“Syn Szawła” – recenzja filmu!

Żywe trupy

Rok 1944, Auschwitz-Birkenau. 48 godzin z życia Szawła Auslandera, członka Sonderkommando na krótko przed wybuchem buntu. W rzeczywistości, której nie sposób pojąć, w sytuacji bez szans na przetrwanie, Szaweł spróbuje ocalić w sobie to, co zostało z człowieka, którym był kiedyś.

Holokaust, II Wojna Światowa, a nawet Zimna Wojna to jedne z najbardziej eksploatowanych tematów filmowych na świcie. Oczywiście zjawisko to powoli ulega zmianie, ale niedawno jeszcze co drugi film opowiadał albo o wojnie, albo jego akcja była umiejscowiona w czasach wojennych lub też powojennych. Z nadmiaru tych produkcji doszło do tego, że przejadło mi się oglądanie obrazów poruszających takową tematykę, zwłaszcza gdy nie były one wybitne. Jednakże wśród tak mnogiej ilości filmów o wojnie zawsze można było znaleźć jedną, ze dwie lub trzy – nie więcej produkcji, które były naprawdę godne uwagi. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ nadal powstaje dosyć dużo tandetnych filmów o wojnie, które w prymitywny sposób próbują naśladować słynne klasyki. Na szczęście znajdą się i takie, po których obejrzeniu wyjdziemy z kina i powiemy: “To było coś!”. Tak właśnie jest z filmem “Syn Szawła” László Nemesa.

Jednakże zanim zaczniemy omawiać tę produkcję, najpierw warto zaznajomić się pojęciem Sonderkommando, które odnosi się do pracy głównego bohatera. Otóż Sonderkommando to specjalny hitlerowski oddział składający się z jeńców wojennych, którzy pomagają hitlerowcom przy zagładzie Żydów. Bardzo niewdzięczna praca, która w efekcie i tak nie dawała jeńcom żadnego bezpieczeństwa. Chociaż mieszkali w lepszych warunkach i oddzielnie od reszty jeńców, to ostatecznie członków Sonderkommando również zabijano, aby nie zdradzili tajemnic ludobójstwa. Główny bohater – Szaweł Auslander – jest właśnie jednym z Sonderkommando, przez co możemy na ekranie oglądać jego codzienną pracę w krematorium. Reżyser bardzo skrupulatnie opowiada nam o Szawle, jego codziennej rutynie oraz staraniach o godny pochówek dla syna. Już od samego początku szokuje nas realnością i dramatyzmem swego dzieła. Bez ogródek ukazuje okrutność i niemoralność płynącą z zabijania ludzi, ale również pokazuje strach i bezsilność ludzi, dla których już nie ma ratunku. Jednakże zabijanie to jedno. Później jest zabieranie ciał, sprzątanie, palenie zwłok, które wydaje się być jeszcze bardziej odrzucające. A wszystko to w ciągu jednego dnia po klika razy. Twórcy dobrze wiedzą, jak wywołać w nas uczucie odrazy, współczucia oraz dezaprobaty, ukazując tak realistyczne zdarzenia. Dzięki świetnemu tłu udało im się wpleść w obraz intrygującą, zajmującą i nieco skomplikowaną historię Szawła, która na długo – jak nie na zawsze – pozostanie w naszej pamięci. Oprócz tego opowieść jest niezwykle przejmująca. Reżyser wielokrotnie gra na naszych emocjach, przez co seans mija w niespokojnej atmosferze. Działań bohatera nie sposób przewidzieć, a nieoczekiwane zwroty akcji potwierdzają napiętą i nieciekawą aurę. Wszystko dzieje się jakby w jakimś amoku, nieświadomości. Jakby ludzie uczestniczący w pracy przy krematoriach byli dosłownie “zżarci” od środka. Wypatrzeni z własnej duszy, a zarazem człowieczeństwa. Niczym żywe trupy. Jednakże nawet w najczarniejszej dziurze znajdzie się odrobina światła. Tym światłem jest właśnie Szaweł, który pomimo wszelkich przeciwności walczy o godność dla syna.

SaulFia 4K FilmPhotos 14 feature 1600x900 c default

W produkcji László Nemesa, oprócz przejmującej opowieści, dostajemy również wspaniałe aktorstwo w wykonaniu Géza Röhriga – odtwórcy roli głównego bohatera. Szaweł jest wyraźnie wysunięty na pierwszy plan. Cała reszta jest daleko za nim. To postać silna zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie, która we wszechobecnej aurze śmierci jest w stanie całkiem racjonalnie funkcjonować. Niestety praca w Sonderkommando na każdym odciska swe piętno. To coś, przed czym nie da się uciec. Dlatego z taką ciekawością i wytrwaniem śledzimy poczynania bohatera, które mają na celu nie tylko zapewnić godny pochówek, ale również uspokoić świadomość głównej postaci, że nie będzie brała udziału w pozbywaniu się jego zwłok. Oprócz Röhriga na ekranie pojawiają się również: Levente Molnár, Urs Rechn, Todd Charmont, Sándor Zsótér, Attila Fritz oraz Kamil Dobrowolski jako polski akcent w filmie.

Całość posiada bardzo niepowtarzalny klimat, który definitywnie wpływa na nasz odbiór filmu. Taka gęsta i duszna atmosfera, którą można porównać do tej panującej podczas palenia zwłok. Do tego nerwowa i niespokojna nuta, niedająca nam pewności na to, co nastąpi. Równie świetnie prezentuje się ograniczona w dźwięki muzyka, która potęguje grozę i niepewność. Mamy jeszcze bardzo dobre zdjęcia Mátyása Erdélyego, który tak jak Emmanuel Lubezki w “Birdmanie” nieustannie podąża za bohaterem łapiąc tę jedyną, wyjątkową chwilę z tylko jednej perspektywy. Do tego całość jest zamknięta w klasycznym formacie 4:3, który urzeka prostotą i nawiązaniem do tamtych czasów, jakby to miała być dokumentacja z pobytu Szawła w obozie.

SonofSaulCannes article story large

Mimo wszystkich pozytywnych aspektów obrazu, które czynią go dziełem wyjątkowym, należy podkreślić, że z drugiej strony jest to bardzo ciężki, drastyczny i dołujący film. Poprzez formę, w jakiej przedstawia zdarzenia z obozu, klimat oraz dramaturgię, nie nadaje się dla każdego widza. Sięgając po “Syna Szawła”, powinniśmy o tym pamiętać. Niemniej jednak produkcja László Nemesa jest jednym z tych obrazów o Holokauście, który jest wart naszej uwagi i poświęconego czasu.

https://www.youtube.com/watch?v=ZHPte27mZ14

Stały współpracownik

Pasjonat filmów każdego gatunku (oprócz horrorów) z bezgranicznym zamiłowaniem do seriali telewizyjnych i muzyki filmowej. Autor bloga "Silver Screen" na platformie blogspot.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?