Przyznam bez bicia, że części zespołów zupełnie nie znałem nim nie sięgnąłem po ten krążek. Można więc śmiało stwierdzić, że niesie on ze sobą wartości muzycznie edukacyjne. Jeśli nie obcujecie z taką stylistyką na co dzień, to podpowiem, że grupy takie jak Burzum, Bathory czy Sleep są powszechnie znane w metalowym środowisku i uchodzą wręcz za legendarne. Są też znane zaangażowanym w undergroundową scenę kapele takie jak Nifelheim, Eyehategod, Brujeria, Absu, Mortician czy Bethlehem. I to ich utwory są najbardziej jadowite, szatańskie i pasujące do dołującego klimatu filmu, w którym wyblakłe kolory idą w parze z dołującymi ujęciami zapomnianych przez Boga dzielnic. Ten cały brud sączy się też z poszczególnych utworów, choć nie brak też momentów wyciszenia, niepokojącej elektroniki, ambientu, industrialnego łomotu. Dobór artystów ma nas utwierdzić w przekonaniu, że dla bohaterów życie jest czystym piekłem na ziemi.
W tym momencie próbuję postawić się na miejscu kogoś co z taką muzyką styczności nigdy nie i wyobrazić sobie jak szokującym doznaniem musiałoby być przesłuchanie krążka w całości. Krążka, który przewrotnie okazuje się dość przemyślanym doborem utworów. Eyehategod i Sleep reprezentują nurt stoner/sludge czyli gatunki, które najlepiej wchodzą pod wpływem palenia marihuany. Black/death metalowe zespoły czyli Bathory, Bethlehem, Absu, Mystifier, Nifelheim, Mortician są dobrane pod kątem szorstkości, piwnicznego brzmienia, i szczerości płynącej z każdej wściekle zagranej nuty. Bardziej rozrywkowo, grindowo-punkowo wypada tutaj Brujeria, lecz zaraz po niej słuchacza atakuje okrutny noise Namanax. Fani Aphex Twina też znajdą coś dla siebie, dość hipnotycznym, ale i nieprzyjemnym numerem w zestawie chwali się Dark Noerd. Utwór zatytułowany Gummo Love Theme to też kawał chaotycznego łomotu w wykonaniu grupy Spazz.
Muzyka na tym soundtracku ma podkreślać patologiczność zachowań bohaterów i naprawdę tylko w kilku momentach się uspokaja. Zaskakujący jest dobór utworu Burzum. Rundgang Um Die Transzendentale Säule Der Singularität to ambientowa, niepokojąca, acz bardzo spokojna kompozycja, natomiast pod koniec soundtracku pojawia się Mischa Maisky ze swoją wiolonczelą i interpretacją Suite No. 2 Jana Sebastiana Bacha. Na sam koniec natomiast pojawia się króciutka przyśpiewka Jesus Loves Me w wykonaniu Rose Shephard i Ellen M. Smith, czyli aktorek występujących w filmie.
Bardzo trudno ten soundtrack jednoznacznie ocenić, bowiem ma on odpychać, straszyć, oburzać i generalnie to przyprawić o ból głowy. Inna sprawa, że jest tu dużo świetnego metalowego łomotu wykonanego z pasją i polotem. Podobnie jak sam film, który jest bardzo świadomym i dopracowanym przez Kornie dziełem. Pozostawiam więc bezpieczną siódemkę w ocenie i ostrzegam, że to nie jest muzyka dla każdego. Jeśli postanowicie sprawdzić ten soundtrack to zrobicie to na własne ryzyko.
OCENA: 70/100