Powrót do przeszłości – „Resident Evil” (2002)

O grze „Resident Evil” od Capcomu słyszał chyba każdy. Zapoczątkowana w 1996 roku seria przyczyniła się do popularyzacji gatunku „survival horror” na całym świecie i uznawana jest za prekursora tego typu produkcji. Fabuła była dość prosta, podobnie jak jedyny cel gracza: przeżyć. Nie było to jednak łatwe zadanie – notorycznie brakowało amunicji, nieumarli wyskakiwali zza rogu, było nastrojowo, a czasem nawet przerażająco. Powstanie ekranizacji było tylko kwestią czasu.

maxresdefault

Wprawdzie słowo „zombie” nie zostaje w filmie wypowiedziane, to trudno ukryć, że zarażeni tajemniczym wirusem ludzie to po prostu żywe trupy z apetytem na ludzkie mięso. Komu więc można było powierzyć ekranizację kultowej gry, jeśli nie ekspertowi od tej tematyki, Panu Romero? Niestety scenariusz George’a Romero nie został zaakceptowany, a niesnaski koncepcyjne już na poziomie preprodukcji uniemożliwiały wypracowanie spójnej wizji. Po roku bezkrólewia, fotel reżysera zajął Paul W.S. Anderson, ekspert od kina „łubudubu”, mający na koncie m.in. „Mortal Kombat”. Z drugiej strony nastrojowe kino z dużą dawką grozy nie było temu Panu całkowicie obce, o czym świadczy chociażby świetny „Event Horizon”. Była nadzieja…

Resident-Evil-4

Korporacja „Umbrella” stała się największą komercyjną firmą, przodującą na rynku IT i w sektorze medycyny. Nieustannie prowadziła zaawansowane badania i eksperymenty, a genetyka i broń biologiczna to główny, chociaż utajniony trzon jej działań. W podziemnym ośrodku zwanym Ulem trwają pracę nad niebezpiecznym wirusem. Dochodzi jednak do sabotażu. Próbówka zostaje rozbita, a wirus wydostaje się na wolność. Główny komputer odcina drogę ucieczki wszystkim pracownikom korporacji, a cały „Ul” zostaje zarażony.

Tymczasem w opuszczonej willi budzi się agentka Alice (Milla Jovovich), która zostaje przymusowym ochotnikiem na podróż do źródła zagrożenia wraz z grupą komandosów. Kobieta straciła pamięć, ale okazuje się, że rozwałkę ma we krwi. Rozpoczyna się walka o przetrwanie. To znaczy sieczka.

residentevil001

Chociaż „fabuła” nie bazuje bezpośrednio na żadnej z gier, to czerpie z nich całymi garściami. Walcząc o przeżycie i ratując świat trzeba rozwalić czaszki wielu umarlaków, więc RE z nastrojowym kinem grozy nie ma nic wspólnego. To typowy thriller s-f, kino akcji z paroma tylko krwawymi scenami rodem z horroru. Bezmyślna sieczka, chociaż dobrze zrealizowana, każąca przed wyjściem do kina zostawić mózg w domu (jako poczęstunek dla zombie). Kiedy podczas scen walki z „niewyobrażalnym złem” z głośników zionie nieznośna, ostra muzyka, to wiadomo już, jaki poziom grozy zostanie utrzymany. Zimna stylistyka, kontrast laboratoryjnych pomieszczeń z seksowną Millą w czerwonej sukience, odstawiającą matriksowy, krwawy balet z potworami to trochę za mało. Wątek krytyki korporacji zanika gdzieś pod warstwą zgniłego mięsa.

resident-evil-michelle-rodriguez-zombie

Resident Evil to wprawdzie ekranizacja przewyższająca poziomem filmy Uwe Bolla, ale sama w sobie pusta i nieciekawa. Niezłe efekty specjalne (niektóre) i przyzwoite aktorstwo to całkiem istotne plusy, jednak szczątkowa fabuła i brak nastroju grozy sprawia, że nie jest to produkt specjalnie zachęcający ani dla graczy, ani dla fanów horroru. Dobrze bawić będą się chyba tylko ci, którzy chcą obejrzeć szybki, prosty, niewymagający specjalnej uwagi film akcji z krwawymi wstawkami.

https://www.youtube.com/watch?v=PWUT4CXWcwQ

Zastępca redaktora naczelnego

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?