Kucyk – recenzja polskiej ekranizacji opowiadania Stephena Kinga

Stephen King zawsze popularny. Jego twórczością zachwycają się filmowcy od ponad trzech dekad, a i najnowszy rok przyniesie nam dwie wysokobudżetowe ekranizacje tej nieszablonowej prozy. Nim większe lub mniejsze zamieszanie zrobią To oraz Mroczna wieża warto jednak wspomnieć, że i w Polsce niedawno zdecydowano się zaadaptować opowiadanie Stephena Kinga. W efekcie czego na świecie laury zbiera właśnie Kucyk w reżyserii Macieja Barczewskiego.

Ta etiuda przez dwa miesiące zgarnęła dokładnie 14 wyróżnień podczas festiwali na całym świecie, w tym chociażby w Los Angeles czy Londynie. Jak piszą sami autorzy, to jeden z najczęściej nagradzanych polskich filmów krótkometrażowych. Dodatkowo w roli głównej występuje ulubieniec polskich widzów, Marian Dziędziel (Drogówka), więc wydaje się, że jest na co czekać, a apetyt na seans rośnie w szybkim tempie.

Powstaje pytanie, czy sam Kucyk spełnia wygórowane oczekiwania? Warto pamiętać, że podobnie jak w przypadku Skazanych na Shawshank Franka Darabonta i tym razem zekranizowano realistyczny, melodramatyczny dorobek Stephena Kinga, odżegnujący się całkowicie od wszelkich elementów horroru czy szeroko rozumianej fantastyki. Materiał źródłowy nie eksplorował nawet ciemnej strony ludzkiej natury, a skupia się wręcz na celebrowaniu pięknych chwil. Recenzowana tu pozycja opowiada o pewnej życiowej „instrukcji”, jakiej dziadek udziela swojemu wnukowi. To prosta, acz urokliwa anegdota na temat upływu czasu i przemijania ludzkiego życia. Uniwersalna lekcja niczym te z Siedmiu minut po północy, podobnie jak u hiszpańskiego reżysera pozornie kierowana jest do dziecka, ale jednocześnie na pewno trafi do niejednego dorosłego.

Zobacz również: Uczeń szatana – recenzja adaptacji powieści Stephena Kinga!

Na tle filmów festiwalowych i wszelakich artystycznie ambiwalentnych produkcji Kucyk na pewno wyróżnia się swoją prostotą. Ciężko nie odnieść wrażenia, że całość stanowi jedynie ilustrację do monologu bohatera granego przez Mariana Dziędziela, a sam zaczątek do jednostronnej dyskusji na życiowy temat wydaje się nieco wymuszony. Stąd nie bez powodu pośród tych akapitów nie raz pojawia się słowo „prosty”. Opisywany przeze mnie film Barczewskiego najlepiej ilustruje właśnie ten epitet. Z jednej strony stanowi on zarzut wobec pewnej łopatologiczności przekazu i ograniczenia formowania treści głównie przez jedno długie przemówienie. Jednakże prócz tego tę prostolinijność udało się przekuć w szczerość i dlatego Kucyk wygrywa wyścig po serce widza.

Ta kilkunastu-minutowa historia mimo tak krótkiego metrażu potrafi przenieść oglądającego do swoich realiów ciepła, beztroski i nostalgii. Pewne nieopisane piękno uchwycono poetyckimi zdjęciami oraz absolutnie urzekającą muzyką, które w połączeniu z kapitalnym aktorstwem finalnie potrafią wzruszyć, a przede wszystkim angażują. Marian Dziędziel ma w swojej narracji tę samą autentyczną mądrość co Morgan Freeman we Skazanych na Shawshank. Na swoich barkach aktor znany z filmów Smarzowskiego dźwiga praktycznie całą produkcję i wychodzi z tego zadania obronną ręką, tworząc zapewne jedną z najlepszych kreacji w swojej karierze.

Dlatego może i momentami ten mały konik ma nierówno zaczesaną grzywę i nieraz się potknie, ale to naprawdę urocze zwierzę. Kucyk to taka krótka chwila oddechu od współczesnego zgiełku i podróż do beztroskich czasów, przypominająca o fundamentalnych priorytetach w życiu. Poucza widza z wdziękiem i szczerze wzrusza, dlatego zarówno mały jak i duży kinoman powinni się z tym dziełem zapoznać. Gdzie je można obejrzeć? Na razie jedynie na przeróżnych festiwalach. Dlatego wszelkich informacji odnośnie możliwości seansu polecam szukać na facebookowym profilu filmu. Warto wyczekiwać. 

Dziennikarz

Miłośnik prawdziwego kina, a nie tych artystycznych bzdur.
Jeśli masz ciekawy temat do opisania, pisz tutaj - [email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?