Zabawy z czasem – recenzja filmu „Projekt Almanach: Witajcie we wczoraj”

Nikt nie dostaje drugiej szansy

Nowa produkcja Deana Israelite’a przedstawia historię grupki nastolatków, którzy przypadkiem natrafiają na ukryte przez prawie całą dekadę plany wojskowego projektu dotyczącego relokacji temporalnej, czyli innymi słowy podróży w czasie. Kierujący się czystą pasją do nauki oraz zmuszeni poniekąd niesprzyjającymi okolicznościami, podekscytowani swoim odkryciem bohaterowie z przyjemnością podejmują się próby zbudowania niemal mitycznej maszyny. W ten sposób zaczyna się przewrotna historia Davida Raskina i jego wiernych przyjaciół.

Projekt 1

„Projekt Almanach: Witajcie we wczoraj” to próba połączenia kilku różnych gatunków mających tak naprawdę niewiele ze sobą wspólnego. Z jednej strony mamy do czynienia z typowym kinem młodzieżowym kręcącym się wokół głównego bohatera, który przeżywa typowe jak na nastolatka problemy – pierwsza miłość czy wybór uczelni, nic szczególnego. Z drugiej widzowie otrzymują niezły obraz rozrywkowy z elementami i cechami charakterystycznymi dla filmów science-fiction, przygodowych i komediowych. Niecodzienny miks gatunkowy mógłby stać się prawdziwym samobójem dla jego twórców. Ten jednak szczęśliwie przemawia na korzyść produkcji. Twórcy zręcznie łączą ze sobą wspomniane gatunki, zachowując przy tym pomiędzy nimi odpowiedni balans. Początkowo mamy do czynienia ze standardowym kinem młodzieżowym poprzeplatanym naprawdę udanymi akcentami humorystycznymi. Scenarzyści zapoznają nas z głównymi bohaterami obrazu oraz przedstawiają życiową sytuację i problemy najważniejszego z protagonistów, czyli Davida Raskina. Innymi słowy, po prostu stopniowo wprowadzają nas w główną oś fabularną obrazu. Dzięki wspomnianym elementom humorystycznym początkowa część filmu mija szybko. Trudno mówić tutaj o jakimkolwiek znużeniu. Zaserwowany przez producentów humor polega przede wszystkim na wykorzystaniu ironii i zręcznej gry słownej. Druga część filmu to takie przygodowe kino science-fiction przyprawione odrobiną naiwnego, lecz lekkostrawnego romansu. Pojawiają się tutaj ciekawe wątki odnośnie podróży w czasie – kilka teorii naukowych podanych w przystępnej formie – a cała historia nabiera szybkości oraz rozmachu. Twórcy rozbudowują fabułę, skutecznie przyciągając uwagę widza. Kinomani zaczynają śledzić naprzemiennie kilka wątków, dzięki czemu mamy wrażenie, że w produkcji nieustannie coś się dzieję – z pewnością nie można narzekać na przestoje lub monotonię. Finał obrazu to już z kolei czyste kino science-fiction. Końcówka jest niezwykle dynamiczna i naprawdę zaskakująca. Odpowiednio stopniowane napięcie przykuwa uwagę widzów i wzmaga ich ciekawość odnośnie przewrotnego zakończenia obrazu.

Projekt 3

Pochwalić należy zaprezentowaną przez scenarzystów historię. Opowieść może nie należy do oryginalnych i wybitnie pomysłowych – motyw podróży w czasie wykorzystano już w kinie nie raz i nie dwa – lecz jest solidna i absorbująca. Ogólne pozostawia po sobie dobre wrażenie, jednak czuć tutaj zmarnowany potencjał. Najciekawszy atut produkcji, którym są relokacje temporalne, został potraktowany zbyt powierzchownie przez twórców. Pojawiają się tutaj naprawdę ciekawe spostrzeżenia na ich temat – doskonale uchwycono tak zwany „efekt motyla” i inne niemniej interesujące teorie – niestety żadne z nich nie zostają odpowiednio rozbudowane. Dla przykładu w filmie zostaje poruszony problem zaburzenia czasoprzestrzeni w momencie, w którym spotykają się te same osoby, tylko z różnych rzeczywistości. Następstwem takiej niefortunnej sytuacji jest powolna dematerializacja obu postaci. Ciekawy pomysł, lecz brakuje sensownego wytłumaczenia. Takich drobnych potknięć jest znacznie więcej. Jak możecie więc zauważyć, historia wymaga dopieszczenia, załatania kilku dziur fabularnych i rozbudowania, jednak już w obecnej formie robi naprawdę pozytywne wrażenie, zapewniając udaną, nieco ponad półtoragodzinną rozrywkę.

Projekt 2

Na plus z kolei trzeba odnotować zawartą w obrazie wyraźną przestrogę związaną z podróżami w czasie. Zakładając, że stworzenie wehikułu czasu byłoby możliwe, to na barkach ludzkości spoczęłaby ogromna odpowiedzialność. Czy możliwość zmiany biegu wydarzeń nie prowadziłaby do nadużyć?  A może decydowanie o czyjeś śmierci lub życiu to już zabawa w Boga? Może to przekraczanie granic, których człowiek w ogóle nie powinien dosięgnąć? Przekaz jest wyraźny i naprawdę daje do myślenia.

Projekt 5

Na uwagę zasługuje też konwencja, w jakiej wykonano „Witajcie we wczoraj”. Jest nią found footage. Aktualnie dziejące się wydarzenia na srebrnym ekranie widzimy z perspektywy kamerzysty biorącego czynny udział w filmie. W obrazie Deana Israelitea jego funkcję pełni zazwyczaj Virginia Gardner wcielająca się w siostrę Davida. Zastosowana technika daje widzom wrażenie bycia naocznym świadkiem obserwowanych wydarzeń oraz brania w nich aktywnego udziału. Film jest dzięki temu dynamiczniejszy i przybiera formę dokumentu – produkcja jest bardziej realistyczna. Oczywiście ma to też swoje wady. Większy dynamizm idzie w parze z niestabilnym obrazem, który – mówiąc potocznie – notorycznie „podskakuje”, a z kolei większa realność dzieła wiąże się z ograniczeniem zakresu widoku tylko do tego, co widzi w danej chwili kamerzysta. Szczęśliwie wspomniane niedogodności są mało znaczące w przypadku „Projekt Almanach: Witajcie we wczoraj”, bo pierwszy raz muszę przyznać, że twórcy w pełni wykorzystali potencjał drzemiący w konwencji found footage. Warto tutaj podać za przykład sceny, w których wprawiona w ruch wirowy kamera rejestruje wszystko, co dzieję się wokół jej osi, lub wystawiona na działanie pola elektromagnetycznego nagrywa odpowiednio zniekształcony obraz – może to drobnostki, ale świadczą o solidnym wykonaniu produkcji. Warto również wspomnieć o efektach specjalnych, które robią piorunujące wrażenie. Zresztą nie ma się co dziwić, producentem filmu jest Michael Bay (reżyser „Transformers”). Trzeba tu jednak zaznaczyć, że stanowią jedynie tło, dobry podkład na niezłą historię i postacie.

Projekt 4

Film może się poszczycić naprawdę przyzwoitym aktorstwem. Młoda obsada „Projektu Almanach: Witajcie we wczoraj” pozytywnie mnie zaskoczyła. Mimo że brak tutaj wielkich czy znanych nazwisk – aktorzy wcielający się w główne role obrazu to mało doświadczeni amatorzy lub bohaterowie drugiego planu – to wykreowane przez nich postacie są charakterystyczne i zapadają w pamięć, stanowiąc mocny trzon produkcji. Szczęśliwie nie są jedynie marnym dodatkiem do tła – pięknymi z zewnątrz, lecz pustymi w środku wydmuszkami. W obrazie mamy do czynienia z bohaterami z krwi i kości, którzy szybko zyskują sobie sympatię widzów, dzięki czemu ich przygody śledzimy z nieukrywaną przyjemnością, z coraz większym zainteresowaniem wyczekując zakończenia produkcji. Jest to niewątpliwa zasługa charyzmy i uroku aktorów, wśród których bryluje Jonny Weston (David Raskin), a tuż za nim popisują się Sofia Black-D’Elia (Jessie Pierce) i Virginia Gardner (Christina Raskin). To właśnie na jego barkach spoczęła odpowiedzialność za powodzenie produkcji i trzeba przyznać, że aktor poradził sobie bezproblemowo. W swojej roli był przekonujący i wiarygodny. Grał bez presji i w żadnym wypadku nie był spięty. Potraktował rolę z przymrużeniem oka, dzięki czemu film jest lekkostrawny i nigdy nie wpada w poważne, melodramatyczne tony. Dzielnie towarzyszą mu na ekranie wspomniane aktorki. Pierwsza z pań pojawia się na dobre dopiero w drugiej połowie filmu, stanowiąc solidne podparcie dla głównego bohatera produkcji. Druga z kolei to niemalże debiutantka, która przeważnie występuje w roli kamerzystki filmu, rzadko pojawiając się w kadrze. Jednak w paru poświęconych jej chwilach potrafi skraść widowisko tylko dla siebie. Warto tu wspomnieć, że to właśnie wykreowanej przez Virginię Gardner bohaterce zawdzięczamy większość naprawdę udanych elementów komediowych.

Projekt 6

Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że młoda obsada otrzymała w swoje ręce od scenarzystów dość schematyczne, a nawet archetypiczne postacie do odegrania. To jednak tylko pozory. Przykładem może być główny bohater produkcji. Bez przeprowadzenia wnikliwej analizy wydaje się być zwykłym kujonem. Po części to prawda, lecz jeśli przyjrzymy mu się bliżej, to zobaczymy w nim cechy zdecydowanie kłócące się z takim wizerunkiem. David Raskin oprócz tego, że jest wybitnie uzdolniony i nieśmiały w stosunku do dziewczyn, nie stroni od ryzyka, potrafi o siebie zadbać i charakteryzuje się ironicznym poczuciem humoru. To samo można powiedzieć o Jessie Pierce, będącej z pozoru zwykłą klasową pięknością, czy siostrze głównego bohatera Christine Raskin, która w żadnym wypadku nie przypomina szykanowanej przez otoczenie dziewczyny. Scenarzyści skutecznie posłużyli się dostępnymi schematami i stereotypami, które następnie nieco ubarwili dodając coś od siebie, w wyniku czego wykreowali dość przewrotne i niejednoznaczne postacie. Oczywiście nie liczcie na jakieś złożone i skomplikowane charakterystyki bohaterów rodem z ambitnych thrillerów psychologicznych! Niemniej jak na młodzieżową produkcję z elementami science-fiction postacie są przyzwoicie rozbudowane, a ponadto przełamują znane standardy.

Projekt 7

„Projekt Almanach: Witajcie we wczoraj” to niespodziewanie dobre kino rozrywkowe. Dziwię się, że polscy dystrybutorzy zdecydowanie zrezygnowali z rozprowadzenia filmu w rodzimych kinach. Produkcja debiutanta Deana Israelite’a to z pewnością pozycja warta uwagi zarówno starszych, jak i młodszych widzów, pomimo faktu, że targetem dzieła są Ci drudzy. Jak widać, nie zawsze wielkie nazwiska i ogromna kampania reklamowa są wyznacznikiem dobrego obrazu. „Witajcie we wczoraj”, mimo iż nie jest ambitną produkcją, która wpisze się w historię kinematografii, to jako lekkie kino rozrywkowe w upalne dni lata sprawdza się idealnie. Polecam!

„Projekt Almanach: Witajcie we wczoraj” reż. Dean Israelite – Ocena Movies Room to: 60/100

Projekt plakat

Redaktor

Miłośnik kina akcji lat 80., produkcji młodzieżowych oraz wysokobudżetowych filmów przygodowych, fantasy i science-fiction. Widz szczególnym podziwem darzący oldskulowe animacje, a także pełne magii i wdzięku obrazy Disneya. Ukończył Politechnikę Gdańską i z wykształcenia jest specjalistą w dziedzinie szeroko pojętej chemii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?