Tamte dni, tamte noce – ścieżka dźwiękowa [Recenzja i odsłuch]

Tamte dni, tamte noce to ekranizacja powieści Andre Acimana w interpretacji reżysera Luca Guadagnino. To piękna opowieść o miłości nastoletniego do Olivera, wakacyjnego gościa jego rodziców. Na uwagę w tym filmie zasługują urokliwe zdjęcia słonecznych Włoch i znakomite kreacje muzyczne. A co z muzyką? Jedna z piosenek, Mystery of Love w wykonaniu Sufjana Stevensa została wyróżniona nominacją do Oscara. Czy zasłużenie? A co z pozostałymi utworami? Spróbujmy odpowiedzieć na te nurtujące pytania.

Zacznę może właśnie od wyżej wspomnianej, chyba najbardziej kojarzonej piosenki z soundtracku Tamte dni, tamte noceW naszych przewidywaniach Oscarowych uważałam, że to właśnie ona zdobędzie statuetkę w tej zacnej kategorii. Wynik zaskoczył mnie, choć przyznam uczciwie, że piosenka z Coco jest również bardzo dobra. Mystery of Love natomiast to piękna, miłosna kompozycja znakomicie komponująca się z obrazem, który także zachwyca swoją uczuciowością. Piosenka buduje na ekranie niewidzialną warstwę muzycznej poezji miłosnej. Głos Sufjana Stevensa przyciąga i elektryzuje magią wypowiadanych słów. Słów, które są melodyjnym szeptem podkreślającym intymność zakochani. Odpowiem tak, na zadane wcześniej pytanie o zasłużoną nominację dla tego utworu.

Hallelujah Junction jest pierwszą pozycją w filmowym albumie. Stanowi ważny element we wprowadzających scenach. Właściwie jest idealny na początek – bez zbędnego przegania, zbędnej energiczności. To utwór skromny, który jednak jak dla mnie był już momentami nużący. Naprawdę nic by się nie stało, jakby z 7 siedmiu minut został skrócony do pięciu. Mógłby oczywiście też częściej zmieniać tonację, tak jak dzieje się w końcowych nutach. Przypomina on muzykę klasyczną, ale do perfekcji niestety trochę brakuje. Te małe braki zostają uzupełnione dzięki pojawieniu się na liście utworów Zion hört die Wächter singen Johanna Sebastiana Bacha. To oczywiście tylko fragment jego większej kompozycji, pojawiający się, gdy Elio pisze o swoich doświadczeniach. Delikatne i wolne nuty towarzyszą bohaterowi i uwaga, mogą pobudzać do wzruszeń. Znakomicie się tego słucha.

Czym byłby włoski klimat bez prawdziwego utworu w tym języku? J’adore Venice w wykonaniu znanej wokalistki Loredana Bertè powstał w roku 1982. W filmie pojawia się dwukrotnie. Jednym z tych momentów była podróż Elio samochodem ze stacji po zostawieniu Oliviera. Jest ona idealnie dobrana do tej chwili – charakteryzuje bohatera i skąpane słońcem Włochy oraz z sentymentem odnosi się do klimatu lat 80-tych. Podobnie Paris Latino w wykonaniu Bandolero, który pełni jednak nieco inną rolę na ekranie. Elio wraz ze swoim przyjacielem obserwuje grającego w siatkówkę Oliviera. Pojawia się Paris Latino i wtedy czuć prawdziwą atmosferę wakacyjnego lenistwa oraz flirtu. Oprócz tego – utwór elektryzuje swoją energią i przenosi w świat beztroski.

Odpowiadając na wcześniejsze pytanie, pozostałe utwory także dają radę. Cały soundtrack produkcji Tamte dni, tamte noce jest wyjątkowy. Dzięki swojej różnorodności (od popu po muzykę klasyczną) każdy znajdzie tu coś dla siebie. Ja w szczególności polecam, aby przed odsłuchaniem oczyścić umysł i skupić się wyłącznie na tych utworach. Oczywiście, można je słuchać, śledząc akcję na ekranie, ale ten soundtrack jest na tyle uniwersalny, że może być czystą przyjemnością jako muzyczne widowisko. Pomimo drobnych niedoskonałości jest to album starannie skomponowany i piękny, który serdecznie polecam.

Ocena: 84/100

 

Redaktor

Interesuję się literaturą i filmem. Sięgam po różnorodne gatunki, najczęściej po skandynawskie kryminały (Kurt Wallander, Harry Hole). Fanka Harry'ego Pottera i Sherlocka Holmesa.

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?