Każdy z nas posiada mroczną stronę duszy
Zaspana jak przez mgłę widzisz na pozór odległą twarz swojej matki, która podnosząc rękę delikatnie gładzi Twoją twarz. Spoglądając na Ciebie pełnymi troski i obaw oczami wypowiada ledwo słyszalne: „Kocham Cię. Pamiętaj o tym, nie ważne co się wydarzy”. Następnie jesteś świadkiem przerażających rzeczy. Słyszysz krzyki, odgłosy szamotaniny i wystrzału. Zdezorientowana tracisz nad sobą kontrolę, nie wiesz, co się dzieje. Dopiero po chwili podejmujesz próbę ucieczki z domu. Biegniesz ile sił w nogach aż nagle… Budzisz się zlana potem. To tylko sen, koszmar prześladujący Cię do czasów dzieciństwa… To było tak dawno temu, lecz nawet po upływie bez mała dwudziestu kilku lat ciągle żyjesz wydarzeniami z przeszłości…
„Dark Places” to mroczny thriller niemal w całości skupiający się na postaci granej przez Charlize Theron. Jest nią Libby Day, dorosła kobieta, która w przeszłości przeżyła prawdziwą tragedię. Jako mała dziewczynka bohaterka była poniekąd świadkiem morderstwa swojej rodziny. Wystraszona i opuszczona przez najbliższych, na posterunku policji podczas przesłuchania obarczyła winą swojego własnego brata, który na długie lata trafił do wiezienia. Po upływie niemal dwóch dekad sprawa ciągle nie daje Libby spokoju, a przerażające wydarzenia tamtej pamiętnej nocy powracają w koszmarach. Pewnego dnia, niespodziewanie, bohaterka dostaje zaproszenie na spotkanie tajemniczego stowarzyszenia. Z powodu kiepskiej sytuacji finansowej Libby Day decyduje się wziąć w nim udział, nie wie jednak jednego. Ten nic nieznaczący z pozoru wybór na zawsze odmieni jej dotychczasowe życie, rozświetlając mroki przeszłości, w które od ponad dwudziestu lat bohaterka bała się zapuścić.
Historia to zdecydowany plus dzieła. Jednakże trzeba tutaj zaznaczyć, iż zaproponowany przez twórców film nie zaskoczy Was oryginalnością i nie wytyczy nowych kierunków w kinematografii. To po prostu porządny, przemyślany i logiczny thriller, pełen przejmujących oraz mrożących krew w żyłach fragmentów. O jego sile decyduje umiejętnie poprowadzona historia, w której każda postać oraz pozornie nic niewnoszący detal posiada uzasadnienie w spójnej w całej swojej rozciągłości opowieści. Owszem, fabuła produkcji została zbudowana praktycznie na jednym wątku, którym jest odnalezienie prawdziwego mordercy rodziny Libby, a co za tym idzie, oczyszczenie z zarzutów lub ostateczne potępienie jej brata Bena Day’a. Jednak w niczym to nie przeszkadza, ponieważ jest on nad wyraz rozbudowany i potrafi zaskoczyć nieprzewidywalnymi rozwiązaniami fabularnymi szczególnie w końcówce obrazu. Co prawda podczas prowadzenia śledztwa pojawiają się również wątki poboczne, jednak są słabo zarysowane i mało istotne dla przedstawionej przez scenarzystów historii.
Warto bliżej się przyjrzeć sposobie prowadzenia przez twórców historii. Film wyróżnia się stojącą na wysokim poziomie narracją. Twórcy funkcję narratora powierzyli Charlize Theron, co było strzałem w dziesiątkę. Aktorka w absorbujący sposób dopowiada niektóre fragmenty opowieści. W tych kilku chwilach, gdy kinomani pozostają sami z ogrywaną przez Charlize Theron bohaterką, mogą mieć wrażenie, jakby czytali jej pamiętnik. Libby Day ukazuje tutaj bowiem cząstkę swojego prawdziwego charakteru, na moment zdejmuje gardę i pozwala się widzom bliżej poznać. Dodatkowo należy wspomnieć, iż obraz jest połączeniem dwóch wzajemnie przeplatających się historii. Obie dotyczą Libby. Kinomani poznają fragment przeszłości bohaterki dotyczący morderstwa jej rodziny, który został pocięty na mniejsze części i wpleciony w teraźniejsze życie rzeczonej postaci. Dzięki zastosowanej koncepcji film wciąga i nie pozwala oderwać oczu od ekranu. Ponadto, „Dark Places” idąc za przykładem dobrych kryminałów, nie ujawnia tożsamości sprawcy okropieństw sprzed bez mała dwudziestu lat aż do samego finału obrazu. Jednakże morderca pojawia się już wcześniej. Niejednokrotnie przewija się przez srebrny ekran, ale bez znajomości niektórych faktów bardzo trudno domyślić się jego tożsamości. Praktycznie od połowy filmu macie wszystkie niezbędne elementy układanki, aby odpowiedzieć sobie na pytanie, kto jest zagadkowym mordercą, jak również, co naprawdę wydarzyło się w domu Libby. Niestety poskładanie wszystkich puzzli w całość nie jest już takie oczywiste, jak mogłoby się początkowo wydawać.
Produkcja charakteryzuje się senną oraz momentami melancholijną atmosferą. Jest to celowy zabieg twórców, którzy skutecznie usypiają uwagę kinomanów by za moment, z pomocą kolejnego koszmaru Libii, gwałtownie wyciągnąć ich z letargu. Na uwagę zasługuje również przedstawiona przez twórców rzeczywistość – brudna, mroczna, delikatnie mówiąc nieprzyjazna. Z pozoru to zwykłe, leniwe, skąpane w słońcu miasteczko. Mimo to gdzieś w mrocznych zakamarkach wspomnianej mieściny kryją się tajemnice, których lepiej nie ujawniać. Dodatkowo koniecznie należy pochwalić nieziemski soundtrack. Nieznany mi wcześniej Gregory Tripi odwalił kawał dobrej roboty. Muzyka jest praktycznie w całości odpowiedzialna za zjawiskowy klimat produkcji. Bez niej film zdecydowanie dużo by stracił.
Domeną produkcji jest piekielnie dobre aktorstwo, co jest zasługą przede wszystkim wręcz genialnej Charlize Theron. Aktorka po niesamowicie udanym występie w „Mad Maxie: Na drodze gniewu”, gdzie skradła widowisko tytułowemu bohaterowi, znajduje się na wznoszącej fali. „Dak Places” tylko to potwierdza. Zresztą rola Libby Day w rzeczonym filmie bardzo przypomina tą z „Mad Maxa”. Aktorka ponownie wciela się w małomówną, odważną i pewną siebie kobietę, która mimo trosk i kładącej się cieniem na jej teraźniejszym życiu przeszłości nie załamuje się i próbuje odnaleźć w otaczającym ją świecie. Jako jedyna z całej obsady nie musi nic mówić, wystarczy spojrzenie, drobny gest, a już wiemy, jakie emocje targają bohaterką i co ma na myśli. Rewelacyjna robota. W jej cieniu chowają się pozostali aktorzy biorący udział w produkcji, ale warto wspomnieć jeszcze Coreya Stolla („Non-Stop”, „O północy w Paryżu”) i Nicholasa Houlta („Wiecznie żywy”, „X-Men: Pierwsza klasa”). Obaj gościli na ekranie zaledwie kilka minut, jednak udało im się wykreować ciekawych bohaterów. Pierwszy z panów wcielił się w niejednoznacznego, trudnego do przejrzenia, kierującego się niejasnymi motywami brata Libby. Jest to druga najciekawsza postać filmu. Z kolei Nicholas Hoult, który niedawno miał szansę pojawić się u boku Charlize Theron w „Mad Max: Na drodze gniewu”, dostał do odegrania zgoła odmienną rolę. Mimo że nie była zbyt wymagająca i nie stworzyła aktorowi możliwości do popisania się, to ten i tak potrafił wykreować na tyle ciekawego bohatera, żeby wysunąć się w kilku scenach na pierwszy plan. Zdecydowanie należy również pochwalić młodszą część obsady, która wcieliła się w nastoletnie dzieci. Tutaj brylują Chloë Grace Moretz jako Diondra i Tye Sheridan w roli Bena Day’a.
Film posiada też swoje wady, do których należy zaliczyć przede wszystkim wolne tempo akcji oraz słabo zarysowane postacie drugoplanowe. W związku z poświęceniem przez scenarzystów całej uwagi Libby Day, pozostali bohaterowie dostają zbyt mało czasu na ekranie. Skutkuje to płytkimi portretami zbudowanymi często na połączeniu dwóch lub trzech cech. Ponadto wolne tempo akcji produkcji może okazać się dla wielu kinomanów zbyt ślamazarne, przez co nie dotrwają do końca obrazu. Brakuje również sekwencji akcji. „Dark places” niemalże w całości skupia się na dialogach, tak więc fani niezobowiązującej rozrywki nie znajdą tutaj nic interesującego. Szkoda również niewykorzystanych motywów. W filmie porusza się na przykład problem molestowania nieletnich czy satanizmu. Jednakże służą jedynie zawiązaniu akcji i nie zostają dalej rozwinięte, są po prostu pretekstowe.
Podsumowując, druga ekranizacja prozy Gillian Flynn nie jest w żadnym wypadku tak oryginalna, zaskakująca i nowatorska, jak „Zaginiona dziewczyna”. Wypada również gorzej realizatorsko, czemu trudno się dziwić, reżyserem poprzednika był David Fincher, „Mroczny zakątek” zaś nakręcił znacznie mniej doświadczony Gilles Paquet-Brenner. Mimo to film warty jest obejrzenia dla samej historii i genialnej Charlize Theron. To dobra, intelektualna rozrywka, przy której szybko mija czas. Może z produkcjami z najwyższej półki nie ma co się równać, lecz stanowi miłą odmianę na tle komiksowych ekranizacji i niezobowiązujących komedii potopem zalewających kinowe repertuary. Polecam!
„Dark Places” reż. Gilles Paquet-Brenner – Ocena Movies Room to : 70/100