Oczywiście, jak były wybory prezydenckie to współpracowałam z fundacją Batorego i zachęcaliśmy ludzi w mediach, żeby poszli na nie. Zbliża się WOŚP i myślę, że tam dołożę swoją cegiełkę, ale jeszcze nie wiem do końca w jaki sposób.
Na początku chciałam być lekarzem. Ale śpiew i taniec towarzyszyły mi od najmłodszych lat. Zawsze traktowałam to jako hobby, a nie pomysł na życie. Aż nagle to się zmieniło. Dostałam się do teatru muzycznego Roma, do jednego spektaklu. Brałam udział w castingu, ponieważ wcześniej uczęszczałam do autorskiej szkoły musicalowej. Po nauce tam miałam ochotę przetestować swoje umiejętności. Oczywiście chciałam przejść dalej, głównie miałam jednak na celu sprawdzenie siebie. I tak znalazłam się w musicalu. Bardzo mi się to spodobało. Miałam dużo szczęścia, bo przez przypadek dowiedziałam się o castingach do Obietnicy. Tak zaczęła się moja miłość do filmu i teatru. I chociaż wtedy nie byłam pewna, to teraz wiem, że nie zamieniłabym tego zawodu na żaden inny.
Odbiór był bardzo pozytywny. Wiem to głównie z relacji Bartka Bieleni, Janka Komasy i Piotrka Sobocińskiego. Oni polecieli dużo wcześniej, mieli więc dużo intensywniejszą pracę, jeżeli chodzi o promocję tego filmu i spotkania z ludźmi. Rozmawiali z członkami Akademii i otrzymywali bardzo pozytywny odzew. Myślę, że było to dla nas wszystkich bardzo zaskakujące, że taki filmik, który zrobiliśmy na naszym podwórku, przeszedł tak piękną drogę. Został on zauważony i doceniony na całym świecie.
Myślę, że nie. Były to raczej głosy mówiące, że polskie kino ostatnio jest coraz mocniejsze, że robimy coś bardzo wartościowego i jest to już kolejny polski film z rzędu, który jest nominowany. Więc raczej spotykaliśmy z taką ciekawością i pochwałą, a nie z zaskoczeniem.
To prawda, mieliśmy wybitnych naszych czołowych reżyserów, którzy również jeździli po całym świecie. Przykładem może być Andrzej Żuławski tworzący we Francji, czy Kieślowski, czy Wajda, czy Agnieszka Holland. Cała masa wybitnych reżyserów, do których teraz powoli się wraca. Analizowane są ich dzieła, szuka się tego pięknego świata, który w tych dziełach jest.
Ekipa zaangażowana w produkcję Bożego Ciała oglądała wspólnie ogłoszenie nominacji w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej. Zanim podano na głos tytuły, to najpierw je wyświetlono. W tym momencie, ekipa zaczęła się cieszyć. Chwilę później jednak emocje opadły i pojawiła się wątpliwość. Czy to na pewno są tytuły filmów nominowanych, a nie wszystkich, które brały udział w eliminacjach? Czy radość nie zagłuszyła jakiejś informacji? Była więc najpierw radość, potem niepewność, a potem znów radość. I tak zostało. Nominacja była dla mnie gigantycznym zaskoczeniem, ale znam osoby dla których było to oczywiste. Uważali oni, że nie ma innej drogi niż zakwalifikowanie się.
Nie uważam, że przegraliśmy. Byliśmy nominowani do Oscarów to mi się wydaje gigantyczny sukces! Parasite przejęło całą galę Oscarów i zgadzam się z tym, bardzo lubię tę produkcję. W okolicach tego ważnego wieczoru, nocowaliśmy w jednym z hoteli razem z ekipą filmu Honeyland i się bardzo polubiliśmy, więc mam też takie poczucie, że w tej naszej kategorii, gdzieś byliśmy wszyscy razem.
Myślę, że nie będę hucznie świętować. Jeżeli w ogóle dojdzie do celebracji z innymi ludźmi, to będzie to mała grupka osób. Na pewno odbędzie się to bez fajerwerków, bo mam psa i jestem absolutnie przeciwna głośnemu świętowaniu końca roku. Istotne będą bezpieczne warunki, po cichu. Mam starszych ludzi w rodzinie, więc nie chciałabym mieć poczucia, że mogłabym ich zarazić.
Ilustracja wprowadzenia: fot. kadr z serialu Osiecka