Niebawem swoją premierę będzie mieć całkiem przyjemnie zapowiadający się Polaroid. Z tej okazji uznałem, że warto wspomnieć o innym horrorze o podobnej konwencji – w V/H/S zamiast morderczego aparatu mamy jednak tytułowe kasety. Czy narracja prowadzona z perspektywy obrazu nagranego kamerą to dobry pomysł? I czy V/H/S straszy tak, jak obiecywali twórcy?
https://www.youtube.com/watch?v=Z_vPmmZpV4I
Na wstępie warto zauważyć, że mamy tu do czynienia z filmem typu found footage, a więc historię poznajemy za pomocą materiałów wideo znalezionych na kasetach – odkrycia takowych, w domu zmarłego staruszka, dokonała banda złodziejaszków, którym zlecono kradzież kaset. Jak można wywnioskować, nie obejrzymy radosnych chwil z rodzinką na chrzcinach siostrzeńca… prawdę mówiąc, wręcz przeciwnie. Makabrycznych historii jest sześć, a każda, co trzeba przyznać, trzyma całkiem przyzwoity poziom. W niektórych momentach stosuje do przesady przewidywalne zagrania mające nas przerazić, ale momenty naprawdę straszne (a przynajmniej takie wywołujące ciarki na plecach) pojawiają się dużo częściej. Twórcy stoją trochę w rozkroku – z jednej strony usiłują przestraszyć widza nagłymi, szokującymi scenami z pogranicza kina typu gore, a z drugiej starają się zbudować ciężki klimat. I, przynajmniej po części, udaje im się ten klimat zbudować, a wszystko za sprawą oryginalnej narracji.
Można by przypuszczać, że dwie godziny oglądania rozhuśtanego, kompletnie niestabilnego obrazu to nic przyjemnego. Owszem, miejscami ta konwencja po prostu męczy, ale trzeba przyznać, że w wielu momentach perspektywa pozwala znacznie bardziej zżyć się z bohaterami i sprawia, że klimat produkcji jest jedyny w swoim rodzaju. Wiem, że powstało mnóstwo filmów typu found footage, ale duża część z nich to amatorskie gnioty. I choć w V/H/S nieco czuć tę amatorszczyznę i brak pokaźnego budżetu, to należy on do tych lepszych produkcji tego typu.
Oczywiście, nie jest arcydziełem. Wszystkie historie zostały opowiedziane bardzo poprawnie, ale są one w dużej części mimo wszystko dość przewidywalne. Często pojawiają się również dziwne dziury w narracji, durne elementy i kompletnie niepotrzebne fragmenty, ale wszystko to jest do wybaczenia. Omawianą produkcję mogę polecić każdemu, kto gustuje w filmach grozy. Jest zaskakująco przyzwoita i warta zobaczenia – ale trzeba przymknąć oko na nieścisłości oraz latającą wszędzie kamerę, która pewną grupę osób może odstraszać. Jasne jest również, że ze względu na nagromadzenie pozornie tanich elementów straszenia, scen ze wszędzie lejącą się krwią oraz okazjonalną nagością nie spodoba się wszystkim, a zwłaszcza widzom o słabszych nerwach. Mimo to – cóż, warto wyrobić sobie własną opinię na temat tej produkcji. Według mnie jest jednym z najmniej docenionych filmów tej dekady.
Ilustracja wprowadzenia i pełnego tekstu: Materiały prasowe