Cruella – recenzja filmu Disneya! Dwie Emmy i trzy dalmatyńczyki

Można się kłócić, które z obecnych poczynań Disneya przynoszą nam najmniej ciekawe filmy, ale każdy przyzna, że recykling klasycznych animowanych hitów jest w czołówce. Nie chce mi się już jednak pięćdziesiąty czwarty raz narzekać, jak wersje live action bajek naszego dzieciństwa są złe, bo do niczego to nie poprowadzi. Także z tego powodu, że teraz sytuacja jest nieco inna. W przypadku Cruelli projekt ma mniej tabelki, a więcej twórczych aspiracji. I choć w sumie trudno mi powiedzieć dlaczego tak się stało, to jestem z tego powodu szczęśliwy. Na wielki powrót do kin, który z racji opasłości repertuaru można rozpatrywać jako wznowienie z przytupem, Disney przygotował film przyzwoity.

Stery projektu powierzono Craigowi Gillespie. Poprzedni film tego gościa, I, Tonya, nie dość, że był znakomity, to jeszcze stylowo nie wydawał się tak łatwy do zabicia przez korporacyjne piekiełko. Nie jest to wypalony Tim Burton czy Guy Ritchie, któremu odbiera się z rąk wszystkie karty, karząc tworzyć bajkę dla dzieci. Największy atut tego twórcy to bowiem interesujące historie, które do tej pory umiał opowiadać z odpowiednią narracyjną werwą. Wystarczyło więc taką nakręcić raz jeszcze.

fot. Laurie Sparham. © 2021 Disney Enterprises, Inc. All Rights Reserved.

Cruella to origin story. Tradycyjne, bez większych ambicji, za to z odpowiednią disneyowską pompą. Stoi za tym całe dobrodziejstwo tego inwentarza. Nie jest to zatem historia, która wyrzuci Was z butów i którą będziecie od początku do końca śledzić z niesłabnącym zainteresowaniem. Ma jednak swoje niezaprzeczalnie jasne strony, które Gillespie z powodzeniem eksponuje.

Zobacz również: Armia umarłych – recenzja filmu Zacka Snydera. Zabił to i uciekł z tego miasta

Głównym jest Emma Stone. Postawienie na nią to dla Disneya pewniak, bo pozycję w ostatnich latach wypracowała jedną z lepszych w swoim pokoleniu i to zarówno na poletku nagrodowo-artystycznym, jak i blockbusterowym. Tytułowa rola w tym filmie wymaga połączenia emploi lekko niezdarnej dziewczyny z sąsiedztwa z szaloną projektantką, biegającą w wystawnych strojach rodem z Faworyty Lanthimosa, w bardziej bajkowej wersji. W jednym i drugim gwiazda La La Land odnajduje się znakomicie, jednocześnie swoją charyzmą cały czas rządząc tym filmem. Cała reszta Cruelli tańczy, tak jak Stone zagra.

fot.  Laurie Sparham. © 2021 Disney Enterprises Inc. All Rights Reserved.

Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to trudno mi zlokalizować target tej produkcji. Definitywnie nie będzie dla dzieci, co widać już od pierwszych scen i dramatycznych wydarzeń, które się wtedy dzieją, jednak podczas całego seansu również nie znajdzie się zbyt wiele momentów dla najmłodszych. Choć nie brakuje żarcików i różnego rodzaju humoru, ton całości jest raczej mroczny. Wygląda to odważnie, ale ze względu na sztampowość historii może nie być odpowiednio satysfakcjonujące także dla starszego widza. Nawet mimo wystawnych bali, na których możemy podziwiać wiele znakomitych kreacji, a których podczas seansu odwiedzimy kilka.

Zobacz również: Co w duszy gra – recenzja animacji Pixar. Sky is no longer the limit

Przykład Cruelli pokazuje, że naprawdę niewiele trzeba, żeby film można było postrzegać nieco cieplej, niż Króla lwa, Mulan czy całą resztę produkowanego przez Disneya na szkieletach swoich klasycznych bajek filmowego fast foodu. Tak jak wspomniałem wcześniej, nie do końca wiem, co sprawiło, że film ten nie nazywa się 101 dalmatyńczyków, ale cieszę się, że taki powód był. Dzięki temu recenzja ta po stronie plusów może mieć nieco więcej, niż tylko wygląd słodkich wygenerowanych komputerowo piesków. Tutaj, choć dalmatyńczyki są tylko trzy, zmieściły się robiące dobrą robotę dwie Emmy (bo i Thompson jest bardzo dobra, czego zresztą można było się spodziewać) oraz elementy, które dają niezły, rozrywkowy film. Prawdopodobnie sprawia to, że mamy do czynienia z najlepszym live action Disneya ostatnich lat. A słowa prawdopodobnie użyłem wyłącznie dlatego, że nie wszystkie w tak zwanym międzyczasie chciało mi się oglądać. Ten chciałem i z czystym sumieniem mogę nawet polecić.

Zdaniem innych redaktorów:

Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.

Kontakt pod [email protected]

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?