Matka/Android przenosi nas do niedalekiej przyszłości, w której z niewiadomych przyczyn, dochodzi do buntu androidów. Historia skupia się na Georgi (Chloë Grace Moretz), młodej ciężarnej kobiecie, oraz jej chłopaku Samie (Algee Smith). Ich celem jest przeprawa do Bostonu, ale żeby tam dotrzeć, będą musieli pokonać tereny opanowane przez roboty.
Szczerze mówiąc bardzo czekałem na tą produkcję. Motyw ciąży w czasach apokalipsy zawsze jest czymś przejmującym, wywołuję to w widzu wiele emocji. Wątek androidów, które odzyskują kontrolę nad swoimi czynami też jest czymś niezwykle ciekawym, co udowadniała już wcześniej niejedna produkcja. Co więc tu poszło nie tak? Jakim cudem twórca mając dwie składowe, które łączą się w emocjonalny rollercoaster, stworzył takie nudne, nieangażujące partactwo? Powiem wam jak. Złożył je z miliona widzianych wcześniej i do bólu przeoranych kliszy. Nie zawarł w nim scen, które mogły wywołać najwięcej emocji, tylko przeskakiwał z akcją dalej. Używał plot twistów, które mogłaby przewidzieć każda osoba widząca w swoim życiu więcej niż trzy filmy. Scenariusz tej produkcji ma masę problemów. Od prowadzenia akcji do dialogów, przy których czasem mamy wrażenie, jakby bohaterowie nie zdawali sobie sprawy w jakiej są sytuacji. MASAKRA!
Ten film, mimo masy niedociągnięć, ma pewne plusy. Największym z nich jest rola Chloë Grace Moretz, która w porównaniu do reszty produkcji zasługuje na Oscara. Aktorka wycisnęła ze swojej postaci co mogła. Tylko i wyłącznie dzięki niej jedna z ostatnich scen miała jakieś brzmienie, wywołała jakieś większe emocje. Należą jej się za to brawa, bo czułem, że jako jedyna starała się wyciągnąć ten film z bagna w jakim się znalazł. Drugą rzeczą, którą mógłbym jeszcze wyróżnić, są kwestie wizualne. I nie, nie są one na tyle świetne by się nad nimi rozwodzić, ale są na tyle poprawne, żeby o nich wspomnieć i pokazać czemu nie wystawiłem temu tytułowi najniższej noty.
Osobiście bardzo zawiodłem się na Matka/Android. Gdy pierwszy raz usłyszałem o tym filmie zacząłem mu bardzo kibicować. Zostałem kupiony pomysłem, wizją i klimatami postapokalipsy. Ostatecznie dostałem produkt o wątpliwej jakości, ze słabym scenariuszem, który wygląda jakby zabrakło na niego pomysłu. Wielka szkoda. Zdecydowanie nie polecam oglądać tego filmu. Myślę, że jest cała masa lepszych sposobów na zagospodarowanie sobie dwóch godzin. Jeżeli już koniecznie chcieliście go obejrzeć to nikogo nie zatrzymuję, ostrzegam jednak, żeby nie robić sobie zbyt dużych oczekiwań co do seansu.
Ilustracja wprowadzenia: Netflix