Spadkobiercy – ścieżka dźwiękowa [Recenzja i odsłuch]

Spadkobiercy to laureat Oscara w kategorii najlepszy scenariusz adaptowany. Wygrał także dwa Złote Globy – za najlepszy dramat oraz kreację aktorską George’a Clooney’a. Można powiedzieć, że opowieść o zapracowanym ojcu została obsypana nagrodami. Matt King, główny bohater musi zająć się sprzedażą ziemi oraz naprawieniem relacji z dorastającymi córkami. Pomimo wielu zadatków na to, że ten film może się okazać znakomity, w moim odczuciu nie jest. Ścieżka dźwiękowa także nie przyczyniła się do lepszego odbioru produkcji…

Oczywiście wszystkich tych utworów słuchałam w trakcie filmu. Potem jeszcze w osobnym albumie, który utwierdził mnie w przekonaniu, że wszystkie utwory są w podobnej tonacji. Warto zrobić mały eksperyment – zamyślić się przy piosence np. ósmej i “obudzić się” przy czternastej. Jak dla mnie – mała różnica. Przypomnijmy, że odnosi się to do filmu, w którym akcja tak jak oklapła w pewnym momencie, tak już ciągnęła fabułę w średnim tempie. Powolne dźwięki, melancholijne albo w klimacie hawajskim są momentami przyjemne, ale tego nie da się słuchać przez ponad godzinę. Przydałoby się jakieś urozmaicenie…

Oprócz tych kilku wad, znalazłam także zaletę, którą jest Gabby Pahinui. Już pomijając brak oryginalności w całym albumie – akurat kilka piosenek tego wykonawcy w zupełnie innym zestawieniu byłyby pewnie przeze mnie pozytywniej rozpatrywane. Jeżeli ktoś chce poczuć klimat idealnych, rajskich i gorących wakacji na Hawajach to sięgnijcie po Leahi i zamknijcie oczy. Podobnie Kaua’i Beauty – nie jest najlepszy, ale dosyć przyjemny. Irytujące są natomiast dźwięki w Ka Loke autorstwa Makaha Sons. Tu tego wszystkie jest za dużo – elementy chóru, arii operowej (może to tylko moje odczucie), a na dodatek zbyt rozwlekła tonacja…

Cały film mógłby być znacznie lepszy, gdyby twórcy pokusiliby się o większe ukazanie emocji i różnorodność w ścieżce dźwiękowej. Nie od dziś wiadomo, że to właśnie soundtrack podkręca całe tempo akcji i bazuje na uczuciowości widzów. Gdzie w takim przypadku chociaż jeden utwów wyciskający łzy, emocjonalny, z ekspresją? Nie ukrywam, że bardzo się zawiodłam, zarówno na całym filmie Spadkobiercy jak i na jego ważnym elemencie – soundtracku. Mógł on być znacznie lepiej skomponowany, mniej skromny, a bardziej bogatszy. No cóż, tym razem nawet jak dla mnie George Clooney nie uratuje produkcji Alexandra Payne’a…

Ocena: 40/100

 

Redaktor

Interesuję się literaturą i filmem. Sięgam po różnorodne gatunki, najczęściej po skandynawskie kryminały (Kurt Wallander, Harry Hole). Fanka Harry'ego Pottera i Sherlocka Holmesa.

Więcej informacji o

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?