Recenzja filmu Lśnienie (1980)

Pamiętacie jak we wrześniu do kin wpadło To i głosy kinomaniaków się podzieliły? Jedni wychwalali, inni pisali kontrrecenzje, a jeszcze inni bali się przyznać do swoich odczuć o filmie. Zakładam, że w 1980 roku głosy publiczności były tak samo podzielone, bo na ekrany kin weszła ekranizacja książki Stephena Kinga, za którą zabrał się Stanley Kubrick. Ciekawe? Dwie gwiazdy – jedna w dziedzinie filmu, a druga w literaturze. Obok ich nazwisk nie można przejść obojętnie. Jednak z Kubrickiem jest tak, że ma on swoje plusy i minusy. Jedni go kochają za malarską poezję, a innych ona denerwuje. A jeśli przy malarstwie jesteśmy, to wpiszcie sobie w Google: “Gdy rozum śpi budzą się demony Goya”. I w towarzystwie tej akwaforty przenieśmy się do opisu filmu, gdzie główną postacią na obrazie Goyi, Kubrick mianował swojego bohatera.

lsnienie stanley kubrick

Jack Torrance jest początkującym pisarzem, który w poszukiwaniu weny i inspiracji zdecydował się podjąć pracę dozorcy w opuszczonym górskim hotelu. Na hotelu tym ciąży jednak pewnego rodzaju klątwa. Poprzednik Jacka miał kłopoty ze swoją psychiką i w napadzie paniki zabił żonę i dwie córki. Gdy Jack i jego rodzina zostają tam sami, a zamiecie śnieżne odcinają im jakiekolwiek połączenie ze światem, zaczyna się dziać coś dziwnego. Główny bohater zaczyna przejawiać cechy byłego dozorcy, chcąc posunąć się do tak samo okropnych czynów.

Kubrick tworząc swój film chciał przede wszystkim oddziaływać na widza i jego zmysły. Pozwolił nam niejako wziąć udział w samej akcji, prowadząc nas korytarzami hotelu i opowiadając jego tajemnice. Uczestniczymy więc w tej całej okrutnej zabawie, którą zaproponował nam Kubrick i co więcej my się na nią zgadzamy. Sami otwieramy drzwi do świata demonów za każdym razem, kiedy decydujemy się obejrzeć Lśnienie. Swój podstęp zakomunikował nam on przede wszystkim w zwiastunie filmu, który początkowo wygląda jak piękna wizytówka hotelu. Chce nas zwabić pięknymi górskimi pejzarzami, dużymi salami balowymi i przestronnymi pokojami. Rozumiem, że każdy się skusił i bierze pokój na jedną noc. Z obawą, ze kolejnej nie przetrwa.

hohto jacknicholson 630 630x400

W idealnym hotelu pana Kubricka każda scena jest dokładnie zaplanowana i skomponowana. Do tego stopnia, że (co mogę uznać za pewnego rodzaju fenomen) reżyser czerpie inspiracje z dzieł wielkich malarskich mistrzów, a ich obrazy przenosi do filmowego świata. Ukazuje szczegóły, a zarazem wysyła odbiorcy informacje, jak dużo jest w stanie przemycić do swojego filmu najczystszej sztuki. Można powiedzieć, że za motyw przewodni obrał sobie przekazanie najprostszych obrazów w jak najdokładniejszej formie. Zobaczcie – prosta, nieskomplikowana historia, która jest wypełniona misternymi szczegolikami. Każdy ruch aktorów, każdy najazd kamery tworzy spójne dzieło. To nie jest film, który możemy obejrzeć raz i wiemy wszystko. Jest to film, który aż prosi się o to, by do niego wracać. Po to, aby odkrywać go cały czas na nowo.

Jednym z największych plusów jest muzyka, która tworzy wraz z obrazem jedną spójną całość. Obraz to jedno, a gdy dochodzi do tego muzyka, to pojawia sie napięcie, które działa na nasza psychikę. Przez ten element reżyser chciał, żebyśmy “bali się” tego filmu automatycznie i podświadomie. Kadry są śliczne, ale to zadaniem mrocznej ścieżki dźwiękowej jest przerażenie nas. Minusem dla wielu odbiorców jest czas trwania filmu, który reżyser bardzo szanuje. Przeciąga momenty w innych horrorach uważane za mało istotne, a nawet umieszcza te zupełnie do nich nie przystające.W tym przypadku widzimy więc zabawę z formą. Wydłużony czas do maksimum jest dla jednych katorgą, dla innym możliwością delektowania się obrazem. To od was zależy jak się do tego ustosunkujecie. Czy jednak szybkiego kina nie zastąpić, spokojnym, wyważonym i dopracowanym w każdym najmniejszym szczególe filmie? Ja tam zachwycam się dodatkami (ołówki w Twin Peaks są tego najlepszym przykładem) i choć wolę tego typu kino, to bez przesady – dłuższy kadr nie jest zły, ale za długi męczy.

Teraz powinnam rozszyfrować zagadkę z Goyą. W scenie, gdy Jack próbuje pisać swoją książkę, a nie jest w stanie tego zrobić, zostaje napadnięty przez demony i zaczyna się jego opętanie. Obraz, który Kubrick nam przedstawił do złudzenia przypomina ten z akwaforty Goyi. Czy na tym bazował tworząc mroczną postać Jacka?

17349672 1261376710645029 3887209036898058230 o

Lśnienie należy do klasyków horrorów, każdy fan tego gatunku się z nim spotkał i to zapewne nie raz. Kubrick wykonał “kawał dobrej roboty” tworząc to dzieło. Udowodnił dotychczasowym niedowiarkom, że nie jest pierwszym, lepszym reżyserem biorącym się za horror. Pokazał, że powinniśmy go określać zaszczytnym tytułem artysty przez duże A.

Ilustracja wprowadzenia: kadr z filmu Lśnienie

Największa fanka autocada i BIMu. Hobbistycznie miłośniczka malarstwa XIX i XX wieku z naciskiem na: Degasa, Klimta i Bacona. W czasie wolnym szuka filmu idealnego, po którym z czystym sumieniem będzie mogła określić X muzę sztuką.

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?