Witam w pokoju 1408
Zaraz na wstępie pragnę zaznaczyć, że jestem fanem wszelakich horrorów, począwszy od nieskomplikowanych slasherów, poprzez animal atacks oraz zombie movies, a na tak zwanych ghost stories skończywszy. Jednak zawsze najbardziej ceniłem te ostatnie. Dlaczego? Odpowiedź jest dość prosta. W dobrym horrorze nie brutalność czy efekty specjalne są najważniejsze, lecz klimat, napięcie, poczucie ciągle towarzyszącego nam niepokoju oraz element zaskoczenia. Nie lejąca się strumieniami krew oraz ścielące się trupy kolejnych bohaterów, ale , dla przykładu, brzęki łańcuchów, przygasające światło czy włączające się samoczynne radio. Niby to nic wielkiego, a jednak te elementy najbardziej działają na naszą psychikę, powoli doprowadzając nas do obłędu…
„1408” to jeden z nielicznych filmów, które można zaliczyć do klasyki gatunku. Nic w tym dziwnego, w końcu jest ekranizacją jednego z najgłośniejszych opowiadań samego Stephena Kinga, niekwestionowanego mistrza horroru. Opowiadania przeczytać niestety nie miałem okazji, jednak twórcom obrazu bezbłędnie udało się uchwycić specyficzność książek wymienionego wyżej pana. Nie wiem, w jakim stopniu obraz oddaje dzieło Kinga, jednak podczas seansu można było poczuć gęsty, niepokojący oraz pełny napięcia klimat, charakterystyczny dla wspomnianego pisarza. „1408” to produkcja ciekawa oraz niezwykle absorbująca, pomimo powtórzenia danych wzorców bądź schematów.
Tak więc, „1408” opowiada o pewnym pisarzu, Mike’u Enslinie. Bohater historii to typowy cynik oraz ironista, człowiek szydzący ze zjawisk nadprzyrodzonych. Mike nie wierzy w nic – w duchy, Boga, cokolwiek. Uważa, że wszystko da się wytłumaczyć w sposób racjonalistyczny. Jest pewnym siebie człowiekiem, o silnym charakterze, obalający, wraz z każdą kolejną wydaną przez siebie książką, tuziny legend i mitów o duchach, zjawach czy zjawiskach paranormalnych. Jednak jego pewność siebie oraz ogromna siła woli zostaną zachwiane, a on sam wystawiony na ciężką próbę, gdy zamknie za sobą drzwi do pokoju numer 1408.
Przedstawiona historia jest dość pomysłowa oraz oryginalna. No dobrze, mamy kilka powtórzonych schematów, dla przykładu znany fanom Kinga motyw pisarza, jednak całość prezentuje się niezwykle „świeżo”. Scenariusz filmu jest bardzo interesujący, lecz produkcja rozpoczyna się powoli, stopniowo nabierając coraz większego tempa. Nie jest to jednak minus obrazu. Powolny, niemal senny początek produkcji przyczynia się do budowania napięcia oraz klimatu. Scenarzyści stopniowo wprowadzają nas w całą historię, skutecznie usypiając naszą uwagę, jednak od spotkania głównego bohatera z właścicielem hotelu, Geraldem Olin, sieją w nas coraz więcej wątpliwości i niepokoju. Twórcy tak umiejętnie potrafili poprowadzić historię, że zanim jeszcze bohater zdążył wejść do pokoju 1408, już czułem niepokój oraz uzasadnioną obawę, a przy pierwszych zabiegach straszących, serce stanęło mi gardle. Warto wspomnieć, że fabuła jest nieszablonowa oraz posiada wiele zwrotów akcji. W pewnym momencie razem z pisarzem będziemy się zastanawiać, co jest jawą, a co snem. Do samego końca nie można przewidzieć finału produkcji oraz jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie: „Czy to wszystko dzieje się naprawdę?” – genialna robota.
Film posiada też wiele różnych wątków. Nie tylko owianego złą sławą pokoju 1408, lecz również głównego bohatera oraz jego rodziny. Warto na to zwrócić uwagę podczas oglądania produkcji. To nie płytka, banalna historyjka. O nie. Obraz posiada głębię, drugie dno. Na tle zmagań Mike’a z pokojem rozgrywa się, co jest zdecydowanie ważniejsze i ciekawsze, walka bohatera z samym sobą oraz jego przeszłością, o której próbował zapomnieć, a co za tym idzie, nie chciał stawić jej czoła, aż do czasu wizyty w feralnym dla niego hotelu.
Scenarzyści doskonale uchwycili psychikę głównego bohatera, Mike’a. Jego portret psychologiczny został maksymalne rozbudowany. Obserwujemy jak lekko zarozumiały, pewny siebie człowiek, szydzący z duchów i zjawisk paranormalnych pod wpływem pokoju zaczyna wierzyć, załamywać się, popadać w obłęd. Dodatkowo film nie tylko potrafi przestraszyć, ale i wzruszyć. Wspomnienia Mike’a są bardzo emocjonalne, a jego przeszłość niezwykle dramatyczna. Pokój w okrutny sposób wykorzystuje niemiłe doświadczenia bohatera, aby doprowadzić go na skraj rozpaczy i szaleństwa, a w konsekwencji zmusić do popełnienia samobójstwa.
Również elementy straszące stały na wysokim poziomie. Większość była pomysłowa oraz oryginalna. Trzeba za to twórców pochwalić, ponieważ nie poszli na łatwiznę. Dzięki elementowi zaskoczenia w połączeniu z odpowiednią modulacją dźwięku i muzyki, „1408” naprawdę potrafi wystraszyć. Jednak zastosowane przez twórców zabiegi straszące bardziej szokują oraz działają na psychikę niż przerażają. 1408 to pokój obłędny, pełen grozy oraz złych mocy, w którym nic nie jest tym, czym się nam na pozór wydaje.
„1408” to film, w którym ogromna rolę odgrywa symbolika. Podam tylko kilka przykładów, aby nie popsuć Wam z zabawy z samodzielnego śledzenia historii Mike’a. Otóż suma cyfr numeru pokoju daję liczę 13, zaś sam pokój położony jest na 14 piętrze, a jak doskonale wiemy, w hotelach nie ma 13 piętra – jest od razu 14. Dodatkowo radzę przysłuchać się granym w radiu piosenkom, a zauważycie ciekawe nawiązanie tych utworów do aktualnie dziejących się na ekranie wydarzeń. Naprawdę dużo tego, ja tylko podałem kilka przykładów.
Rewelacyjnie spisał się John Cusack. „1408” to prawdziwy popis umiejętności tego aktora. Film niemalże w całości skupia się na głównym bohaterze Mike’u i jego poczynaniach. Z tego, co mogliście przeczytać powyżej, nie trudno wywnioskować, że rola Johna Cusacka była niezwykle wymagająca, jednak aktor bezproblemowo się z niej wywiązał. Był przekonujący i naprawdę można było uwierzyć, że pod koniec produkcji zaczął tracić zmysły. „1408” to na pewno jedna z najlepszych produkcji Johna Cusacka.
Efekty specjalne stały na bardzo dobrym poziomie. Stanowiły dobre uzupełnienie produkcji. Nie każdy horror może się poszczyć tak dopracowanymi i dopieszczonymi pod względem wykonania efektami specjalnymi. Specjaliści spisali się na medal. Mogę Was zapewnić, że podczas seansu nigdy nie spuścicie głowy z zażenowania, a także z pewnością nie parskniecie śmiechem widząc tandetne makiety lub tanie efekty CGI imitujące przerażające w założeniu duchy – nic z tych rzeczy.
„1408” to film dobry. Na tle wielu horrorów, jakie w swoim życiu zobaczyłem, wypada rewelacyjnie. Chociaż jest współczesną produkcją, to zawiera esencję oraz klimat starych ghost stories, podczas gdy dzisiejsze obrazy o duchach są w większości nijakie, pozbawione napięcia oraz elementu zaskoczenia. „1408” to idealny przykład horroru, który nie musi być schematyczny, głupi i ograny. To obraz grozy z logiczną, absorbującą oraz zaskakującą historią (gdzie cała akcja osadzona jest w jednym pokoju hotelowym), w którym krewnie musi lać się strumieniami i ginąć sporo bohaterów, aby twórcom udało się zszokować i przestraszyć widza, a co więcej, wzruszyć go oraz skłonić do refleksji.