Za album z muzyką filmową najnowszej części Avengersów odpowiedzialny jest Alan Silvestri, amerykański kompozytor znany z twórczości do Forresta Gumpa, trylogii Powrót do przyszłości czy Miłość, szmaragd i krokodyl. Listę otwiera krótki utwór The Avengers, który znakomicie wprowadza widzów w nastrój marvelowskiej opowieści. Po nim nachodzi Travel Delays – Extended, wydający się dość monotoniczną kompozycją. Pojawia się on w początkowych scenach i jest niemalże niesłyszalny, ale swoje właściwe tempo zyskuje około 3:22 minuty. Wtedy dochodzi do wybuchu emocji, co znakomicie koreluje z akcją pojawiającą się na ekranie.
Nieco innym utworem jest No More Surprises, w którym początkowo królują nuty, które śmiało można nazwać romantycznymi. Pojawiają się one w momencie rozmowy Tony’ego z Pepper. Delikatna muzyka wprowadza sentymentalny nastrój, który już po chwili zostanie przerwany przez nową tonację. Mniej więcej w połowie kompozycji Silvestriego pozytywny nastrój przeobraża się w bardziej rytmiczne dźwięki, które niosą ze sobą niepokój, a zarazem nadchodzącą śmiertelnie niebezpieczną przygodę.
One way ticket nie jest tak energicznym kawałkiem jak piosenka angielskiego zespołu Eruption o tym samym tytule. Słyszy się typowe marvelovskie nuty, ale przez dość ślamazarne tempo nie zwraca się na nie zupełnie uwagi. Dopiero ostatnie 20 sekund przynosi większą dawkę emocji, której w tym utworze potrzeba. Tych emocji dostarcza What More Could I Lose?, który znakomicie operuje dźwiękami. Ten zabieg pozwala wyeksponować ważniejsze uczucia, takie jak niepewność, złość, radość czy smutek.
Najlepszym utworem z całego albumu jest Even for You, pojawiający się w scenie, która dla wielu fanów mogła być wzruszająca. Even For You podkreśla niepewność Thanosa, jego zagubienie a zarazem ogromną chęć zdobywania. Pojawiające się pod koniec dźwięki przypominają chóralne przez kilka sekund. Czy ten utwór mógłby charakteryzować Thanosa? Jak dla mnie tak, znakomicie odzwierciedla on jego trudną i zawiłą osobowość.
Alan Silvestri skomponował dobry, liczący 32 utwory album z muzyką filmową. Tylko dobry, ponieważ rola muzyki w tym filmie została znacząco ograniczona oraz brak tu bardziej wyrazistych, pełnych werwy kompozycji. Nie zaszkodziłby chociaż jeszcze jeden utwór z popkultury, który pozwoliłby, aby Avengers: Wojna bez granic był kojarzony z jakimś konkretnym twórcą. Muzyka Silvestriniego jest znaczącym elementem filmu i świetnie wpisuje się w superbohaterski klimat. No cóż, jest dobrze, ale mogło być znacznie lepiej.
Ocena: 70/100