Recenzja filmu Goya (1999)

Wczoraj na ekrany kin wszedł Twój Vincent – film  opowiadający o życiu i twórczości holenderskiego malarza. Dla niezaznajomionych z tematem Vincent to ten od Słoneczników, których reprodukcje możecie kupić w pierwszej lepszej IKEI. Vincent Van Gogh był mistrzem obok innych trzech cenionych artystów nurtu impresjonistycznego, którzy również potrafią zachwycić swoich odbiorców. Natomiast to Goya (ten co ubrał i rozebrał Maje) wybija naprzód przed wszystkich artystów, mógłby walczyć jedynie z Velasquezem (ten co lubi małe dziewczynki, ale nie tancerki), ewentualnie Leonardem (ten, którego obrazem bawił się Machulski). Jest twórca ponadczasowym, a cytując zakończenie filmu jest pierwszym artystą współczesnym. Dodał to czego brakowało, powtórzył to co było dobre, a usunął niepotrzebne elementy w malarstwie, ale też w grafice. O Goi i jego twórczości można rozmawiać godzinami, wyciągając coraz to lepsze, albo ciekawsze dzieła. Rozważając jego historię, a później wpływ na to jak ukształtowała się dzisiejsza sztuka możemy dojść do wielu wniosków, doszukując się natchnienia hiszpańskiego malarza. Nie rozgadując się na temat Goi, przejdźmy jednak do recenzji filmu Carolsa Saury pt. Goya .

22323832 1621281324602757 1579742679 o

Zobacz również: Twój Vincent – przedpremierowa recenzja innowacyjnej animacji

Reżyser prowadzi nas poprzez zawiłe życie Goi, przedstawiając jego historię w nietypowy sposób. Artysta przed sama śmiercią decyduje się opowiedzieć swoje życie małej córce. Chcąc pokazać jej świat pełen dobra i zła. bazując na własnych doświadczeniach związanymi z chorobą, ale też problemami psychicznymi. Saura odrzucił wyimaginowane wychwalanie Goi skupiając się na tym co nie powinno wyjść na wierzch. Zdecydował się ukazać dokładny portret psychologiczny postaci bez zbędnego koloryzowania. Postawił Goyę na równi z szarymi ludźmi, mówiąc o prawdziwym życiu z jakim się spotkał i spotyka każdy artysta. Jednocześnie oprowadza nas po domu grafika, gdzie poznamy jego żonę, córkę i kochankę. Wszystkie jego muzy, które dawały mu powód, aby tworzyć. Ponadto wnika w jego psychikę, co zostało doskonale przedstawione. Śmiem się pokusić o stwierdzenie, że to jedna z najlepszych scen jakie widziałam w filmach opowiadających o malarzach. Wszystko dokładnie przemyślane, wręcz malarsko ujęte, a sztuka Goi przelewa się na kadry filmowe.

Jestem pełna podziwu i będę chwalić, co zdarza mi się rzadko. Zakładam, że wchodząc w tę recenzję chociaż odrobinę orientujecie się w temacie, wobec czego mogę uniknąć tłumaczeń niektórych kwestii. Goya jest prawdziwą gratką dla fanów malarza. Kaprysy, które są jednymi z najlepszych litografii na rynku sztuki, zostały ukazane jako strach i wielki koszmar twórcy. Zmagając się z chorobą hiszpański artysta oszalał, nie docierały do niego wszystkie ludzkie bodźce, przez co czuł odosobnienie. Jednakże swoje uczucia doskonale przelewał na płótno, utożsamiając się ze swoją sztuką, co też ukazał Saura, niejako reprodukując obrazy Goi przy wykorzystaniu malarskiej estetyki kadru. Film “został zrobiony” prześlicznie. Widać, że każdy moment został przemyślany przez reżysera i włożony do całości idealnej, 80. częściowej układanki. Nie było czasu na nudę, wszystko zostało idealnie wyważone wpisując się w pewien kanon sztuki. Każdy obraz opowiada osobną historię, mogliśmy poznać jego proces tworzenia i emocje jakie targały mistrzem.

22323890 1621281284602761 1830205452 o

Zobacz również: To, czyli nie taki klaun straszny jak go malują

Lekkim minusem dla mnie były przeniesienia w czasie, które zostały słabo zasygnalizowane, wręcz w ogóle. Przy pierwszej takiej operacji miałam kłopot, żeby odnaleźć się w nowo ukazanej rzeczywistości. Brakowało momentu przełomowego, wskazującego że mamy do czynienia z młodym Goyą, a nie 82 letnim mężczyzną, który jest obserwatorem. Natomiast dużym plusem było ukazanie zbioru litografii jako całego procesu twórczego i emocjonalnego. Doskonałym dodatkiem była muzyka, która łączyła ze sobą całą historię, spajając wszystko razem I jednocześnie sygnalizując nastrój oraz stan emocjonalny bohatera.

Podsumowując film Saury doskonale oddał życie i twórczość Goi, ukazując nam “podręcznikową” wiedzę w prosty i miły sposób. Bez zbędnego przedłużania i męczenia odbiorcy. Przyznam szczerze, że spodziewałam się czegoś gorszego. A dostałam ciekawy film pełen informacji, wypełniony obrazami po brzegi. Jestem w stanie obiecać, że fanom hiszpańskiego artysty przypadnie do gustu.

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Największa fanka autocada i BIMu. Hobbistycznie miłośniczka malarstwa XIX i XX wieku z naciskiem na: Degasa, Klimta i Bacona. W czasie wolnym szuka filmu idealnego, po którym z czystym sumieniem będzie mogła określić X muzę sztuką.

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?