Powrót do przeszłości #55 – Recenzja „Iron Man”

Z okazji premiery „Ant-Mana” wzięliśmy pod lupę film, który był ważnym krokiem w kierunku filmowego uniwersum Marvela, czyli historię zepsutego miliardera, który żyje ze sprzedaży broni do czasu gdy zostaje porwany przez terrorystów. W niewoli tworzy prototyp specjalnego skafandra. Wyrwanie się z więzienia to dopiero początek jego perypetii…

Grzechy ciężkie większości blockbusterów to płaski, przesłodzony bohater, nadmierna patetyczność i czarny charakter, który zwykle jest (de facto) niezbyt bystry i oczywiście zły do szpiku kości. Siłą „Iron Mana” jest tytułowy heros, który wyróżnia się nie tylko tym, że kombinezon jest dla niego dodatkiem. Iron Man i Tony Stark to w zasadzie jedno i to samo – nie ma tu sprzeczności i wewnętrznego konfliktu. A żeby było jeszcze lepiej to Robert Downey Jr. nie gra swojej postaci: on nią jest. W czerpaniu satysfakcji z seansu na pewno nie przeszkadza odrobina humoru, który jest tworzony między innymi poprzez umiejętne stosowanie muzyki budującej patetyczny nastrój, co jest następnie rujnowane przez niezdarność głównego bohatera. Nadanie nieco lżejszego tonu produkcji wydaje się być tutaj naturalnym, bardzo trafnym zabiegiem dzięki czemu film może i nie wykorzystuje potencjału by stać się czymś głębszym, ale przy okazji nie trzeba wychylić kilku głębszych by na nim wysiedzieć. Choć fabuła nie jest przesadnie skomplikowana a intrygę dość prosto przejrzeć to nie umniejsza to przyjemności z oglądania.

http://i2.wp.com/www.top10hq.com/wp-content/uploads/2014/04/shield-Iron-Man-1.jpg?resize=700%2C467

Film delikatnie wprowadza wątki prowadzące do budowy całego uniwersum

„Iron Man” warto zobaczyć bo jest to dzieło pozbawione większych mankamentów, co więcej film wciąż prezentuje się dość świeżo na tle całego rządku wypluwanych seryjnie blockbusterów. Tym co buduje film jest nieszablonowość Tony’ego Starka, który po przemianie w rycerza w zbroi nie do końca zachowuje się tak jakbyśmy tego od takiego bohatera wymagali. Osobiście jednak byłem nieco rozczarowany finałowym pojedynkiem. Szukając jeszcze drobnych mankamentów muszę wspomnieć o tym, że o dziwo dość często sceny z otrzymywaniem obrażeń przez Starka wyglądały dość sztucznie (dotyczy tych ujęć, w których był pozbawiony pancerza). Poza tym raczej trudno mówić o jakichś wadach, zwłaszcza że całkiem nieźle poradzono sobie z budowaniem fundamentów pod kolejną część poprzez zarysowanie relacji z innymi postaciami, a także rozwój osobowości protagonisty. Bardzo miłą ciekawostką jest niepozorny występ postaci Phila Coulsona i Nicka Fury’ego. Koniec końców film zasługuje na duże pochwały i zdecydowanie można nazywać go jedną z najlepszych produkcji spod znaku Marvela.

Redaktor

Twórca cyklu "Powrót do przeszłości". Wielki miłośnik spaghetti westernów, kina szpiegowskiego i fantasy.

Więcej informacji o

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?