Recenzja filmu Dyktator (1940)

Majka Jankowska, 25 września 2016

Kiedy myślimy o Charlesie Chaplinie, przed oczyma mamy obraz człowieka z charakterystycznym wąsikiem, melonikiem na głowie oraz chodem niczym kaczka. Dobrze wiemy, że czeka nas czarno-biała komedia z muzyką skomponowaną zapewne przez samego Chaplina. Mało osób wie, że jest on zdobywcą dwóch statuetek oscarowych – jednej honorowej za całokształt, a drugiej właśnie za kompozycję muzyczną do Światła rampy. Jednak tym razem skupmy się na pierwszym w pełni dźwiękowym filmie angielskiego reżysera, scenarzysty, montażysty i aktora – Dyktatorze.
Wydaje się, że bardziej trafionym tytułem w polskim tłumaczeniu byłby Wielki Dyktator (ewentualnie Wspaniały Dyktator), bowiem oryginalna nazwa filmu to The Great Dictator. Chaplin postulował za krótką nazwą The Dictator, jednak jak się okazało wytwórnia filmowa Paramount posiada prawa autorskie do tytułu i zażądała 25.000 dolarów za jego odstąpienie. Angielski twórca stwierdził jednak, że to zbyt wygórowana cena i tak oto pozostano przy nazwie The Great Dictator.

dictator
Zdjęcia do produkcji ruszyły 9 września 1939 roku, a więc w czasie, kiedy Hitler rozpoczął podbój Europy. Skąd w ogóle wziął się pomysł na przedstawienie wodza w sposób prześmiewczy i karykaturalny? Alexander Kord – przyjaciel Chaplina, spostrzegł, że postać włóczęgi stworzona przez angielskiego aktora, łudząco przypomina niemieckiego dyktatora. I tak to się zaczęło.
Fabuła skupia się na dwóch postaciach – żydowskim fryzjerze i dyktatorze. Pierwszy z nich swoje przygody przeżywa w getcie nękanym przez nazistów. Natomiast Hynkel – władca Tomanii, w swojej rezydencji próbuje zebrać fundusze potrzebne na prowadzenie wojny. Jest jednak coś, co łączy te dwie postacie – są do siebie łudząco podobni (obaj są wszak grani przez Charlesa Chaplina), przez co omyłkowo dochodzi do zamiany miejscami. Trzeba na pewno podkreślić, że humor z czasów kina czarno-białego odbiega od tego, który towarzyszy nam w dzisiejszych czasach. Sięgając po Dyktatora, trzeba nastawić się na specyficzny rodzaj komedii – przykładowo komuś coś spadnie na głowę lub ktoś przez przypadek dostanie pięścią w twarz. Jednocześnie wydaje się, że śmieszniejsze mogą okazać się produkcje z okresu kina niemego, takie jak Gorączka złota lub Brzdąc.

dyktator

Wracając jednak do fabuły Dyktatora – na pewno w pamięć zapadnie nam symboliczna scena z globusem czy przemówieniami Hynkela (swoją drogą były one improwizowane) wypowiadane w wymyślonym przez Chaplina języku. Jedyne niemieckie słowo, które pada w trakcie mowy to „schnitzer” (sznycel). Co ciekawe, dużo kontrowersji wzbudza końcowa mowa fryzjera – spotkamy się zarówno ze słowami aprobaty, pochwalającymi treść przemówienia, natomiast drudzy twierdzą, że ona również ma charakter prześmiewczy, karykaturalny. Nie zdradzając zbyt wielu szczegółów, można tylko dodać, że Chaplin po końcowym przemówieniu miał trochę nieprzyjemności z komisją McCarthy’ego zwalczającą wewnętrzne zagrożenie komunistyczne.

chaplin dyktatorDyktator uznawany jest za jedną z najlepszych komedii wszech czasów. Niewątpliwie w okresie wojennym stworzenie takiej produkcji było nie lada wyczynem i wiązało się z pewnego rodzaju niebezpieczeństwem. Co interesujące, Chaplin przedstawia w swoim obrazie getto oraz porusza kwestię prześladowania Żydów, a przecież wydarzenia te w roku 1939 nie były jeszcze powszechnie znane. Dyktator jest specyficznym dziełem, prawdopodobnie nie każdemu przypadnie do gustu, jednak niewątpliwie to swojego rodzaju klasyk kinowy. I pomyśleć, że tę czarno-białą perełkę filmową w Niemczech wyświetlono po raz pierwszy dopiero w 1998 roku, bowiem wcześniej było to zabronione.

Przeczytaj więcej
Majka Jankowska

Chodźmy do kina!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *