Wichrowe Wzgórza (1992) – recenzja ekranizacji klasycznej powieści Emily Brontë

Gdy filmowcy zabierają się za adaptowanie czy ekranizowanie powieści książkowych (przede wszystkim klasycznych) mają do wyboru dwa scenariusze – albo zdają się na własną oryginalność i traktują pierwotne wątki wyłącznie jako inspiracje, albo kalka w kalkę starają się przenieść je na wielki ekran. Wybierając tę drugą ścieżkę należy liczyć się z tym, iż własnoręcznie dodajemy do inwentarza krytyków dodatkowy oręż – zgodność z literackim pierwowzorem. Nie uciekniemy od tego, nie przeskoczymy tej bariery. Ale dobrze – twórcy są ambitni, to się ceni. Podejmują się oni w końcu niełatwej próby sfilmowania niejednokrotnie wielopłaszczyznowej akcji, skomplikowanej fabuły lub ulotnych, stricte duchowych odczuć bohatera/ów, zatem musimy docenić ich starania. Jeśli się uda – święto i balanga do białego rana. Jeśli się nie uda – krzyk, płacz i zgrzytanie zębów. Wilczy bilet gwarantowany. Do której grupy zalicza się Peter Kosminsky i jego Wichrowe Wzgórza? Niestety, bezwarunkowo do tej drugiej …

wuthering heghts foto 01

Najistotniejszym problemem, który toczy – niczym najgorsze choróbsko – Wichrowe Wzgórza Kosminsky’ego jest pędząca na łeb, na szyję akcja filmu. Zaczyna się obiecująco – zostajemy uraczeni pięknymi pejzażami i krajobrazami agrarnej Wielkiej Brytanii, poznając jednocześnie nowego najemcę Drozdowego Gniazda oraz narratora oryginalnej powieści w jednej osobie. Tak jak w pierwowzorze, udaje się on do Wichrowych Wzgórz w celu obgadania kwestii formalnych z właścicielem obu powyższych posiadłości – Heathcliffem. Z powodu załamania pogody jest on zmuszony do pozostania na noc wśród niezwykle ponurych i zgnuśniałych domowników, w czym ani na krok nie ustępuje im ich ponura rezydencja. I wtedy następuje kluczowy moment powieści – zarówno tej książkowej, jak i ekranowej. Lecz o ile w papierowej wersji stanowił on wstęp do poruszającej i tragicznej historii Wichrowych Wzgórz, o tyle na taśmie filmowej rozpoczął niewytłumaczalny bieg w kierunku mety zwanej “napisy końcowe”. Niemal natychmiast akcja zostaje przeniesiona do przeszłości i choć de facto to właśnie ten okres jest solą tej ziemi, to nikt nam nie tłumaczy dlaczego tak się stało. Oryginał książkowy rozwiązuje ten fant w rewelacyjny sposób, opisując nam minione zdarzenia za pomocą obszernych retrospekcji i solidnego backupu w teraźniejszości, natomiast tutaj nastąpiło cięcie, klatka, stop i wywracamy wszystko do góry nogami. Sprawa jest o tyle poważna, że wątek współczesny zostaje następnie całkowicie porzucony i wracamy do niego dopiero pod koniec filmu, gdzie nie ma on już żadnego znaczenia. Mówiąc prościej, właśnie ktoś wyjął nam z życia 15 minut, które śmiało można było zainwestować w rozwój clou Wichrowych Wzgórz.

A tym jest oczywiście toksyczna, acz głęboka miłość pomiędzy Heathcliffem oraz Katarzyną Earnshaw. Uczucie to zrodziło się już pierwszego dnia, po tym jak ojciec bohaterki przyprowadził pod własny dach bezdomnego Cygana i uczynił z niego członka rodziny. Reżyser sugestywnie podsuwa nam zaintrygowane oczęta obu, młodocianych jeszcze wówczas, kochanków i … No właśnie. Na tym właściwie kończy się budowanie ich wzajemnej relacji. Chwilę potem widzimy już jak nastoletni (odtwórcy filmowych ról Ralph Fieness oraz Juliette Binoche mają co prawda znacznie więcej lat, ale ich zachowanie sugeruje nadal młodzieńcze roztargnienie) baraszkują w jednej z komnat sypialnych i uganiają się za wiatrem na wrzosowiskach, wyznając sobie dozgonną miłość. Jedyne co możemy w takiej chwili zrobić, to uwierzyć im na słowo, gdyż ani – tak jak wspomniałem – akcja nie umożliwia nam zapoznania się z relacją bohaterów, ani naszym oczom nie ukazuje się to płomienne uczucie, które łączyło powyższą dwójkę, a które dało się wyczuć nawet z kart XIX wiecznej lektury (!). Co gorsza, to zaniedbanie implikuje obojętność oraz z rezerwę, z jakimi podchodzimy do każdej następnej sceny. Po prostu ciężko jest nam uwierzyć, iż Heathcliff popada z tego powodu w obłęd, a Katarzyna doprowadza swój organizm do zniszczenia i w konsekwencji (uwaga spoiler) śmierci. Nie widzimy tego, nie czujemy tego – słyszymy jedynie słowa postaci, które są równie wypłowiałe, co …

Wuthering Heights 1992 wuthering heights 15173332 736 416

Zobacz również: Top 20: Najlepsze filmy kostiumowe

… ich odtwórcy. Niestety, taka prawda. Ralph Fiennes i Juliette Binoche to dwa ogniwa, które mogłyby uratować ten rozklekotany wózek, pędzący z ogromną prędkością w otchłań nicości, lecz tego najzwyczajniej w świecie nie robią. Aktorka rodem z Paryża kompletnie nie radzi sobie z dwoistością postaci Katarzyny, raz będąc przesadnie beztroską, innym razem całkowicie pozbawioną temperamentu. Dotyczy to szczególnie scen, w których bohaterka wykazuje się swoją wyniosłością i brakiem poszanowania do Lintonów, a co ma niebagatelne znaczenie w kontekście analizy jej osobowości. Rola Heathcliffa była natomiast stworzona dla Fiennesa. To była rola, dla której ten aktor się urodził i z miejsca powinien sobie zapewnić nominację do Oscara za “pierwszoplanówkę”. W idealnym świecie tak właśnie by było, ale … idealny świat nie istnieje. Czy to wina jego ekranowego debiutu, masakrycznie okrojonego scenariusza, czy obu tych czynników prawdopodobnie nie dowiemy się nigdy. Wiemy natomiast, że Heathcliff pozbawiony był swego prostackiego, zwierzęcego wręcz magnetyzmu, a przyodzianie przez niego gustownej marynarki z peleryną i zaczesanie włosów do tyłu wzbudzało raczej delikatny uśmiech politowania, aniżeli rzeczywiste osłupienie.

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wichrowe Wzgórza oferują nam majestatyczne widoki, świetnie zaprojektowaną scenografię i oddające klimat XVIII-wiecznej Anglii kostiumy (no może poza wspomnianym, iście wampirzym, odzieniem Heathcliffa). Wiele z przestrzeni zaprezentowanych przez filmowców pokrywa się z moim wyobrażeniem, wykształconym na podstawie lektury powieści. Tytułowe Wichrowe Wzgórza budzą grozę i gwarantują ten mały dreszczyk, gdy rezydencja łypie na nas swymi zaniedbanymi okiennicami. Wrzosowiska – będące centralnym punktem historii – otrzymały tu niemal mistyczny charakter, dzięki czemu podkreślone zostało ich znaczenie w relacji Heathcliffa z Katarzyną. Szkoda tylko, że to piękne płótno nie zostało zapełnione równie szacownymi barwami wewnętrznej głębi i emocjonalności …

dd75bd713407446a80a01794a50277f8

Wichrowe Wzgórza, Wichrowe Wzgórza, czemu żeście takie niemrawe? Materiał źródłowy był rewelacyjny i było z czego czerpać inspirację, aby stworzyć chociażby intensywny melodramat o zacięciu psychologicznym. Albo wizję miłości a la Tim Burton – ten dobry Burton, nie ten z Frankenweenie lub Alicji w Krainie Czarów. W tym marmurze można było wyrzeźbić wizerunek Michała Anioła, lecz ktoś postanowił stworzyć marmurową ławę. I tak jak nikt nie przejmuje się losem marmurowej ławy, przechodząc obok niej całkowicie obojętnie, tak ja oceniam Wichrowe Wzgórza Kosminsky’ego. 50 – idealny środek, ani dobrze, ani źle. Czy może być gorsza wizytówka dla jakiegokolwiek dzieła sztuki?

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Redaktor

Najbardziej tajemniczy członek redakcji. Nikt nie wie, w jaki sposób dorwał status redaktora współprowadzącego dział publicystyki i prawej ręki rednacza. Ciągle poszukuje granic formy. Święta czwórca: Dziga Wiertow, Fritz Lang, Luis Bunuel i Stanley Kubrick.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?