Punisher – ścieżka dźwiękowa 1. sezonu [Recenzja i odsłuch]

Tyler Bates zdecydowanie znajduje się w tym roku na fali wznoszącej. Tylko w 2017 roku stworzył ścieżki dźwiękowe do 6 produkcji, wliczając takie hity, jak John Wick 2, Atomic Blonde czy Strażnicy Galaktyki vol. 2. Dziś pochylimy się nad tym, co zmajstrował przy znakomitym netflixowym Punisherze.

Przy pierwszym spojrzeniu na listę można się nieco przerazić jej rozmiarami, jednak większa część kawałków ma czas trwania od jednej do dwóch minut. Ten fakt jednocześnie od razu uświadamia nam, że mamy do czynienia z bardzo dynamicznym i zróżnicowanym soundtrackiem. Otwiera się on jednym z bodajże dwóch najlepszych utworów z całego albumu. Główny motyw, pobrzmiewający jednocześnie w trakcie kapitalnego intra serialu, w zasadzie definiuje całość swoją niezwykle klimatyczną bluesową solówką na gitarze. Sporo jej zresztą będzie, co niektórym nastrój płyty może nawet przez to kojarzyć się nieco z muzyką z filmowego Logana.

Jest pewne ogólne odczucie, które przekonuje mnie do tego soundtracku najmocniej, dając pretekst do przymykania oczu na potencjalne wady: perfekcyjnie oddaje ducha hitu Netflixa. Bo pamiętajmy, że Punisher zaskoczył sporą część widowni, będąc znacznie mniej brutalny od komiksowego pierwowzoru (co, nawiasem mówiąc, nie przeszkodziło np. wielu zachodnim recenzentom narzekać na domniemane aprobowanie przemocy). Muzyka dostosowuje się do tego stanu. Generalnie rzecz biorąc, jest brutalnie i szybko, ale kiedy trzeba, pobrzmiewają industrialne nuty (Lewis gets the boot to chyba sztandarowy przykład), nieraz jest przez chwilę bardzo spokojnie i nastrojowo (wpadająca na finiszu w lekką psychodeliczność Family Dinner), a nawet orientalnie (chodzi oczywiście o Hiding Evidence, towarzyszącą wątkowi w Afganistanie). Wadą na pewno są zdarzające gdzieniegdzie się mało rozpoznawalne melodie, ewentualnie asłuchalne poza serialem (Misdirection).  

Oczywiście podstawowym paliwem są tutaj nieco szybsze fragmenty. A i one występują w różnych odcieniach – od szybkich, tradycyjnych dla kina akcji kawałków (Just In Time), poprzez nieco bardziej wyważone i klimatyczne, ale wciąż nadające odpowiednie tempo brzdąkanie w rodzaju Made an Enemy, na niesamowicie zbalansowanej bombie w przypadku Escape the base. Ta ostatnia uderza w nas z zaskoczenia industrial rockiem spod znaku Nine Inch Nails, by w międzyczasie uspokoić brzmieniem typowym dla post-rockowych kapel, które z delikatnej tonacji przeradza się w zestaw mocnych gitarowych riffów. Ale i tak chyba nic moim zdaniem nie przebije Frank’s Choice, utworu po mistrzowsku sprzężonego z prawdopodobnie najbardziej intensywną i poruszającą sceną w całym serialu, i w ogóle całym Netflix Superhero Universe. Jest tak gęsty i sugestywny, że wprowadzoną przezeń atmosferę można by kroić nożem do walki samego Punishera. I przy okazji pięknie podkreśla bodaj najistotniejszy moment 1. sezonu, jeżeli chodzi o samookreślenie się tytułowego bohatera.

Z czystym sumieniem pozwolę sobie powiedzieć, że ścieżka dźwiękowa do Punishera śmiało może stanąć w jednym szeregu z najlepszymi score’ami Batesa. Może nie jest to poziom drugiego Johna Wicka czy Strażników Galaktyki, gdzie muzyka równie dobrze mogłaby być zapisana jako członek obsady, ale jej nieodzowność zaważająca na ostatecznym odbiorze sezonu jest nie do zaprzeczenia. A to chyba jest chyba najważniejsze.

Ocena: 85/100

Zastępca redaktora naczelnego

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Więcej informacji o

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?