Kurier – recenzja nowego filmu Władysława Pasikowskiego!

Romans historii Jana Nowaka-Jeziorańskiego z Władysławem Pasikowskim wydawał się ze wszech miar mieć sens. Oto reżyser będący legendą kina sensacyjnego w Polsce miał się zmierzyć z historią skrojoną pod jego kino. Opowieścią wojenną z zacięciem sensacyjnym. Skompletował do tego międzynarodową obsadę. Choć przed prezentacją spodziewałem się jakiegoś większego nazwiska, w stylu Patricka Wilsona w Jacku Strongu, trzeba przyznać, że lista płac i tak robi wrażenie. Oprócz tego jednak film wygląda naprawdę oszczędnie, wręcz telewizyjnie.  Do tego stopnia, że czasem może sprawiać wrażenie oglądania kolejnego sezonu Czasu Honoru. Brakuje tylko Agnieszki Więdłochy i ratowania jej z getta.

Polscy superbohaterowie, których historie przenosi się na srebrny ekran, są lepsi od swoich amerykańskich odpowiedników pod tym względem, że żyli naprawdę. Mimo że to, co Kurier ma do powiedzenia o Janie Nowaku-Jeziorańskim, kłóci się nieco z różnymi źródłami historycznymi, to mamy do czynienia z kompetentnym filmem historycznym, który spokojnie może być programem seansu wielu wycieczek szkolnych. Nie wiem jednak, czy to do końca to, czego można oszukiwać po nowej produkcji, co by nie mówić, legendy polskiego kina. Powinien się tu więc odnaleźć także każdy wielbiciel kina sensacyjnego. Jak więc będzie z nimi? No, różnie…

fot. Bartosz Mrozowski

Największy problem, jaki Kurier ma w budowaniu napięcia, to fakt jak łatwo i szybko wszystko naszemu bohaterowi przychodzi. Wiadomo, historia musi mieć odpowiednie tempo, finał znamy wszyscy, a i bohater jest kreowany na idącego do celu bez względu na cokolwiek, jednak trudno czasem poczuć wagę wydarzeń. Nasz Kurier ma w swojej podróży oprócz zacięcia także mnóstwo farta, który czasem wyrasta poza nasze pojmowanie. Rzadko kiedy we wcześniejszej twórczości Pasikowskiego można było wskazać taki problem. W dodatku nierówność powagi wydarzeń czuć także w innych elementach filmu. Dla przykładu pierwsza scena, w której świetnie odegrana przez Patrycję Volny musi dokonać wyboru, jest znakomita i swój ciężar dźwiga, natomiast w momencie kulminacyjnym mamy nagromadzenie zarówno wielkich postaci, jak i wielkich dylematów, ale to, co wisi w powietrzu, nijak ma się do najlepszych momentów filmu. Tu widać spory problem.

Zobacz również: Leaving Neverland – recenzja wstrząsającego dokumentu, który pogrzebie legendę Michaela Jacksona

Do tego, tak jak wspomniałem wcześniej, dochodzi wrażenie budżetowości. Choć można było pokusić się o jakieś efektowne sceny, nie ma tego w ogóle, a i scenografia nie zawsze daje radę. Kiedy oglądamy komputerowy, średnio wyglądający Londyn przypominamy sobie przecież, że kino polskie wygląda w dzisiejszych czasach znacznie lepiej. Stolica Wielkiej Brytanii też więc powinna. Niezależnie od tego, czy prawdziwa czy tylko podrobiona.

fot. Bartosz Mrozowski

Swoją robotę robią jednak aktorzy, zarówno Ci pierwszo jak i drugoplanowi. Cała trójka, którą film kreuje na głównych bohaterów, daje sobie rade bardzo dobrze, a na drugim planie widzimy całą plejadę gwiazd ekranu, w rolach gwiazd polskich podziemnych władz tamtego okresu. Tym sposobem oglądamy m.in. Grzegorza Małeckiego jako gen. Bora-Komorowskiego, Zbigniew Zamachowski gen. Chruściela-Montera a Sławomir Orzechowski premiera Stanisława Mikołajczyka. Wszyscy wyciągają ze swoich ról tyle, ile się da, jednak szkoda, że scenariusz nie daje im więcej pola do popisu. Na przykład poprzez ograniczenie trochę kłującego w uszy patosu w dialogach.

Zobacz również: Kapitan Marvel – recenzja originu, którego nie potrzebowaliśmy

Pasikowski po raz kolejny daje dowód tego, że w kino zwyczajnie umie, dlatego spod jego ręki wychodzi niezły film, który nie jest lepszy z powodu braków nieleżących po stronie reżysera. Ciągle jednak widzom lubiącym uniwersum polskich superbohaterów da sporo satysfakcji. Polski James Bond zakończył swoją misję powodzeniem. Nie było w tym filmie widać, żeby była ona specjalnie trudna, ale zagłębienie się w temat pozwala mimo wszystko w to uwierzyć. A warto przecież o takich ludziach pamiętać.  

Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.

Kontakt pod [email protected]

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?