Mały Jakub – recenzja debiutu polskiego reżysera

Jak wszyscy bardzo dobrze wiemy, polskie kino jest bardzo dalekie od renesansu. Przed obejrzeniem Małego Jakuba ani razu przez myśl mi nie przeszło, że film ten może w jakikolwiek sposób odstawać od innych miernych produkcji polskiego pochodzenia, w związku z czym nie miałem zbyt wysokich wymagań. Czy debiutanckie dzieło Mariusza Bielińskiego mnie jakoś szczególnie rozczarowało? Z uwagi na brak wygórowanych oczekiwań – nie. Ale, nie ukrywajmy, do kanonu kultowej kinematografii, delikatnie mówiąc, nie wejdzie.

maly jakub 3

W tym miejscu chciałbym opowiedzieć, o czym w zasadzie Mały Jakub jest. Ale… cóż, nie będzie to rozległa wypowiedź. Z grubsza rzecz ujmując, obserwujemy losy Jakuba, który zmaga się z trudnym dzieciństwem i osobistymi traumami. Można by dodać, że jest to także opowieść o samotności oraz osobistych przeżyciach, do których nie zawsze chce się wracać. Wszystko jednak zostało podane w taki sposób, że prezentuje się jak jeden wielki festiwal banałów, przerysowanych bohaterów oraz znanych nam wszystkim bardzo dobrze motywów.

Mały Jakub miał być chyba pełnym emocji, artystycznym obrazem, który wzruszy, skłoni do refleksji… wiecie, o co mi chodzi. Nie mogę jednak powiedzieć, że któraś z tych kwestii się udała. Nie tylko przesycony jest banałami. Odniosłem wrażenie, że scenariusz został napisany na kolanie, a muzyka… na piszczeli co najwyżej. Dawno nie słyszałem tak mało poruszającej, niedopasowanej do filmu oprawy muzycznej, która niby stara się zaznaczać te bardziej nostalgiczne momenty, ale w gruncie rzeczy kompletnie nie spełnia swojej roli.

Jeśli już o rolach mowa – tutaj wybitnej tragedii, muszę przyznać, nie ma… ale fajerwerków również. Jakub został zagrany poprawnie, ale niektóre postaci drugoplanowe – a szkoda gadać. Sytuację ratuje nieco całkiem przyzwoita kreacja Eryka Lubosa, który zagrał ojca głównego bohatera.

maly jakub 2

Jedną z największych zalet filmu jest jego długość – nieco ponad godzina. W związku z tym raczej się nie dłuży, choć jest parę momentów dodanych bardzo na siłę, szczególnie w pierwszej połowie. Potem wszystko się nieco rozkręca i nawet możemy czerpać pewną przyjemność z oglądania. Szczególnie zapada w pamięć nagła zmiana hierarchii, kiedy to znęcający się nad synem Lubos ulega wypadkowi i staje się zależny od Jakuba. Mam jednak wrażenie, że potencjał tych scen nie został do końca wykorzystany. Nie mogę jednak powiedzieć, że podczas seansu nudziłem się jak mops, bo miejscami było całkiem ciekawie. Intryguje chociażby początek, w którym mężczyzna grany przez Mirosława Bakę orientuje się, że ktoś zakrada się do jego mieszkania, gdy jest w pracy i wyjada konfitury z lodówki.

Mały Jakub na miano arcydzieła kinematografii zdecydowanie nie zasługuje. Nie porusza, nie urzeka, miejscami wręcz nuży, jest taki… mdły. Przedstawiona historia nie jest zbyt oryginalna, a i cała produkcja została po brzegi wypełniona przerysowanymi kliszami i bardzo tanimi próbami grania na emocjach odbiorcy. Ale z drugiej strony, obejrzenie go z pewnością nikogo nie zaboli, a kto wie – może komuś się spodoba? Polecam wyrobienie sobie własnej opinii.

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Stały współpracownik

Fan Tarantino, Kubricka i Kazika. Autor "Kalesonów Sokratesa". Jedyny członek redakcji urodzony w XXI wieku.

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?