Nigdy nie zapomnę jak pierwszy raz obejrzałem King Konga z 2005 roku w reżyserii Petera Jacksona. To dopiero było coś. Te efekty, ta historia. Coś niesamowitego. Wtedy muzykę do filmu napisał James Newton Howard. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się, że tak prędko doczekamy się kolejnej wersji tej powszechnie znanej historii. Jednakże nic na to już nie poradzimy, a Kong: Wyspa czaszki zagościł już na ekranach naszych kin. Tym razem za muzykę odpowiada Heny Jackman.
Henry Jackman to 43 letni kompozytor muzyki filmowej, którego utwory mogliśmy usłyszeć w dwóch ostatnich częściach Kapitana Ameryki, Kick Ass 2, Wielkiej Szóstce czy Narodzinach narodu. Często współpracuje on z reżyserem Matthev Vaughnem, albowiem jego kompozycje mogliśmy usłyszeć w Kingsman: Tajne służby, X-Men: Pierwsza klasa, a także Kick Ass. Pan Jackman jest obecnie bardzo rozchwytywanz, a więc to nie nie ostatni raz kiedy słyszymy jego muzykę. Teraz natomiast przyjrzymy się jego kompozycjom z filmu Kong: Wyspa czaszki.
Film w reżyserii Jordana-Voght Robertsa nie każdemu się spodobać musi i nikogo nie będziemy zmuszać do tego, aby film polubił. Nie oznacza to jednak, że taki ktoś nie mógłby polubić muzyki pojawiającej się w tejże produkcji. Ta zaś z kolei prezentuje się zdecydowanie lepiej niż sama produkcja. Jednakże jeśli chcemy rozpocząć omawianie muzyki do filmu Kong: Wyspa czaszki musimy najpierw nieco zaznajomić się z osobą Henryego Jackmana. Poznać nieco jego styl muzyczny oraz ulubione dźwięki, albowiem odsłuchując ścieżkę dźwiękową do Wyspy czaszki należy mie świadomość pojawiających się podobieństw. Jednego natomiast nie można panu Jacksonowi zarzucić. Mianowicie, że jego muzyka jest nudna. Soundtrack ten zbudowany jest z mocnych, donośnych oraz nadających opowieści tępo dźwięków, które wybrzmiewają niezwykle donośnie. W zasadzie jest tak cały krążek skonstruowany. Pompatyczna atmosfera, rozbuchane fanfary oraz cała masa wyniosłych motywów. Ma być siła, groza oraz odpowiednia dawka patosu. Co ciekawe całkiem nieźle się to prezentuje. Zresztą kompozytor nie posługuje się wyłącznie tą ograniczoną paletą dźwięków. To nie w jego stylu. Często lubić spuścić nieco z tonu i zaserwować nam nieco spokojniejszy bądź mniej wyniosły kawałek, który świetnie wkomponowuje się klimat całego soundtracku. Jest dużo orkiestry i bębnów co nie znaczy, że w muzyce nie znajdzie się jeszcze odrobiny miejsca na dźwięki gitary elektrycznej. Ta zaś pojawia się znienacka i prezentuje sobą coś zupełnie nowego, niespodziewanego i totalnie elektryzującego. Choć połączenie to teoretycznie powinno się gryźć w tym przypadku prezentuje się zaskakująco świeżo dzięki czemu muzyka jest jeszcze lepiej zróżnicowana. Kompozycje znajdujące się na krążku w większości są bardzo przyjemne w odbiorze. Oczywiście mówiąc to nie mam na myśli, że jest to muzyka relaksacyjna. Nie, to przede wszystkim świetnie skomponowane utwory, których się rewelacyjnie słucha. Muzyka filmowa jest wypełniona po brzegi wartkimi motywami, które co rusz sprawiają, że sami chcielibyśmy przeżyć jakąś przygodę z nimi w tle. Oprócz tego da się w nich wysłyszeć odpowiednią dawkę dramaturgii oraz napięcia przez co jeszcze lepiej prezentują się w samodzielnym odsłuchu. Niestety nie jest to ten sam rodzaj dynamizmu co w Kingsmanach, ale nie można mieć wszystkiego. Niestety istnieje pewien problem. Właściwie nie wiąże się on z muzyką, a raczej z jej montażem. Problem polega na tym, że w w filmie przez większość czasu muzyki nie słychać gdyż jst ona skutecznie zagłuszana innymi dźwiękami. Czy jest to ryk bestii, odgłos potężnej eksplozji, czy też kolejny utwór muzyczny. W produkcji pojawia się bardzo dużo świetnych piosenek, które niestety zagłuszają prawowity soundtrack. Odniosłem również wrażenie, że muzyka jest nieco za cicho przez co w całej tej szalonej gonitwie ciężko cokolwiek z niej usłyszeć. Zdecydowanie lepiej jest sięgnąć po nią w domowym zaciszu. Dzięki temu będziemy mieli możliwość w całości skupić się tylko i wyłącznie na muzyce. Jednym z jej ciekawszych utworów jest The Monarch, kawałek który pojawia się na napisach początkowych. Kompozytor zawarł w nim motyw przewodni całego filmu, który wielokrotnie powtarza w dalszych utworach. W klimat ten wpisuje się również Assembling the Team, w którym pojawiają się pierwsze elektryczne dźwięki. Nieco spokojniej ale z odrobiną patosu prezentuje się The Island. Z kolei The temple to bardzo ciekawa wariacja rozegrana na sielankowych nutach. Natomiast emocje i akcja to już Kong the Destroyer, The Battle of Skull Island (swoiste nawiązanie do jednego z motwów z Godzilli Alexandre Desplata) oraz The Ambush, w którym można dosłyszeć się maniery z Kingsmanów. Natomiast w Packard’s Blues, królują stricte elektryczne dźwięki gitary, które pojawiają się jeszcze w wielu innych utworach.
Choć muzyka filmowa Henryego Jackmana do filmu Kong: Wyspa czaszki nie poraża nas w takim stopniu jak ta do filmu Kingsman: Tajne służy (muzykę współtworzył z Matthew Margesonem) to i tak jest to całkiem dobry i godny uwagi soundtrack. Znajdziemy w nim zarówno pełne dramaturgii i napięcia utwory jak również te nieco wolniejsze i spokojniejsze. Nie należy zapomnieć również o wykorzystaniu przez kompozytora całkiem nowych i świeżych połączeń między dźwiękami, które prezentują się zaskakująco dobrze. Mogło być lepiej, ale jest całkiem nieźle.
Ocena: 73/100
Lista utworów: 1.South Pacific (0:35) Czas trwania albumu: 56:42 |