzód to też naprawdę mądra opowieść. Może nieco wtórna i czasem niepotrafiąca dobrze się określić, ale zgrabnie próbująca odnaleźć nam tożsamość swoich bohaterów i jeszcze lepiej podnosząca na duchu. Nie jest to poziom największych filmów studia i bardziej obeznanemu widzowi zdarzy się zadać w głowie pytania dotyczące logiki w tym filmie, wraz z najważniejszym – Czemu to się dzieje dopiero teraz?, jednak na pewno nie zepsują nam seansu. U Spielberga przecież też nie wszystko było wytłumaczalne.

Polska wersja językowa jest naprawdę znakomita i udaje jej się przemycić dużo humoru z naszego podwórka. Nie sprawi to jednak, że nie będę z ciekawością wypatrywał oryginalnej, w której tak jak w ostatnich częściach Avengers, sprzeczki będą prowadzić we własnych osobach Tom Holland i Chris Pratt. Wersja, którą otrzymałem już teraz, jest jednak również więcej niż satysfakcjonująca. Pixar znowu dostarcza film, którego nie da się nie lubić. A w dodatku taki, który jeszcze bardziej polubią dzieciaki.

Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.

Kontakt pod [email protected]

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?