Filmy dokumentalne z celebrytami w roli głównej mają pewien odtrącający przywar — są sztuczne. Pompatyczne przemowy przygotowane przez ghost writerów, wymuszone, ckliwe momenty i pełne wdzięczności monologi sprawiają, że do takich produkcji podchodzę z dużym dystansem. Tylko odważni dokumentaliści potrafią wydobyć coś prawdziwego od łaknących światła reflektorów. Jim and Andy to zupełnie inny rodzaj dokumentu. Ta produkcja cechuje się nie tylko niesamowitą szczerością, ale i znikomą ingerencją dziennikarzy. To film napisany przez życie.
https://www.youtube.com/watch?v=kB15UFO5ebA
Bardzo dynamiczne ruchy ciała, zdolność modulowania głosu i zabawa mimiką twarzy uczyniły Carreya jednym z najbardziej rozpoznawalnych aktorów na świecie. Mimo tego, że Jim znany jest głównie z ról komediowych, kilkukrotnie przekroczył tę jasno zaznaczoną linię. W 1999 został nagrodzony złotym globem za rolę w dramacie The Truman Show, a kilka lat później wcielił się w Zakochanego bez pamięci. Sam Carrey twierdzi, że każda jego rola w pewien sposób odzwierciedlała to kim był w danym momencie. Z drugiej strony mamy Kaufmana. Komika, który swoim specyficznym i innowatorskim żartem przekraczał wszelkie granice. Mimo tego, że dziś ten humor może wydawać się ordynarny i zwyczajnie głupi, w latach, w których królował na scenach, był czymś świeżym. Czymś co ukształtowało komedię jako gatunek, który znamy dziś.
Nikogo nie powinno dziwić to, że Jim był wpatrzony w Andy’ego jak w obrazek. Gdy filmowy Ace Ventura dostał rolę swojego idola postanowił… Z niej nie wychodzić i zaprosić na plan filmowy dokumentalistów. Podobnie jak Andy Kaufman, Jim Carrey zaczął przekraczać moralne i obyczajowe granice. Obserwowanie zamieszania wywoływanego przez aktora przed dwudziestoma laty jest fascynująca, bo widz sam zaczyna zastanawiać się nad tym kiedy to się skończy. Carrey opowiada o tym okresie swojego życia bez zbędnych sentymentów, a jego wypowiedzi słucha się z fascynacją. Jim nie jest nastolatkiem, którego trzeba ciągnąć za język, by czegoś się dowiedzieć. Jego wypowiedzi łączą się i zaziębiają tworząc spójny wykład na temat życia, który w żaden sposób nie wydaje się przesadnie nadęty. Wręcz przeciwnie. Carrey wykazał się w tym wywiadzie elokwencją nasiąkniętą własnymi przeżyciami i delikatnością. Jest niesamowitym obserwatorem otaczającego nas świata, ludzi i co najważniejsze dla nas – przemysłu filmowego.
Jim i Andy to dokument, który zaatakował mnie z zaskoczenia. Zupełnie nie spodziewałam się tego, że jego seans zupełnie zmieni moją percepcję na poruszone w nim tematy i… W pewien sposób obudzi u mnie zupełnie nowy rodzaj świadomości. Wywarcie na mnie takiego impaktu jest trudne, dlatego chcę go polecić każdemu z was. Jeżeli zmieni was choć trochę to uwierzcie, warto. Mimo tego, że jego opis brzmi nader poważnie dokument nieraz wywołał uśmiech na mojej twarzy, a po finałowych scenach długą kontemplację.
Ilustracja wprowadzenia: Netflix