Belgijski duet reżyserski – Jean-Pierre Dardenne & Luc Dardenne, już na pierwszy rzut oka zdradza swoje upodobania do dokumentów, które realizował na początku swojej przygody z kinem. Twórcy posiadają dużo swobody w procesie kształtowania, bowiem przeważnie sami przygotowują scenariusze do swoich dzieł filmowych. Nie da się ukryć, iż ich dorobek nie jest szeroko znany w Polsce – wynika to zapewne z faktu, iż produkcje te wyświetlane są przeważnie w kinach studyjnych. Najnowszy obraz zatytułowany Nieznajoma dziewczyna trafił na polskie ekrany w pierwszej połowie grudnia tego roku, co stanowi dobry pretekst, aby sięgnąć po film powstały w 2002 roku – Syn.
Pomysł na scenariusz po części inspirowany był prawdziwymi wydarzeniami, które wstrząsnęły Anglią w 1993 roku – dwóch dziesięcioletnich chłopców zamordowało dwuletnie dziecko. Z pewnością byłby to dobry materiał na film sensacyjny albo thriller, natomiast belgijski duet w swoich dziełach skupia się na innych aspektach. Tym, co przyjdzie nam oglądać przez ponad półtorej godziny, jest psychologiczny dramat nakierowany na postać Oliviera – skrytego w sobie stolarza, oraz Francisa, który zaskakująco okazuje się być tytułowym synem (choć nie w pełni rozumienia tego słowa). Ścieżki ich krzyżują się w szkole zawodowej, gdzie chłopak zaczyna pobierać u głównego bohatera nauki stolarstwa. Z początku widz nie rozumie zachowania Oliviera oraz jego stosunku do poznawanego małoletniego, jednak z każdą sceną kawałek po kawałku odkrywana jest przez nim motywacja stolarza. Nacisk położony został na zobrazowanie portretu psychologicznego mężczyzny postawionego twarzą w twarz z mordercą swojego dziecka. Ten, kto liczy na ekspresję oraz wybuch emocji, będzie rozczarowany – obraz Dardennów określić można by mianem iście skandynawskiego. Wycofanie, ukrywanie swoich odczuć, rodzaj chłodu bijący od postaci – tym powinien zainteresować Syn. W tym całym minimalizmie brakuje mimo wszystko niedopowiedzeń mogących zmusić odbiorcę do snucia swoich przypuszczeń oraz interpretacji.
Trzynaście lat po projekcji filmu belgijskiego duetu do kin trafiła produkcja Laszlo Nemesa – Syn Szawła, w którym zastosowano niepopularne prowadzenie kamery. Trzęsący się obraz podróżował nieustannie za głównym bohaterem, nie odstępując go nawet o krok, niczym jego cień Zabieg ten sprawia, że widz jest w stanie ujrzeć jedynie tyle, ile spostrzega postać. Wprowadza to pewnego rodzaju poczucie dyskomfortu oraz niepokoju – odbiorca chciałby zobaczyć więcej, natomiast okazuje się, iż obraz pokazuje nie to, co życzyłby sobie oglądać. Większość krytyków w niezwykle pozytywny sposób odebrała ten sposób prezentowania kreowanej przez reżysera rzeczywistości. Bracia Dardenn zastosowali ten zabieg już w 2002 roku, czym zasłużyli sobie na Nagrodę Jury Ekumenicznego na festiwalu w Cannes. Ostateczny cel wydaje się być mimo wszystko odmienny w obu filmach – w Synu trudno powiedzieć, aby mimo niestabilnej kamery, widz odczuwał zaniepokojenie. Statyczność postaci nie niesie ze sobą poczucia zagrożenia, choć trudno przewidzieć następne kroki bohaterów (może z wyjątkiem ostatniej sceny, kończącej się niemniej jednak w przewidywalny sposób).
Omawiając obraz belgijskich twórców, nie sposób nie wspomnieć o aktorach. W rolę Oliviera wcielił się Olivier Gourmet – po obejrzeniu filmu wydaje się, że nikt inny nie zagrałby tej postaci lepiej. Idealnie pasuje on do wizerunku wycofanego rozwodnika próbującego okiełznać swoje emocje w stosunku do niespodziewanie spotkanego mordercy. Kreacja Gourmeta została nagrodzona Złotą Palmą w kategorii najlepszy aktor, a wybór ten należy przyznać – jest niezwykle trafny. Obok niego na ekranie zobaczymy młodego Morgana Marinne’a, który pod względem warsztatu aktorskiego wyraźnie odstaje od starszego kolegi. Nie można jednak powiedzieć, ażeby to była źle zagrana rola – raczej chodzi o fakt, iż momentami wyczuwalny jest brak doświadczenia oraz obycia się z kamerą Marinne’a.
Jean-Pierre Dardenne & Luc Dardenne stosują w swoim filmie naturalizm, wiernie odzwierciedlając otaczającą bohaterów rzeczywistość. Na tyle wiernie, iż w Synu nie urzeknie nas ckliwa czy też patetyczna muzyka, bowiem najzwyczajniej w świecie nie została użyta. W nietypowym obrazie opowiadającym o próbie pogodzenia się z przeszłością oraz wybaczenia, belgijski duet stawia przed odbiorcą wyzwanie, aby interpretował nie tylko to, co pokazywane jest na ekranie, ale również to, w jak sposób zostało to zaprezentowane.