dzienna zmiana
dzienna zmiana

Dzienna zmiana – recenzja filmu Netflix. Łowcy Wampirzych Zębów

Gdyby skakanie po różnych tematach równało się jakości, Netflix przebiłby pod tym ostatnim względem wszystkie pozostałe platformy, specjalnie się przy tym nie mocując. Realia są jednak nieco inne, stąd zbyt często mamy do czynienia z półproduktami. Jak jest tym razem? Sprawdźmy Dzienną zmianę, ostatnimi czasy bardzo popularną na platformie.

Jamie Foxx najwyraźniej postanowił pomiędzy wcielaniem się w Mike’a Tysona pomocować się nieco z wampirami. Nie jest jednak typowym łowcą krwiopijców, jakiego moglibyśmy sobie wyobrazić. Bytuje bowiem w dosyć specyficznym uniwersum, gdzie przedstawiciele tej branży pracują pod przykrywką (w jego przypadku – czyszczenie basenów), a ich centrum dowodzenia to korporacja wzięta niemal z jakiejś wariacji The Office. Gdy poznajemy naszego bohatera, znajduje się w dość niekorzystnej sytuacji. Potrzebując pieniędzy na czesne dla córki, musi w przeciągu tygodnia zebrać okrągłą sumę.

dzienna zmiana

kadr z filmu Dzienna zmiana

Sam koncept brzmi idealnie na absurdalną czarną komedię. I gdyby całość poprowadził twórca w rodzaju Taiki Waititiego, być może mielibyśmy jedną z najlepszych letnich, lekkich produkcji roku. Niestety, zajęły się tym osoby takie jak kompletny nowicjusz na polu reżyserskim J.J. Perry czy Shay Hatten – człowiek, który popełnił scenariusze Armii umarłych i Armii złodziei. To daje nam totalną gatunkową mieszankę – i wyjątkowo nie jest to bynajmniej komplement.

Dzienna zmiana ma wiele problemów, ale nade wszystko nie może się zdecydować, na jaki akcent położyć nacisk. Raz próbuje być gatunkową parodią, innym razem slasherem, jeszcze w innych momentach próbuje nieco odbić piłeczkę, dodając namiastkę bardziej egzystencjalnego spojrzenia na wampirzy żywot. I co najgorsze, absolutnie nic z tego nie wychodzi. Film wypełniony jest suchymi, wymuszonymi żartami, sceny akcji jak już się pojawiają, są absolutnie nieangażujące i przewidywalne, a momenty „poważniejsze” rażą pustotą, naruszając i tak szczątkową narrację.

dzienna zmiana

kadr z filmu Dzienna zmiana

Zobacz również: Bullet Train – recenzja filmu. Wysiądź albo zgiń!

Aktorzy mają nieszczęście operować w kompletnie niekonsekwentnej i niezręcznie prowadzonej historii, którą trudno wybronić. Postać Foxxa na przykład jest outsiderem swojej organizacji z zupełnie absurdalnych przyczyn, sama quasi-korporacja dla wampirów to zaś papierowy twór, którego zasady w bezsensowny sposób blokują swoich pracowników. Dave Franco postawiono z kolei w typowej roli gryzipiórka bez doświadczenia w terenie, który nagle (i, nawiasem mówiąc, bez większego sensu) dodano jako niechcianego partnera głównej postaci – czyli typowe comedy relief. Złoczyńcom próbuje się chwilami nadać nieco więcej charakteru, jednak koniec końców są po prostu bossami do zabicia. Szkoda na to talentu chociażby znanego z serialu Dark Olivera Masucciego. Klisza kliszę pogania, w dodatku nie ma kto tego wszystkiego odpowiednio uporządkować. W zasadzie jedynie Snoop Dogg na drugim planie zdaje się nie dusić w całym tym bajzlu, bawiąc się lekko konwencją i… nie oszukujmy się, będąc sobą, bo mimo wszystko żaden z niego aktor.

Podsumowując, Dzienna zmiana zgrabnie wpisuje się w dzisiejsze standardy obejmujące przede wszystkim Netfliksa. To nieśmieszna, pozbawiona scenopisarskiego kręgosłupa opowiastka, którą można sobie ewentualnie (ale bardzo ewentualnie) włączyć na jakąś imprezę domową, żeby coś sobie leciało w tle. A szkoda, bo sama idea miała pewien potencjał.

Zastępca redaktora naczelnego

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?